sobota, 22 października 2016

Wywiad z Margaret

Margaret jest jedną z najpopularniejszych polskich wokalistek, a jej piosenki podbijają nie tylko rodzime, ale i zagraniczne listy przebojów. Popularność zdobyła dzięki utworowi „Thank You Very Much”, do którego teledysk stworzył Chris Marrs Piliero, wcześniej współpracujący z Britney Spears i Keshą. Jeden z najnowszych singli artystki „Cool Me Down” pokrył się podwójną platyną, a Margaret nie zwalnia tempa i nadal pracuje nad kolejnymi hitami. W wywiadzie opowiada między innymi o swoich muzycznych inspiracjach, ulubionych kreskówkach i podejściu do mody oraz zdradza swoje najbliższe muzyczne plany. 


Od czasu premiery Twojego utworu „Thank You Very Much”, któremu towarzyszył bardzo kontrowersyjny teledysk, minęło już trzy i pół roku. Obecnie jesteś jednym z najgorętszych nazwisk na polskim rynku muzycznym. A wszystko zaczęło się siedem lat temu od wygranej w „Szansie na sukces”... Jak z perspektywy czasu wspominasz swój udział w tym programie i czy to właśnie on stał się Twoją "trampoliną do sukcesu”?

Moja przygoda NIE zaczęła się od programu „Szansa na sukces” – nie było to dla mnie żadną trampoliną, nikt mnie nie zauważył. Po prostu miałam zaszczyt wystąpić tam i mieć świetną przygodę. To tyle. Zobaczyłam ten świat od kuchni, mogłam się temu przyjrzeć i to rzeczywiście było świetne doświadczenie, ale nic poza tym. 

Miałaś okazję wykonywać covery największych gwiazd polskiej i światowej muzyki, między innymi Beyonce, Britney Spears czy Moniki Brodki, a Twój głos bywa porównywany z wokalem Rihanny. Którego z artystów postrzegasz jako swoją największą inspirację i swego rodzaju muzyczny drogowskaz?

Będąc dzieciakiem zasłuchiwałam się w Pani Grażynie Łobaszewskiej, zespole O.N.A. czy Panu Marku Grechucie – do dziś uwielbiam wracać do tych artystów i faktycznie mieli oni na mnie niesamowity wpływ, ale nie umiałabym wskazać jednej postaci, która była drogowskazem… Ja słucham bardzo różnej muzyki i z każdej biorę coś po trochu dla siebie. 

Pod koniec 2015 ukazał się Twój album „Just the Two of Us”, nagrany wspólnie z kanadyjskim muzykiem Mattem Duskiem, na którym znalazły się wasze interpretacje standardów jazzowych. Jak wspominasz pracę nad albumem i czy chciałabyś jeszcze kiedyś wziąć udział w podobnym projekcie?

Wspominam bardzo miło, jeszcze milej mi się te piosenki wykonuje na scenie. Z „jazzem” bardzo się lubię i często do niego wracam. Dlatego jak myślę sobie o przyszłosci to się uśmiecham – tyle jeszcze rzeczy przede mną, tyle muzycznych wyzwań… Standardy jazzowe to na pewno jedne z tych kierunków, które będę pielęgnować. 


Oprócz licznych sukcesów na rynku muzycznym, Twoją wielką pasją jest moda – zaczynałaś jako blogerka modowa, od roku jesteś dyplomowaną projektantką mody z ukończoną Międzynarodową Szkołą Kostiumografii i Projektowania Ubioru, a o Twoich kolorowych i szalonych stylizacjach nieustannie rozpisuje się prasa. Czy masz jakieś granice związane z wyrażaniem siebie poprzez ubiór? W jakiej stylizacji nigdy nie odważyłabyś się pokazać publicznie, o ile w ogóle taka jest?

Nie odważyłabym się wyjść w czymś co mnie nudzi bądź co mi się po prostu nie podoba. Ale nie umiem wskazać jednej takiej rzeczy – to wszystko zależy od tego jak to się wszystko ze sobą poskłada. 

Jednym z Twoich najbardziej zapadających w pamięć strojów była niewątpliwie piżama ze SpongeBobem, bohaterem kultowego serialu Nickelodeon. Ostatnio dałaś się też poznać jako fanka „Atomówek”, nagrywając dla Cartoon Network piosenkę promującą ten serial. Jakie były Twoje ulubione kreskówki i filmy animowane w okresie dzieciństwa i czy miałaś jakiegoś swojego ulubionego bohatera lub bohaterkę?

Ja faktycznie oglądałam i bardzo lubiłam „Atomówki”. Przede wszystkim dlatego, że to łobuziary, więc się świetnie rozumiałyśmy. Oprócz tego na tak zwanym „repeat” był „Wilk i Zając”. 

Odniosłaś już liczne sukcesy w muzycznej branży i nie tylko, między innymi zdobywając cztery statuetki Eska Music Awards, SuperJedynkę w kategorii SuperArtysta bez Granic czy tytuł Kobiety Roku i Fashion Icon Glamour, ale domyślam się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i nie zamierzasz spocząć na laurach. Jakie jest Twoje największe marzenie związane z dalszym rozwojem muzycznym? 

Bardzo marzy mi się koncertować za granicą, to powoli się udaje. Wiec chyba marzę o tym, żeby to wszystko się rozwijało tak jak się rozwija! 

Piosenki „Cool Me Down” i „Elephant”, które obecnie podbijają polskie i zagraniczne listy przebojów, nasuwają myśl, że chyba najwyższy czas na Twój kolejny album. Kiedy możemy się spodziewać nowego krążka i czy mogłabyś uchylić rąbka tajemnicy na jego temat?

Album się tworzy – jest już wiele bardzo fajnych propozycji. Nie mówię nic o datach, ale to bliżej niż dalej. 


Jeżeli chcecie być na bieżąco z muzyczną karierą Margaret, zapraszam na jej oficjalną stronę na Facebooku:
https://www.facebook.com/MARGARETMUSICONLINE/

wtorek, 11 października 2016

Interview with Bahari

Three girls who are ready to reach success in the music industry - that is how we can call the band Bahari from Manhattan Beach. The band consists of three young female artists: Ruby Carr, Sidney Sartini and Natalia Panzarella, who recently released their debut EP “Dancing On The Sun” and spent their vacation touring with Selena Gomez, DNCE and Birdy. In the interview the girls are talking about the beginning of their career, inspirations, vacation memories and future plans.

(Photo: Tiziano Lugli)

Bahari was formed three years ago and on 13 May 2016 you released your highly anticipated folk/soft rock EP called "Dancing On The Sun". How did the story of your band start and was it difficult for you to get along with each other? 

We all met at the studio, we recorded our EP "Dancing On The Sun", and we instantly got along very well. It's rare to meet three girls your age who share the same passion for music. We started writing songs together and shortly after we decided that we should become a band, because we were already spending so much time together and it just made sense.

I think the thing that brought us together is the music, so no matter our differences we made sure to not let that interfere with the bigger picture of what we wanted our band to be. We were so close and we like to say "sisters by choice". Of course we still argue over little things, but we always find a way to laugh about it later, because we love each other and we know that supporting each other will only make us stronger as a band.

The songs from your album are about teenagers' loves and affections, beach life and summer activities. How can you describe your sources of inspirations and what is your favourite song from your EP? 

What inspired all of the songs on our EP is the fact that we are three teenage girls who are growing up and experiencing things as any teenager would. Three years ago we were normal girls in high school. We write about our experiences and living in Los Angeles, the California lifestyle influenced our music heavily, because of the carefree and nostalgic vibe that California gives off, it inspired us to encourage people our own age to live your life and experience things and have fun while you can.

You were the supporting band of Selena Gomez, DNCE and Birdy during their summer US tours and you recorded a song "Addicted To A Memory" with Zedd. It is pretty impressive that you have had so many achievements in such a young age. Which of these collaborations did you find the most exciting and amazing? 

It was such an incredible honor touring with Selena Gomez, DNCE and Birdy. We have been huge fans of Birdy for years. Her talent and music is extremely inspirational and one of her songs is actually one of the first songs I learnt how to play on piano. So touring with her was an incredible feeling.

I think we can all agree that when we found out the news about joining Selena Gomez in tour, we were all so overwhelmed. I'm pretty sure we all cried and called our mums. Selena Gomez is one of the most iconic women of all time, she inspires millions of young girls and she continues to be such an incredible role model. Her hard work and grace is extremely inspirational to us and being on tour with her just proved what kind of person she is, she's so kind to everyone and I think that's something that people should always know about her. It was such a surreal experience. I think we all find it hard to believe it actually happened sometimes.

Working with Zedd was an incredible experience, we had no music out and no one really knew who we were, so for someone as successful as Zedd to approach us was a very exciting moment. He is such a character and we are so honored to be a part of his incredible album "True Colors".

(Photo: Tiziano Lugli)

The word "bahari" means "ocean" in Ruby's first language Swahili and you are based on Manhattan Beach. What is the influence of being raised by the ocean on your attitude to life? Do you have your favorite water sports? 

Bahari means the ocean in Swahili, which is the language of Kenya, where I was raised my whole life. Even though we grew up 10,000 miles apart, we all grew up around the ocean and that had a huge influence on us and the music we listened to. The beach lifestyle has created some of our most influential bands, and we take a lot of inspiration from the beach/California lifestyle.

We spend so much time at the beach and in the ocean, but when I was in high school I was on the swim team and played water polo!

During musical performances it is important to always look fresh and energetic, but of course everyone can have a bad day in their life. What are your tips to overcome your weaknesses and look perfect on stage? 

Everyone has bad days every once in a while, whether your sick, tired or your hair just isn't doing what it's supposed to do. We always make sure to encourage each other and remember that ultimately as long as we put on a good performance that's all that matters. We do our hair and makeup, but once we get on stage we forget about all of that, we are so in the moment of being on stage.

Your record label is Interscope Records, which is also a record label of such artists as Lady Gaga, Lana Del Rey and Madonna, so you are like desired to achieve success in the music industry. Can we expect a full-length album and the European tour from you in the future? Are you ready to conquer the music charts? 

Being signed to Interscope Records, along with some of the most iconic musicians of all time, is an extreme honor. It's a reminder to us of how hard we have to work and how much we want this. We just want to keep making music and do what we can and play more shows! Hopefully soon we will be headlining our own tour and get to go overseas. We are currently in the progress of making a full length album that's coming soon!! So stay tuned.

(Photo: Tiziano Lugli)

If you want to learn more about Bahari and their music, please visit their official website on Facebook:
https://www.facebook.com/baharimusic/

Wywiad z zespołem Bahari

Trzy dziewczyny, które są gotowe na sukces w branży muzycznej - tak można określić zespół Bahari z Manhattan Beach. Grupa składa się z trzech młodych artystek: Ruby Carr, Sidney Sartini i Natalii Panzarelli, które niedawno wydały debiutancką EP-kę „Dancing On The Sun”, a ostatnie lato spędziły w trasie koncertowej z Seleną Gomez, DNCE i Birdy. W wywiadzie dziewczyny opowiadają między innymi o początkach swojego zespołu, inspiracjach, wakacyjnych wspomnieniach i planach na przyszłość.

(Foto: Tiziano Lugli)

Zespół Bahari powstał trzy lata temu, a 13 maja 2016 wydałyście swoją długo oczekiwaną folkowo-soft rockową EP-kę „Dancing On The Sun”. Jak zaczęła się historia waszego zespołu i czy trudno było wam znaleźć ze sobą wspólny język? 

Poznałyśmy się w studio nagraniowym, nagrałyśmy naszą EP-kę „Dancing On The Sun” i od razu zaczęłyśmy się świetnie dogadywać. Bardzo rzadko spotyka się trzy dziewczyny w naszym wieku, które łączy taka sama pasja do muzyki. Zaczęłyśmy pisać razem utwory i wkrótce zdecydowałyśmy, że powinnyśmy stać się pełnoprawną kapelą. Już od dawna spędzałyśmy razem czas, więc po prostu miało to rację bytu.

Myślę, że to właśnie muzyka nas połączyła, więc pomimo różnic między nami staramy się, aby nie miały one wpływu na ogólny obraz tego, czym chcemy zajmować się jako zespół. Jesteśmy ze sobą bardzo blisko i lubimy mówić o sobie „siostry z wyboru”. Oczywiście nadal kłócimy się o małe rzeczy, ale zawsze znajdujemy sposób, aby później obrócić te spory w żart. Kochamy się i wiemy, że wspierając się nawzajem zyskujemy siłę jako zespół.

Piosenki z waszej płyty opowiadają o młodzieńczych miłościach i zauroczeniach, plażowym życiu i letnich aktywnościach. Jak możecie określić swoje źródła inspiracji? 

Inspiracją dla wszystkich piosenek z naszej EP-ki jest fakt, że jesteśmy trzema nastolatkami, które dorastały i poznawały świat tak jak każda inna osoba w naszym wieku. Trzy lata temu byłyśmy normalnymi dziewczynami z liceum. Piszemy o naszych dotychczasowych przeżyciach, a jako że mieszkamy w Los Angeles, kalifornijski styl życia miał ogromny wpływ na naszą muzykę. Ta beztroska i nostalgiczny klimat Kalifornii zainspirował nas, aby zachęcić naszych rówieśników do korzystania z życia, smakowania nowych wrażeń i zabawy póki na to czas.

Byłyście supportującą kapelą przed Seleną Gomez, DNCE i Birdy podczas ich letnich tras koncertowych po USA, jak również nagrałyście z Zeddem utwór „Addicted To A Memory". To naprawdę imponujące, że macie tak wiele osiągnięć w tak młodym wieku. Która z tych współprac była dla was najbardziej ekscytująca i niesamowita? 

Trasa koncertowa z Seleną Gomez, DNCE i Birdy była dla nas ogromnym zaszczytem. Byłyśmy ogromnymi fankami Birdy już od wielu lat, jej talent i muzyka są naprawdę inspirujące, a jedna z jej piosenek jest właściwie jednym z pierwszych utworów, których nauczyłam się grać na pianinie. Tak więc koncertowanie z nią było niezapomnianym przeżyciem.

Chyba wszystkie zgodnie możemy stwierdzić, że kiedy dowiedziałyśmy się o dołączeniu do Seleny Gomez na jej trasie koncertowej, byłyśmy w absolutnym szoku. Płakałyśmy i dzwoniłyśmy do naszych mam - mówię to całkiem serio. Selena Gomez to kobieta-ikona, która inspiruje miliony młodych dziewczyn i cały czas jest dla nich wspaniałym wzorem do naśladowania. Jej ciężka praca i wdzięk również dla nas są ogromną inspiracją, a w trasie udowodniła nam jaką jest niezwykłą osobą. Każdemu okazuje życzliwość i wydaje mi się, że ludzie mówiąc o niej powinni mieć to zawsze na uwadze. To było dla nas surrealistyczne przeżycie i nadal zdarza nam się jeszcze nie wierzyć, że to zdarzyło się naprawdę.

Praca z Zeddem była niesamowitym doświadczeniem, nie miałyśmy jeszcze wtedy własnych piosenek i nikt nas nie znał, więc to że zaprosił nas ktoś tak popularny jak Zedd było niezwykle ekscytujące. To wspaniały człowiek i byłyśmy zaszczycone, że mogłyśmy być częścią jego albumu „True Colors”.

(Foto: Tiziano Lugli)

Słowo „bahari” oznacza „ocean” w rodzimym języku Ruby czyli suahili, a na co dzień mieszkacie w Manhattan Beach. Jaki wpływ na wasz stosunek do życia miało wychowanie nad oceanem? Czy macie swoje ulubione sporty wodne? 

„Bahari” znaczy „ocean” w języku suahili, którym posługują się w Kenii, a tam właśnie zostałam wychowana. Chociaż dorastałyśmy 10 tysięcy mil od siebie, wszystkie spędziłyśmy dzieciństwo nad oceanem i miało to wielki wpływ na nas i na słuchaną przez nas muzykę. Plażowy lifestyle przyczynił się do powstania wielu wpływających na nasze brzmienie kapel, więc my również czerpiemy inspirację z tego plażowo-kalifornijskiego stylu życia.

Spędzamy wiele czasu na plaży i w oceanie, ale kiedy byłam w licem należałam też do drużyny pływackiej i grałam w piłkę wodną!

Podczas muzycznych występów bardzo ważne jest zachowanie świeżego i pełnego energii wyglądu, ale oczywiście każdemu mogą zdarzyć się w życiu gorsze dni. Jakie są wasze sposoby na pokonanie słabości i idealny wygląd na scenie? 

Każdy miewa od czasu do czasu gorsze dni, niezależnie od tego czy jesteś chory, zmęczony czy twoje włosy nie są takie jakie powinny były być. Zawsze chcemy dopingować się nawzajem i pamiętać, że w ostateczności liczy się przede wszystkim udany występ. Oczywiście dbamy o włosy i makijaż, ale kiedy wchodzimy na scenę zapominamy o tym wszystkim, skupiając się wyłącznie na obecności na scenie.

Waszą wytwórnią płytową jest Interscope Records, która jest również wytwórnią takich artystów jak Lady Gaga, Lana Del Rey czy Madonna, więc jesteście w pewnym sensie skazane na sukces w przemyśle muzycznym. Czy możemy od was oczekiwać pełnometrażowego albumu i europejskiej trasy koncertowej w niedalekiej przyszłości? Czy jesteście gotowe na podbicie muzycznych list przebojów?

Podpisanie umowy z Interscope Records, z którą współpracują najwybitniejsi muzycy wszech czasów, było dla nas wyjątkowym zaszczytem. Stale przypomina to nam jak ciężko musimy pracować i jak bardzo chcemy to robić. Po prostu pragniemy dalej tworzyć muzykę, robić to co potrafimy i jak najwięcej występować! Wkrótce mamy nadzieję być gwiazdami na naszej własnej trasie koncertowej i wyruszyć gdzieś za ocean. A tymczasem jesteśmy w trakcie tworzenia debiutanckiego albumu, którego premiera już wkrótce! Tak więc trzymajcie za nas kciuki.

(Foto: Tiziano Lugli)

Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej o zespole Bahari i ich muzyce, odwiedzajcie ich oficjalną stronę na Facebooku:
https://www.facebook.com/baharimusic/

poniedziałek, 3 października 2016

Rozmowa z Dawidem Czupryńskim

Dawid Czupryński jest utalentowanym młodym aktorem znanym przede wszystkim z roli Brunona w serialu TVN „Na Wspólnej”. W swoim dorobku aktorskim ma też liczne role teatralne, między innymi w spektaklach „My, dzieci z dworca zoo” w Teatrze Kamienica czy „Na pełnym morzu” w Teatrze Powszechnym oraz gościnne występy w serialach takich jak „Bodo”, „Czas honoru” czy „Komisarz Alex”, jak również filmach fabularnych „Panie Dulskie” i „Kamienie na szaniec”. Oprócz aktorstwa fascynują go też podróże i wszelkiego rodzaju wyzwania, nie tylko te związane z jego główną pasją. W wywiadzie Dawid opowiada między innymi o kulisach swojej pracy, zdradza dalsze losy swojego bohatera z serialu „Na Wspólnej”, wspomina wycieczki autostopem oraz wyjaśnia dlaczego nigdy nie zostanie profesjonalnym modelem. Zapraszam do lektury!

(Foto: Kamil Keenan)

Ukończyłeś Państwową Wyższą Szkołę Teatralną we Wrocławiu oraz studium aktorskie Lart. Kiedy i jak zrodził się w Twojej głowie pomysł na zostanie aktorem?

Jest kilka wersji. Chcieliśmy z kolegą założyć konto na Youtubie i publikować na nim filmiki od czapy jak obecnie Wardęga. Projekt skończył się w fazie pomysłu i kolega o tym zapomniał, ale we mnie cały czas ten pomysł kiełkował.

Druga wersja z kolei wiąże się z tym, że wiele lat byłem ministrantem i lektorem. Spodobało mi się z jak wielką uwagą ludzie cię słuchają i jak można oddziaływać na ich emocje. Przy okazji tych wystąpień na ambonie zostałem zaproszony przez jednego z księży do występów w rozkręcanym przez niego teatrze tzw. Teatrze Pod Górnym Kościołem (kościół był dwupoziomowy – górny i dolny, w dolnej części stworzono teatr). Tam stawiałem swoje pierwsze kroki na deskach – była tam normalnie postawiona scena, nie było obiektów sakralnych w tle, więc wyglądało to w miarę profesjonalnie, a spektakle nie nawiązywały tylko i wyłącznie do wiary. Wystawialiśmy między innymi „Igraszki z diabłem” znanego czeskiego dramaturga Drdy, w których zagrałem główną rolę.

Trzecia wersja jest trochę naciągana, ale tłumaczę to jako powołanie. Ktoś czuje, że chce być kapłanem, to idzie do seminarium. Ja uważam, że gdzieś ktoś mnie tchnął i narodził się we mnie pomysł na zostanie aktorem. W ten sposób mogę pomagać ludziom, wzbudzając w nich określone emocje. Jak chcą się pośmiać to fundują sobie komedię, a kiedy mają ochotę się wzruszyć to oglądają dramaty. Cieszę się, że mogę im jako aktor te emocje zapewniać.

Czyli jednak nie chciałeś zostać księdzem? Wspomniałeś przecież o pełnieniu funkcji lektora w kościele.

Bynajmniej. Wręcz przeciwnie, robiłem wszystko byle tylko nim nie zostać, chociaż ludzie z mojego otoczenia sugerowali mi tę drogę życiową.

I tak zostałeś tancerzem erotycznym w serialu „Na Wspólnej”, gdzie wcielasz się w postać jednego ze studentów Brunona, który obecnie próbuje w ten sposób zarabiać na życie. Czy jest coś czego nauczyłeś się od granego przez siebie bohatera?

Raczej ja jako Dawid ciągle uczę Brunona, który jest on niesfornym chłopakiem, wstydliwym i niepewnym w stosunku do kobiet. Boi się, że się sparzy w relacjach damsko-męskich, ale wkrótce nadejdzie wiekopomny moment, gdzie wszystkie lody stopnieją, nabierze pewności i zacznie mu się układać z kobietami. To wyniknie właśnie z tych tańców erotycznych. Myślę, że ten wątek chippendalesowy jest takim punktem zwrotnym dla Brunona, gdzie nabrał poczucia własnej wartości i bardziej się otworzył. Nie ukrywam jednak, że Bruno nauczył mnie poniekąd zarządzania mieszkaniem, życiem z współlokatorami, ponieważ sam mieszkam jeszcze z przyjaciółmi w wynajmowanym mieszkaniu. 

(Foto: Dawid Błaszczyk)

Postać Brunona budujesz w dużej mierze Ty jako aktor, ale jednak to scenarzysta pisze scenariusz i układa wątki. W jakim stopniu możesz wpływać na losy swojego bohatera?

Mogę co najwyżej dawać pewne propozycje. Kiedy dostaję scenariusz, to już nie mogę go zmienić, bo jest gotowy i trzeba to zagrać. Mogę jedynie coś zasugerować przez moją pracę na planie. Nie muszę grać tego co jest w scenariuszu po literkach, tylko jednak pokazywać, że można ugryźć ten wątek inaczej. Sens musi zostać zachowany, ale możemy wariować z dialogami po to, żeby były bardziej naturalne i życiowe.

Odkąd pracuję przy tym serialu zauważyłem, że na początku scenarzyści pisali zupełnie inaczej niż teraz. Początkowo trzeba było dużo zmieniać, a teraz widzę, że złapaliśmy wspólny mianownik i jedziemy na tym samym wózku. Czasami się spotykamy i mamy krótkie rozmowy, podczas których wyrażamy nasze propozycje i delikatne sugestie, ale o luźnym charakterze. Wątek, który obecnie zacząłem, też powstał poniekąd dzięki mojej sugestii. Powiedziałem co mi jako Dawidowi się marzy i co bym chciał zagrać. Nie można nagle całkowicie zmienić Brunona, ale na ile to jest możliwe zostało to stworzone i jest fajnie.

Czyli „wybłagałeś” sobie wątek miłosny?

Nie chodzi tu nawet o wątek miłosny, bo na tym mi aż tak nie zależy. Bardziej o wątek miłosny zakrapiany scenami grozy i kina mrożącego krew w żyłach.

Skoro mowa o perypetiach Brunona… Rola tancerza erotycznego z pewnością jest dla Ciebie czymś nowym i nietypowym, ale w zawodzie aktora takich wyjątkowych ról jest wiele. Jakie było Twoje największe dotychczasowe wyzwanie aktorskie?

Zagranie ćpuna w spektaklu Teatru Kamienica „My, dzieci z dworca zoo”. To była materia, z którą do tej pory nie obcowałem i w której nie miałem doświadczenia. Próba przepoczwarzenia się w człowieka, który ma duży problem z nałogiem i niszczy swój świat, a dodatkowo w to bagienko pociąga innych. Inna trudna rola to nasza praca nad spektaklem dyplomowym – „Nasza Klasa” o pogromie Żydów w Jedwabnem. Było to niezwykle emocjonujące przeżycie dla młodego aktora, który kończył szkołę.

Za ten spektakl dostaliście zresztą nagrodę Warto” wrocławskiej Gazety Wyborczej”.

Między innymi, bo dostaliśmy ją za wszystkie trzy spektakle dyplomowe, także za „Love & Information” w reż. Moniki Strzępki i „Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku” Masłowskiej w reż. Krzysztofa Dracza. Wracając do wyzwań… Na pewno ten wątek chippendalesowy to też było coś nowego, gdzie jednak trzeba się rozebrać, powyginać ciałem przed kobietami, machać pośladkami i zedrzeć z siebie koszulkę i spodnie. Było to jednak przydatne doświadczenie. Każda kolejna rola jest dla mnie próbą zmierzenia się z czymś nowym i do każdej staram się podchodzić indywidualnie.

(Foto: Kamil Keenan)

Zgadzasz się więc ze stwierdzeniem, że aktorstwo uczy tolerancji i otwiera na inność? Wcielając się w pewne role zaczynasz pewnie lepiej rozumieć ludzi z określonych środowisk.

Tak, zdecydowanie. Czasami przeżywam wręcz takie oczyszczenie, katharsis. Ten zawód generalnie uczy pokory, cierpliwości, wyrozumiałości, dystansu do życia i samego siebie. To jest taka ciągła szkoła życia, ale nie wyobrażam sobie zajmować się czymkolwiek innym.

Przejdźmy zatem do Twojego życia pozascenicznego. Wiem, że bardzo lubisz podróżować autostopem, zwiedziłeś w ten sposób spory kawałek świata, w tym roku wybrałeś Bałkany. Jaka jest Twoja najciekawsza podróż do tej pory, jaki jest Twój raj na ziemi”, do którego chętnie byś wrócił?

W tym roku zakochałem się w Albanii, a dokładniej w jej samym południu i miejscowości Ksamil. Podobno, jak nam powiedziano w hostelu, ma ona jedną z czterech najpiękniejszych plaż na świecie. Rzeczywiście czułem się jakbym był w „raju na ziemi”. Plaża, na której byliśmy rozbici (nocowaliśmy pod namiotem), miała w swoim sąsiedztwie trzy mniejsze wysepki, na które można było przedostać się pieszo idąc morzem, a na trzecią najbardziej oddaloną po prostu przepłynąć. Oczywiście turkusowe przejrzyste morze, piaszczysta plaża, coś niesamowitego! Mieliśmy tam wdepnąć na chwilę i tylko zobaczyć, a zostaliśmy na cztery dni.

W tamtym roku z kolei bardzo spodobała mi się Gruzja jak przez nią przejeżdżałem, dlatego też chciałbym tam wrócić. I chyba Kazachstan z racji swojej dzikości – co krok widzisz dzikie konie, dzikie wielbłądy, sam piach, stepy, stepy i jeszcze raz stepy. Tutaj w Europie tego nie mamy.

Gdzie zatem wybierasz się za rok?

Chciałbym wcześniej, jeśli wszystko dobrze pójdzie. Planuję zwiedzić Azję Południową czyli Indie, Bangkok, Nepal, Wietnam. Od dwóch lat mam chrapkę na tamte miejsca, na taką dzicz i Orient. Zupełnie inny świat, gdzie nie ma pogoni za pieniądzem, a ludzie mają kompletnie inne priorytety. Dla nich Europa jest z kolei innym światem, bo to działa w obie strony.

Takie długie i wyczerpujące podróże z pewnością wymagają od Ciebie dużej sprawności fizycznej. W jaki sposób dbasz o swoją kondycję i formę, aby mieć na to wszystko siłę?

Trenuję, chodzę na siłownię, biegam, a od roku chodzę na crossfit. Generalnie mam szacunek do swojego ciała, bo jest ono poniekąd moim narzędziem pracy. Zależy mi więc na tym, aby dobrze wyglądać i dużo w to inwestuję. Kiedyś przez rok uprawiałem jogę, żeby nauczyć się cierpliwości. Niewiele z tego zapamiętałem, bo ciągle mi tej cierpliwości brakuje i jestem w gorącej wodzie kąpany, ale to jest na pewno dobry sposób na opanowanie swoich nerwów. Każda pozycja wymaga precyzji, trzeba w niej wytrwać odpowiedni czas. Wszystko jest takie wolne, a z drugiej strony męczące, ponieważ twoje ciało nagle jest wyginane, a twoje mięśnie naciągane.

(Foto: Dawid Błaszczyk)

Pozostając w temacie sprawności fizycznej i wyglądu, ostatnio dałeś się poznać również jako fotomodel, publikując na portalach społecznościowych fotografie z sesji zdjęciowych. Czy myślałeś może kiedyś, aby spróbować swoich sił w modelingu?

Profesjonalnie nigdy o tym nie myślałem, raczej hobbystycznie i dodatkowo. Wielu ludzi mi mówiło, że mógłbym popróbować, jednak jestem trochę ograniczony: nie mam wystarczająco wzrostu, żeby być modelem. Jest jakaś granica 185 cm, a mi brakuje dwóch centymetrów. Niby to niewiele, ale okazuje się, że jednak dużo. Nie ukrywam, że byłem w kilku agencjach, gdzie zaproszono mnie na rozmowę. Wszystko było fajnie, ale w momencie kiedy mnie zmierzono i okazało się, że mam te 183 cm to był to problem. Jakbym nagle okazał się kwadratowy i niesymetryczny.

Często bawię się w fotomodeling, jeśli w ogóle można to tak nazwać. Umawiam się na sesje z ludźmi, ale te zdjęcia są wykorzystywane raczej do moich potrzeb jako portfolio do agencji aktorskiej czy też na bloga lub Facebooka kogoś kto mi te foty robi. Nie ograniczam się tylko do aktorstwa, więc bardzo chętnie bym się w to bardziej zaangażował. Why not? Lubię jak mi robią zdjęcia.

Aktorzy często są angażowani do występów w musicalach, a nawet rozkręcają własne muzyczne kariery. Jak już zdążyłeś ujawnić, jesteś osobą wielu talentów. Śpiewać też potrafisz?

Myślę, że to taka moja pięta achillesowa, ale staram się rozwijać swoje zdolności. Od niecałego roku chodzę na zajęcia muzyczne, lecz bardziej na wypadek, gdyby kiedyś w życiu nagle okazało się, że muszę zaśpiewać. Chcę czuć się w tym pewnie, a nie wyjść na scenę, spiąć pośladki i na tym zakończyć. Z zaciśniętym gardłem za dużo się nie zaśpiewa.

A jakiej muzyki Ty słuchasz na co dzień?

Uwielbiam muzykę filmową i wszelkiego rodzaju soundtracki, ale prawie każdy rodzaj muzyki mnie satysfakcjonuje. Przede wszystkim to co wpadnie mi w ucho, co usłyszę u znajomych czy w radiu. Wtedy zagłębiam się w całą dyskografię danego zespołu czy wokalisty. Ostatnio mam fazę na Coldplay. Byłem na ich koncercie w czerwcu w Berlinie i jestem oczarowany show, które zgotowali i całą oprawą muzyczną.

Na zakończenie: Jakie projekty i jakie wyzwania stoją przed Tobą w najbliższej przyszłości?


Mogę zaprosić do oglądania kolejnych odcinków „Na Wspólnej”, ponieważ niebawem zacznie się nowy wątek Brunona. W planach po Nowym Roku mam nowy spektakl, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem. Czekam też na propozycje filmowe. Póki co skupiam się na teatrze, ponieważ brakuje mi sceny i chciałbym coś zrobić na deskach teatru. Mam też kilka projektów otwartych i rozpoczętych, których nie mogę i nie chcę zdradzać, żeby nie zapeszać. Proszę trzymać kciuki, bo może coś z tego wyniknie. Są to jakieś kwestie dubbingowe i telewizyjne.


Jeżeli chcecie śledzić dalsze aktorskie poczynania Dawida Czupryńskiego, zapraszam na jego oficjalny profil na Facebooku i Instagramie: