czwartek, 27 lipca 2017

Wywiad z Iwoną Cichosz

Iwona Cichosz jest zwyciężczynią konkursów piękności Miss Deaf Poland 2008 i Miss Deaf International 2016. Przez wiele lat występowała jako artystka w Teatrze Pinezka, a jej zdolności taneczne mieliśmy okazję poznać w programie „Taniec z Gwiazdami”, w którym zajęła 2. miejsce w parze ze Stefano Terrazzino. Iwona od wielu lat skutecznie udowadnia, że dla osób głuchych nie ma żadnych ograniczeń. W wywiadzie opowiada o swojej przygodzie z konkursami miss, udziale w „Tańcu z Gwiazdami”, kulturze i sztuce osób głuchych oraz marzeniach, do których spełnienia konsekwentnie dąży.


Zdobyłaś tytuł Miss Deaf Poland 2008, a osiem lat później koronę Miss Deaf International - światowego konkursu piękności. Jak zaczęła się Twoja przygoda z konkursami piękności dla osób niesłyszących i jak wspominasz swój udział w tych przedsięwzięciach? 

Zaczęłam tę przygodę, bo chciałam spróbować czegoś nowego i sprawdzić siebie na tym polu. Spodobało mi się i powtórzyłam to parę lat później. Zawsze miło wspominam mój udział w tych konkursach, bo nie ma tam rywalizacji jak w konkursach piękności u słyszących. Nasz świat jest mały i przez to skupiamy się bardziej na relacjach między nami niż na rywalizacji. Do tej pory mam kontakt z dziewczynami.

Wkrótce po zdobyciu tytułu Miss Deaf International otrzymałaś propozycję udziału w „Tańcu z Gwiazdami”, gdzie w parze ze Stefano Terrazzino zajęliście drugie miejsce - szło wam naprawdę znakomicie. Łatwo udało Ci się odnaleźć ze Stefano wspólny język w tańcu? Który moment programu był dla Ciebie przełomowy?

Już na pierwszym treningu złapałam z nim wspólny język. Jeśli spotykasz osobę, która myśli podobnie jak Ty lub macie podobną wrażliwość, to wszystko samo idzie. Myślę, że przełomowym momentem był dla mnie trzeci odcinek, gdzie tańczyliśmy tango argentino do muzyki z serialu „Z Archiwum X”. Choreografia była skomplikowana i bazowała na zaufaniu mojego partnera, plus musiałam tam pokazać siebie jako zmysłową, seksowną kobietę. Musiałam przekroczyć pewne bariery i od tego momentu nie miałam już żadnych oporów.

„Taniec z Gwiazdami” przyniósł Ci dużą popularność - widzowie chętnie głosowali na Ciebie i Stefano, a Twój profil na Facebooku śledzi ponad osiem tysięcy osób. Czujesz się osobą rozpoznawalną - zdarza się, że ludzie zaczepiają Cię na ulicy?

Aż tak rozpoznawalną to nie. Ale czasem zaczepiają mnie na ulicy i najczęściej jest to dla mnie bardzo miłe doświadczenie. Czasem też patrzą na mnie, uśmiechają się i chcą podejść, ale nie wiedzą jak ze mną pogadać, wtedy ja robię pierwszy krok. Zależy mi na tym, żeby przełamali ten strach przed rozmową z głuchą osobą.

Niewątpliwie dużym ułatwieniem w programie była dla Ciebie wieloletnia praca artystyczna w Teatrze Pinezka, wystawiającym pantomimę z elementami cyrkowymi. Kiedy odkryłaś w sobie „artystyczną duszę” i co sprawiło, że postanowiłaś dołączyć do tego artystycznego projektu? 

Artystyczną duszę miałam od zawsze. Już jako mała dziewczynka rysowałam, malowałam różne obrazki, przebierałam się i tańczyłam przed lustrem, pożyczając za duże szpilki od mamy, odgrywałam role, wymyślałam różne historie dla moich lalek Barbie i z lalkami robiłam różne scenki. Będąc w szkole, występowałam w Teatrzyku Samogłoska, więc kiedy miałam szansę rozwijać się i grać w innym teatrze, to bez namysłu się zgodziłam. Ale teraz jestem głodna nowych wyzwań aktorskich, np. grania w normalnym teatrze dramatycznym lub w filmie, czy nawet w serialach. Chciałabym sprawdzić, czy dałabym radę jako poważna aktorka.


Pracujesz w dziale komunikacji organizacji Migam, zajmującej się propagowaniem języka migowego. Nadal wiele osób słyszących z niechęcią podchodzi do nauki migania i uważa ten język za trudny. Ile mniej więcej czasu potrzeba, żeby opanować polski język migowy w stopniu komunikatywnym? Jak mogłabyś zachęcić ludzi do migania i poznania świata osób niesłyszących?

A ile czasu zajmuje nauka języka francuskiego? To wszystko zależy od osoby, od jej chęci, motywacji. Zdarza się, że nauczy się PJM w parę miesięcy lub i dłużej. Nie jest on trudny, tylko ludziom tak się wydaje jak patrzą kiedy głusi między sobą rozmawiają. Dla nich jest to coś zupełnie nowego i od razu nasuwa się myśl, że to trudny język. Nauka języka migowego jest bardzo ciekawa, nowa, poszerza horyzonty, przełamuje różne bariery, m.in. wyrażania swojej ekspresji za pomocą mimiki. Dużo słyszących ma blokadę w tej sferze, bo są nauczeni, że nie wypada robić dziwnych min. A mimika jest bardzo ważna w PJM, jest podstawową zasadą gramatyki. Ciekawostką jest to, że kiedy migamy, to pracują dwie półkule mózgu, a nie jedna jak w przypadku mówienia. Nauka naszego języka zapewne umożliwi słyszącym poznawanie siebie, zmienia sposób postrzegania świata itd. Nie da się tego wytłumaczyć, trzeba po prostu zanurzyć się w naszym świecie i tyle.

W wywiadach podkreślasz, że osoby głuche mają swoją bardzo rozbudowaną kulturę: miganą poezję i utwory muzyczne, a nawet festiwale takie jak Festival Clin d'Oeil w Reims. Masz swoje ulubione dzieła, utwory stanowiące dla Ciebie źródło inspiracji - mogłabyś coś więcej o nich opowiedzieć?

Właśnie wróciłam z festiwalu. Miałam okazję obejrzeć kilka ciekawych spektakli, w których grali głusi aktorzy. I śmieszne spektakle i poważne. Te spektakle mogłaby obejrzeć nawet osoba słysząca, bo całość była tłumaczona symultanicznie przez słyszących aktorów. To niesamowite, jak głusi starają się szukać rozwiązania, żeby słyszący nie byli wykluczeni i żeby też mieli możliwość rozumienia sztuki. Smutno mi, że to nie działa w drugą stronę. Mam swoje ulubione poezje migane, ulubione spektakle i oczywiście po festiwalu wróciłam pełna inspiracji i pomysłów.

Jesienią 2017 ukaże się film dokumentalny „Znaki”, w którym zostanie pokazane Twoje codzienne życie, ale wiem, że chciałabyś też grać jako profesjonalna aktorka w filmach i serialach. Czy po „Tańcu z Gwiazdami” pojawiły się jakieś filmowe propozycje - jest szansa, że w niedalekiej przyszłości zobaczymy Cię na wielkim ekranie?

Żadnych propozycji nie było, bo wydaje mi się, że producenci nie są gotowi na współpracę z głuchą aktorką albo nie posiadają wiedzy o nas, ale ja dalej będę próbować. Chciałabym im pokazać, że praca z głuchą osobą wcale nie musi oznaczać utrudnienia w komunikacji i rzadko różni się od pracy ze słyszącą osobą.

Niedawno obroniłaś pracę magisterską na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu na kierunku pedagogika pracy i doradztwo zawodowe, zakończyłaś też swoje panowanie jako Miss Deaf International, oddając koronę równie pięknej Belgijce. Jakie są Twoje plany na najbliższe miesiące - pozwolisz sobie na wakacyjny odpoczynek, czy od razu zabierasz się do pracy nad kolejnymi projektami?

Zrobiłam bardzo dużo w przeciągu roku, więc w pełni zasłużyłam na długie wakacje. Już niedługo lecę daleko w świat. A gdzie? Zobaczycie u mnie na Facebooku lub Instagramie. Na razie nie chcę zdradzać co planuję w przyszłości :)

Dziękuję za wywiad.

I ja również dziękuję!

(Foto: Renata Świderska)

Jeżeli chcecie lepiej poznać Iwonę Cichosz i dowiedzieć się więcej na temat jej działalności, zachęcam do odwiedzenia jej oficjalnych profili na Facebooku i Instagramie:

poniedziałek, 24 lipca 2017

Rozmowa z Żorą Korolyovem

Żora Korolyov jest ukraińskim tancerzem, choreografem, założycielem Akademii Arte oraz menedżerem piłkarskim. Jest człowiekiem orkiestrą mieszkającym w Polsce od 16. roku życia. Posiada najwyższą międzynarodową klasę „S” w tańcach latynoamerykańskich i standardowych. Rozpoznawalność przyniósł mu udział w programie „Taniec z Gwiazdami”, w którym był partnerem tanecznym takich gwiazd jak Katarzyna Cerekwicka, Isis Gee, Agnieszka Cegielska, Karolina Gorczyca, a ostatnio Dominika Gwit. Żora występował też w kilku polskich filmach i serialach, między innymi w „Niani” i „Egzaminie z życia”. W wywiadzie opowiada o swoich tanecznych początkach, udziale w „Tańcu z Gwiazdami”, przygodzie z aktorstwem i planach na przyszłość.


Swoją przygodę z tańcem zacząłeś w wieku ośmiu lat. Pamiętasz swój pierwszy wielki taneczny sukces?

Oczywiście, że pamiętam. Mój pierwszy turniej był w szkole w Odessie na Ukrainie, prawie naprzeciwko mojego domu. Zajęliśmy z partnerką bodajże czwarte miejsce. Na kolejnym turnieju, już nie szkolnym a międzynarodowym, z tą samą partnerką odpadliśmy po pierwszej rundzie. Powiedziała mi, że jeśli chodzi o poziom taneczny jestem dla niej za słaby. Wtedy po raz pierwszy pokazały się u mnie charakter i ambicja. Powiedziałem jej prosto w oczy: „Już nigdy więcej z tobą nie przegram”. I tak się później stało - nigdy więcej już z Katią nie przegrałem.

Jako piętnastolatek wyjechałeś do Niemiec, aby tam szukać dalszych dróg tanecznego rozwoju. Co skłoniło Cię do wyboru tego kraju i jak udało Ci się w nim odnaleźć? Z tego co wiem nie znałeś nawet dobrze języka…

To była bardzo odważna decyzja ze strony mojej i moich rodziców. Taniec jest dyscypliną niewymierną, bardzo często skorumpowaną. Czasami znajomi, sponsorzy czy mecenasi niektórych tancerzy pomagają w organizacji turnieju, przez co nie zawsze najlepsi dostają najwyższe wyniki i zajmują pierwsze miejsca. Ja też zetknąłem się z taką sytuacją. Moi rodzice nigdy tego nie robili, za to inwestowali w moją edukację. Szkoliłem się u najlepszych trenerów na świecie i byłem ewidentnie najlepszy na Mistrzostwach Ukrainy, a zająłem trzecie miejsce. Mój ojciec nie wytrzymał i poszedł porozmawiać z prezesem Ukraińskiej Federacji Tanecznej. W pewnym momencie prezes podniósł rękę na mojego ojca, ojciec odpowiedział, a sprawa skończyła się w sądzie. Jako nieletni zawodnik zostałem zawieszony za czyny mojego ojca, co nie było zgodne z prawem.

Można było się dogadać i to odwiesić, ale rodzice zaproponowali mi wyjazd za granicę (byłem już wówczas trzykrotnym Mistrzem Ukrainy Juniorów). Na DancesportInfo.net, takim tanecznym Facebooku, ojciec znalazł mi partnerkę z Niemiec Inę Nicole Angermüller, do której pojechałem na próbę i z którą tańczyłem przez kolejnych siedem miesięcy. Wygraliśmy nawet Mistrzostwa Austrii w Wiedniu w dziesięciu tańcach i byliśmy wicemistrzami Niemiec w standardzie. To był fajny czas, ale zarazem bardzo ciężki: w wieku 16 lat widziałem się z rodzicami dwa razy na siedem miesięcy, chodziłem do niemieckiej szkoły, a w szkole na Ukrainie miałem tylko podstawy niemieckiego, więc ciężko było mi się zaadaptować. Musiałem codziennie rano wstawać do szkoły, po szkole odrobić lekcje, pójść na jeden trening, po obiedzie na drugi, a w weekend jeździć na zawody. Nie mając przy sobie bliskich, w pewnym momencie przeszedłem załamanie psychiczne i powiedziałem, że chcę rzucić taniec, wrócić do domu do Odessy i być normalnym człowiekiem.

W końcu ojciec zaproponował mi, abym w drodze do ojczyzny zatrzymał się w Warszawie, gdzie miała na mnie czekać znakomita partnerka. Pomyślałem, że jeszcze spróbuję. Jadąc autokarem z Frankfurtu do Odessy, zatrzymałem się w Warszawie. Tu poznałem Martę Sztobryn, z którą przetańczyłem prawie trzy lata. Zostaliśmy Mistrzami Polski i dwukrotnie reprezentowaliśmy Polskę na mistrzostwach świata. To dzięki niej jestem dziś w Polsce.

Mieszkasz w naszym kraju od marca 2003, czyli już ponad czternaście lat. Uważasz, że to już Twoje miejsce na całe życie, czy planujesz kiedyś powrót na Ukrainę?

Ja się już czuję Polakiem, bo spędziłem tutaj prawie pół życia. Nie przywiązuję się jednak konkretnie do państwa. Mieszkać można wszędzie, gdzie ma się pracę, rodzinę i czuje się komfortowo, ale generalnie wiążę resztę życia z Warszawą. Tu pracuję i za chwilę otwieram nowy biznes. Będzie to akademia artystyczna dla dzieci, w której będą się uczyć tańca, śpiewu i gry aktorskiej, jak również podstaw akrobatyki. Na zakończenie roku akademickiego będzie wystawiany musical na deskach teatru. Sam miałem okazję tańczyć, śpiewać i grać, a nawet wystąpić w musicalu „Tango Piazzolla” na deskach teatru Rampa, więc „liznąłem” bardzo dużo w tej dziedzinie. Warto dać możliwość i szansę młodemu pokoleniu (dzieciom od 6. roku życia) też tego posmakować. Może ktoś z nich zostanie w przyszłości wielką gwiazdą? Mocno w to wierzę.


Po kilku latach pobytu w Polsce, dołączyłeś na trzy edycje do programu „Taniec z Gwiazdami”, po czym odszedłeś i po ośmiu latach znów wróciłeś. Czym była powodowana tak długa przerwa i co zdecydowało o Twoim powrocie do show?

Po tym jak zatańczyłem w trzech edycjach „Tańca z Gwiazdami” przyjąłem ofertę od stacji Polsat, żeby zaśpiewać w projekcie „Jak oni śpiewają”. Całe życie tańczyłem, a zawsze lubiłem śpiewać, chociaż nigdy nie uczyłem się tego zawodowo. Byłem wtedy młodym człowiekiem, bawiłem się showbiznesem. Postanowiłem więc spróbować swoich sił. A co do przerwy... Przez te osiem lat zajmowałem się innymi rzeczami. Do dzisiaj jestem menedżerem piłkarskim. Zawsze chciałem zostać piłkarzem, ale mój tata, który był profesjonalnym zawodnikiem w młodości, powiedział, że jestem za miękki i nie widział we mnie potencjału. W międzyczasie też urodziła mi się córka, która ma już dziś sześć i pół roku.

W pewnym momencie zatęskniłem jednak za tańcem, porozmawiałem z produkcją Rochstar, otrzymałem ofertę i z ogromną przyjemnością wróciłem w parze z Karoliną Gorczycą. Niestety nie udało nam się dojść daleko. W kolejnej edycji, z Dominiką Gwit, petardą pozytywnej energii, było już dużo lepiej i doszliśmy do ćwierćfinału. Chociaż na początku nie dawano nam dużych szans, Dominika pokazała, że każdy może. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy, uważam ją za wartościową dziewczynę, tak jak i pozostałe moje partnerki.

Niektóre układy i akrobacje w „Tańcu z Gwiazdami” wymagały od Ciebie naprawdę dużo wysiłku. Czy tylko taniec daje Ci siłę fizyczną, czy również inne formy treningu?

Staram się dwa-trzy razy w tygodniu ćwiczyć na siłowni, przede wszystkim dla zdrowia, aby wzmocnić mięśnie kręgosłupa i czworogłowe. Nie robię dużych ciężarów, ponieważ nie jest mi to do niczego potrzebne. Przez to, że tańczę zawodowo już dwadzieścia lat, ciało się zużywa, więc staram się być aktywny na co dzień.

Już po pierwszej edycji „Tańca z Gwiazdami” otrzymałeś różne oferty aktorskie i filmowe, grałeś między innymi w serialu „Niania”. Jak wspominasz przygodę z aktorstwem i czy chciałbyś do niej wrócić?

W „Niani” zagrałem gościnnie ze znakomitymi aktorami, między innymi z Tomaszem Kotem i Agnieszką Dygant. Wspominam to doświadczenie bardzo dobrze. Do „Egzaminu z życia”, pierwszej produkcji z moim udziałem, zaangażowała mnie ówczesna producent firmy FremantleMedia, Jolanta Tobota. Zobaczyła mnie w „Tańcu z Gwiazdami” i postanowiła zaprosić do swojego projektu, w którym wymyśliła rolę tancerza i choreografa Anatolija. To był twardy orzech do zgryzienia, bo jako naturszczyk nie miałem wcześniej żadnego warsztatu aktorskiego. Na planie tego serialu poznałem moją bardzo dobrą koleżankę Patrycję Kazadi. Pojawiłem się też w serialu Polsatu „Tylko miłość” z Edytą Herbuś, z którą też graliśmy parę - byłem choreografem, a ona moją uczennicą. Zatańczyłem również epizod w filmie „Kochaj i tańcz”, polskim odpowiedniku „Step Up”, więc trochę tego było. Jeśli chodzi o warsztat, to po tym jak skończyłem z serialami, zrobiłem kurs aktorski u pani reżyser Teresy Kotlarczyk, więc dzisiaj mogę się już nazwać takim pół-aktorem.

Pojawiają się jakieś nowe propozycje ról?

Od czasu do czasu pojawiają się oferty zagrania w reklamie lub serialu, ale na razie nie było takiej, na którą bym się zdecydował. Natomiast nie zamykam sobie drogi i jestem otwarty na propozycje.


Jako tancerz cały czas masz styczność z muzyką, brałeś też udział w „Jak oni śpiewają”. Jakiej muzyki najbardziej lubisz słuchać na co dzień?

Bardzo różnej. Mam otwarty umysł: lubię pop, bo robię do tej muzyki układy choreograficzne, jazz, różnego rodzaju muzykę latynoamerykańską (salsa, cha-cha, bachata), R’n’B czy soul. Gatunek nie gra dla mnie roli, jeżeli muzyka jest dobra, a zazwyczaj niesie ona jakiś fajny przekaz.

Zamierzasz kontynuować przygodę ze śpiewaniem, rozpoczętą w programie Polsatu?

Nie. Mogę zaśpiewać dla własnej przyjemności (nie wiem czy dla przyjemności innych) w karaoke, ale nie lubię robić pewnych rzeczy na pół gwizdka. Lepiej robić dwie rzeczy dobrze niż robić wszystkiego po trochu, ale słabo.

Jeśli chodzi o to co wychodzi Ci najlepiej czyli taniec, tych stylów tańca jest bardzo wiele. W których czujesz się najmocniejszy?

Mam najwyższą klasę międzynarodową „S” w tańcach latynoamerykańskich i standardowych, ale standardowe skończyłem tańczyć wcześniej i kontynuowałem już tylko latynoamerykańskie. W tym gatunku jestem na pewno specjalistą. Przez kilka lat trenowałem również balet i jazz oraz byłem na warsztatach hip-hopu. Dobry tancerz powinien być wszechstronny i obserwując choreografie różnego gatunku, powinien umieć go odtworzyć.

Mówi się, że taniec uczy panowania nad ciałem i cierpliwości. A czego taniec nauczył Ciebie?

Tańcu poświęciłem ponad połowę mojego życia, ukształtował mój charakter i pomógł mi poznać wielu ciekawych ludzi. Na pewno nauczył mnie pokory, ciężkiej pracy i samodyscypliny.

Nie wszyscy wiedzą, że poza byciem utalentowanym tancerzem jesteś również menedżerem piłkarskim. Czy mógłbyś opowiedzieć coś więcej o tym aspekcie swojego życia?

Jest to typowa praca menedżera piłkarskiego - jeżeli klub potrzebuje zawodnika na konkretną pozycję, a ty masz mu kogoś do zaoferowania, to możesz złożyć ofertę albo mając zawodnika, poszukujesz dla niego lepszego kontraktu. Teraz mam mniej czasu na menedżerowanie, ale mogę się pochwalić, że w tym oknie transferowym udało nam się podpisać z partnerami z Ukrainy zawodowca w Cracovii na pozycji środkowego obrońcy Ołeksija Dytiatjewa, który jest bardzo doświadczonym zawodnikiem, grającym w topowych ukraińskich klubach. Życzę mu wszystkiego dobrego.

Wspomniałeś już o projekcie akademii artystycznej. Czy mógłbyś na zakończenie zdradzić swoje plany na najbliższą przyszłość?

Akademia Artystyczna Arte to takie moje „dziecko”. We wrześniu zaczyna się nowy rok akademicki, właśnie skończyliśmy tworzyć stronę internetową i za chwilę startujemy z kampanią reklamową. Mamy założone portale w mediach społecznościowych, wkrótce opublikujemy informacje o rekrutacji i zapisach. Akademia będzie się znajdowała w dwóch lokalizacjach: jedna na Okęciu przy ulicy Na Skraju 32 w Szkole Argonaut (znakomite miejsce z trzema salami), a druga na Mokotowie w Domu Kultury KADR przy ulicy Rzymowskiego 32. Jak już wspominałem, na koniec roku będziemy wystawiać musical, a na zakończenie półrocza krótkie sceny aktorskie, choreografie i występy muzyczne jako pokaz zdobytych umiejętności.


Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej na temat Żory Korolyova, zajrzyjcie na jego profil na Facebooku i stronę internetową:

środa, 19 lipca 2017

Interview with Chris Brochu

Chris Brochu is an American actor known for his roles in the movies "Lemonade Mouth" and "Soul Surfer" as well as the TV series "The Vampire Diaries". Six years ago he started his career as a singer - in 2015 he released an extended play "Life" and is now working on new singles, which will be released soon. In the interview, Chris is talking about the beginning of his career, musical inspirations and future plans.


Your acting career started in 2007, but your first really significant roles came four years later when you played in "Lemonade Mouth" and "Soul Surfer". When and how did you find out that you want to become an actor? 

I guess you can say I've always been an entertainer. I can't say that I always "wanted" to be an actor, but being an entertainer comes naturally. It allows me to express myself and my feelings in ways I wouldn't have been able to without these outlets. That being said, acting happened by coincidence. My brother, Doug, and sister Kate were both in an improv class and dropping them off and picking them up was a part of my weekly routine on my way to hockey practice. One day practice was cancelled and I got invited to join in on a class. I ended up having a great time and have been following this path for 11 years now.

In "Lemonade Mouth" you played a role of Ray Beech from Lemonade Mouth's rival band Mudslide Crush, who was a sort of a bad guy. Did you enjoy playing a role of a villain? 

I do enjoy playing the "villain". I feel I have an easier time playing a character that is a bit removed from my personal temperance. It allows me to explore and have a bit more fun/freedom in the moment. It also allows me to try and understand the "villian" and why they do what they do. I try and justify their actions in a way that makes them human not just a person making terrible decisions for no apparent reason.

When you "grew up" from being a Disney actor, you became Lucas Parker from "The Vampire Diaries", one of the most popular American TV series. Had you already been a fan of "The Vampire Diaries" before you became a part of this project? What is your favorite memory from set?

I had watched a few episodes of "The Vampire Diaries" but once I started auditioning for the show I decided to watch it regularly. I could see myself on the show and sure enough within the year I was. I would have to say my favorite part of my experience there was making good friends and gaining a lot of loving/supportive fans. They show so much love and are always encouraging me so I try my best to give it back when I meet any in person. My favorite memory from set would have to be the last day of shooting for my character Luke. It was quite the technical scene and I got to work with one of my favorite actors Chris Wood. Great people, great times and a really fun show.


Playing in "Lemonade Mouth" started your adventure with music, which you still continue - in 2015 you released your EP "Life" and this year you released a new single called "Hustle". Your songs can be labelled as acoustic pop rock. How can you describe your main musical influences in lyrics and sound?

It is hard to define but I would say that hip hop, reggae and singer songwriter artists always catch my ear. Hip hop has complex timing in the melody/lyrics and I gravitate to that type of rhythm. Reggae has that feel good "one love" vibe to it that taps into my personal feeling on life and humanity in general and I would say the heart of my music is the singer/songwriter in me. That's where the truth lies. I'm just trying to make sense of the world, using my lyrics and melodies to help myself and others navigate this crazy realm.

You spend a lot of time making music and acting, but I guess you manage to have some time to rest. What are your favorite ways of spending free time?

It ranges from doing absolutely nothing with my lady and/or family to going backpacking out into the wilderness for a couple days to clear my mind and get grounded. I'm either working at 100mph or 0mph haha.

I hope there are more new songs on the way and maybe a full-length album as well. There is also a movie with you called "Baja" coming next year. Can you tell us something more about your plans for the foreseeable future?

Of course! I'm working on a few new singles/music videos that will be released later this year that I'm very excited for people to hear. I'll also be screening "Baja" next month, which I'm looking forward to, and that should be out late this year/early next year. Stay tuned my friends!


If you want to learn more about Chris Brochu and his music, please visit his official website:

Wywiad z Chrisem Brochu

Chris Brochu jest amerykańskim aktorem znanym między innymi z filmów „Lemoniada Gada” i „Surferka z charakterem” oraz serialu „Pamiętniki wampirów”. Od kilku lat robi też karierę jako piosenkarz - w 2015 nagrał EP-kę „Life”, a obecnie pracuje nad kolejnymi utworami, które już wkrótce ujrzą światło dzienne. W wywiadzie Chris opowiada między innymi o początkach swojej kariery, muzycznych inspiracjach oraz planach na przyszłość.


Twoja kariera aktorska zaczęła się w 2007, ale pierwsze ważniejsze role pojawiły się cztery lata później, gdy zagrałeś w filmach „Lemoniada Gada” i „Surferka z charakterem”. Kiedy i w jaki sposób odkryłeś, że chcesz zostać aktorem?

Można powiedzieć, że od zawsze lubiłem zabawiać ludzi. Nie było tak, że zawsze „chciałem” być aktorem, traktowałem to po prostu jako coś naturalnego. Bycie komikiem pozwala mi w charakterystyczny sposób wyrażać siebie i moje uczucia. Mając to na uwadze, aktorstwo pojawiło się w moim życiu właściwie przez przypadek. Mój brat Doug i siostra Kate chodzili na lekcje improwizacji, a ja co tydzień podrzucałem ich na te zajęcia w drodze na trening hokeja i odbierałem po nim. Pewnego dnia nie miałem akurat swoich zajęć, więc zostałem zaproszony na ich lekcje i bardzo miło spędziłem czas. Wtedy stwierdziłem, że też pójdę w aktorstwo i podążam tą ścieżką już 11 lat.

W „Lemoniada Gada” zagrałeś rolę Raya Beecha z rywalizującej z tytułową kapelą grupy Mudslide Crush, a zatem swego rodzaju typa spod ciemnej gwiazdy. Podobała Ci się rola czarnego charakteru?

Lubię grać czarne charaktery. Myślę, że o wiele łatwiej jest mi grać postać, która różni się od mojego własnego usposobienia. Takie role są dla mnie odkrywcze, dają poczucie wolności i dużo frajdy. Pozwalają mi wejść w skórę tej „złej osoby”, zrozumieć ją i motywy jej działania. Staram się usprawiedliwiać ich zachowania w taki sposób, aby pokazać ich ludzki charakter. To nie jest przecież tak, że bez konkretnego powodu podejmują podłe decyzje.

Kiedy już „wyrosłeś” z bycia disneyowskim aktorem, zostałeś Lucasem Parkerem z „Pamiętników wampirów”, jednego z najpopularniejszych amerykańskich seriali. Byłeś już fanem serialu zanim do niego dołączyłeś? Jakie jest Twoje ulubione wspomnienie z planu?

Miałem okazję już wcześniej obejrzeć kilka odcinków „Pamiętników z wampirów”, ale dopiero gdy zacząłem ubiegać się o rolę, postanowiłem oglądać ten serial regularnie. Czułem, że nadaję się do tego show i zgodnie z moim przewidywaniem w ciągu roku udało mi się dołączyć do obsady. Z całą pewnością najlepszą częścią tego doświadczenia było znalezienie świetnych przyjaciół i zdobycie wielu wiernych fanów. Okazują mi dużo wsparcia i dają świetny doping, więc staram się robić wszystko, aby się im odwdzięczyć podczas wspólnych spotkań. Moim ulubionym wspomnieniem z planu jest ostatni dzień nagrywania ujęć z granym przeze mnie Luke'iem. To była bardzo techniczna scena i miałem szansę pracować z jednym z moich ulubionych aktorów, Chrisem Woodem. Wspaniali ludzie, wspaniały czas i bardzo fajny serial.


Rola w „Lemoniada Gada” rozpoczęła Twoją przygodę z muzyką, którą nadal kontynuujesz - w 2015 ukazała się Twoja EP-ka „Life”, a w tym roku wydałeś nowy singiel „Hustle”. Twoje piosenki są zaliczane do akustycznego pop rocka. Jak mógłbyś opisać swoje główne muzyczne punkty odniesienia, jeśli chodzi o teksty i brzmienie?

Trudno jednoznacznie zdefiniować te wpływy. Powiedziałbym, że hip-hop, reggae i piosenkarze sami piszący teksty zawsze zwracają moją uwagę. Hip-hop ma idealny timing w melodii i tekście, fascynuje mnie taki rodzaj rytmu. Reggae ma z kolei ten przyjemny klimacik „one love”, który generalnie wpisuje się w moje postrzeganie życia i ludzi. Można powiedzieć, że sercem mojej muzyki jest ten piosenkarz/tekściarz, który we mnie siedzi. W nim też jest cała prawda. Staram się odkryć sens świata - korzystam z tekstów i melodii, aby pomóc sobie i innym odnaleźć się w tym szalonym królestwie.

Spędzasz dużo czasu tworząc muzykę i grając, ale domyślam się, że udaje Ci się znaleźć jakiś moment na odpoczynek. Jakie są Twoje ulubione sposoby na spędzanie wolnego czasu?

Różnie z tym bywa - od nie robienia zupełnie nic z moją dziewczyną i/lub rodziną, aż do podróżowania z plecakiem w dziczy przez kilka dni, aby oczyścić umysł i zejść na ziemię. Pracuję albo z prędkością 100 mil na godzinę albo zerową haha.

Mam nadzieję, że w drodze są kolejne nowe piosenki, a może i album długogrający. W przyszłym roku ma się z kolei pojawić film „Baja” z Twoim udzałem. Czy mógłbyś powiedzieć coś więcej o swoich planach na najbliższą przyszłość?

Oczywiście! Pracuję nad kilkoma nowymi singlami i teledyskami, które pojawią się jeszcze w tym roku. Nie mogę się doczekać kiedy ludzie je usłyszą. W przyszłym miesiącu wybieram się na przedpremierowy pokaz „Baja”, na co również czekam z niecierpliwością. Film powinien pojawić się w kinach pod koniec roku lub na początku przyszłego. Tak więc bądźcie czujni, koledzy!


Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej na temat Chrisa Brochu i jego muzyki, zapraszam na jego oficjalną stronę:
http://www.ctothemb.com/