niedziela, 22 kwietnia 2018

Rozmowa z Patrykiem Tomaszewskim

Patryk Tomaszewski jest 26-letnim modelem i młodym przedsiębiorcą z Lublina. Ukończył prawo kanoniczne na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, a obecnie studiuje na tej uczelni prawo. W tym roku jako Manhunt Poland będzie reprezentował Polskę na międzynarodowym konkursie piękności Manhunt International, jest również twarzą dwóch marek modowych: Kruk’s Different i Club Conesera. W wywiadzie Patryk opowiada między innymi o początkach swojej przygody z modelingiem, zainteresowaniu tańcem i motoryzacją oraz przygotowaniach do konkursu Manhunt International.

(Foto: Rafał Bil)

Właśnie zostałeś ogłoszony Manhuntem Poland 2018, polskim delegatem na konkurs Manhunt International. Jak dowiedziałeś się o tej inicjatywie i co sprawiło, że postanowiłeś wziąć w niej udział?

Wszelkie informacje, jakie dostałem, pochodziły tak naprawdę z konta na MaxModels. Zgłosił się do mnie Jarek Załęgowski i powiadomił mnie o tym, że ekipa portalu „Z archiwum Miss” wytypowała mnie jako delegata Polski na konkurs Manhunt International. Na początku wydawało mi się to nie do końca prawdopodobne. Myślałem, że nie tak to się z reguły odbywa. Po uzyskaniu większej ilości informacji i rozmowach z organizatorem to wszystko nabrało jednak kolorytu. Niedługo spotykam się też z delegatami z poprzednich lat.

Wiesz już mniej więcej, co zamierzasz zaprezentować na wyborach Manhunt International?

Jeszcze nie wiem do końca, co pokażemy. Odrzuciliśmy plany, aby wystąpić na scenie w stroju wojskowym, pójdziemy raczej w kierunku historii. Na razie skupiam się na budowaniu sylwetki, bo mam jeszcze troszeczkę do podciągnięcia. Oczywiście nie zamierzam przesadzać, ale musi to mieć ręce i nogi.

Jakie są Twoje największe atuty, które mogą się przydać w konkursie?

Wydaje mi się, że nie podchodzę do tego konkursu zbyt emocjonalnie. Potrafię się odnaleźć w trudnych sytuacjach i postaram się wykazać swoją dojrzałością. Wizerunek nie jest najgorszy - da się nad nim popracować, a zawsze mogę nadrobić obyciem.

Śledziłeś wcześniej konkursy piękności?

Nigdy nie śledziłem tego typu rzeczy. Jeśli zaś chodzi o modeling, bardziej byłem wypychany przez rodziców czy znajomych. Dotychczas traktowałem to tylko hobbystycznie. Starałem się zadbać o swoją przyszłość w trochę inny sposób niż tylko i wyłącznie wizerunkiem.

Od kilku lat bierzesz jednak udział w różnego rodzaju sesjach zdjęciowych i kampaniach reklamowych. Jak zaczęła się ta przygoda ze światem mody?

Głównie za namową mamy. Bardzo chciała, abym coś z tym zrobił, bo głupio byłoby zmarnować szansę. Też dzięki przyjacielowi Marcinowi, który był w agencji MagMar Models w Lublinie i zapoznał mnie z dziewczynami z agencji. Wtedy pierwszy raz zetknąłem się z pokazami i modą. Jeżeli zaś chodzi o zainteresowanie ubraniami i wizerunkiem, to było ono od zawsze. Mama zawsze lubiła mnie ubrać w trochę inny sposób, dzięki czemu weszło mi to w krew.

Jesteś między innymi twarzą polskiej marki garniturów Kruk’s Different.

Jeśli chodzi o Kruk’s Different, jestem ich twarzą od dobrych kilku lat. Jestem również twarzą marki Club Conesera, rodzinnej firmy z Lubartowa. Póki co współpracuję głównie z tymi dwiema firmami.


Skończyłeś prawo kanoniczne na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, obecnie studiujesz na ten uczelni prawo. Prawnicy znani są ze swojej dbałości o ubiór i wizerunek. Czy obrany kierunek studiów miał też wpływ na Twoje wyczucie stylu?

Może dzięki temu polubiłem noszenie się w bardziej smartowych ubiorach, trochę też zacząłem korzystać z casualu i czuć się swobodniej w takim wydaniu. Dominik, który jest brand managerem Clubu Conesera, powiedział mi, że w garniturze można chodzić na co dzień. Kiedyś to było normalnie, że ludzie chodzili po ulicy w garniturach. Stwierdził, że im więcej będę go nosił, tym więcej nabiorę luzu i smaku w kreowaniu zestawień krawatów, marynarek, koszul, spodni i fajnych kamizelek. W takich kreacjach naprawdę można się fajnie odnaleźć. Co prawda nasze społeczeństwo nie jest może jeszcze przygotowane do tego, żeby za każdym razem tak się „odpicować”, ale jeśli chodzi o prawo, jest to jak najbardziej na miejscu.

W Polsce modeling nadal kojarzy się głównie z kobietami, a mężczyźni w tej branży należą do mniejszości. Nie bałeś się ostracyzmu ze strony kolegów z powodu zamiłowania do mody i nietypowego ubioru?

Koledzy wytykali mi mój wizerunek już na etapie podstawówki. Dopiero w gimnazjum i liceum porozmawiałem z niektórymi osobami i otwarcie powiedziały mi, że mój styl ubioru w niektórych momentach wzbudzał ich zazdrość. Wtedy nie było to zbyt miłe, ale teraz nie przejmuję się już takimi drobiazgami.

W świecie mody jest wiele ekscentrycznych osób i wyróżniających się osobowości. Miałeś kiedyś jakąś sytuację, która wzbudziła Twoje szczególne zdziwienie?

Jestem osobą mocno tolerancyjną i nie ważne jak kontrowersyjna jest dana osobowość, staram się ją zrozumieć. Bardzo mocno idę teraz w kierunku rozwoju osobistego i spotykanie takich ludzi jest dla mnie ciekawym doświadczeniem. Na pewno nie wytykam takich osób palcami, ponieważ sam kiedyś byłem wytykany i jestem świadomy, co się wtedy czuje.

A sam jesteś otwarty na jakieś bardziej kontrowersyjne sesje zdjęciowe? Dotychczas były to głównie eleganckie modowe ujęcia.

Jestem otwarty na propozycje. Nie wiem jak bardzo mogłoby to być kontrowersyjne, ale nie boję się wyzwań i chętnie zgodziłbym się na coś innego.

Masz jakiś swój modowy autorytet czy raczej starasz się iść własną drogą?

Raczej jest to moja własna droga, ewentualnie sugestie ze strony mamy. Mama zawsze interesowała się modą, miała kilka swoich sklepów odzieżowych, dopóki nie pojawiły się w Lublinie sieci i galerie handlowe. Swego czasu te sklepy cieszyły się jednak dużą popularnością. Nie ukrywam, że mama ma bardzo fajny gust.

Czyli to mama jest Twoją mentorką, jeśli chodzi o modę?

Kiedyś mocniej się nią wspierałem, ale teraz mam już tyle własnej wiedzy, że staram się kierować własnym gustem.


Półtora roku temu wystąpiłeś w filmie krótkometrażowym promującym markę Kruk’s Different. Nie myślałeś nigdy, żeby ze swoją prezencją i fotogenicznością spróbować sił w aktorstwie?

W tym momencie przede wszystkim jestem zaangażowany w pracę w firmie. Wybrałem pasywny dochód, ponieważ widzę jak jesteśmy mało świadomi jako Polacy. Mój tato po dziś dzień ciężko pracuje za granicą, aby zarobić na utrzymanie swojej rodziny, której nie widzi przez większość czasu. Sądzę, że to była jedna z mocniejszych rzeczy, która zmotywowała mnie do tego, aby uniknąć takowej sytuacji w przyszłości. Dla mnie ważne jest to, żeby zapracować sobie na przyszłość tak, abym nie martwił się o pieniądze, kiedy pojawią się rodzina, wyjazdy czy nieoczekiwane wydatki. Nie myślałem więc o rozpoczynaniu przygody z aktorstwem. W pierwszej kolejności chcę się zabezpieczyć finansowo na przyszłość, potem zacznę spełniać swoje pasje: motoryzację, modeling czy nawet aktorstwo.

Wspomniałeś o pasji do motoryzacji. Od dziecka miałeś ciągoty do samochodów?

Zdecydowanie od dziecka! Po części zarazili mnie tym rodzice, bo kiedyś bardzo dużo podróżowali autami. Nawet jak jeździliśmy gdzieś w odwiedziny, to po przywitaniu się wracałem do samochodu i udawałem, że jeżdżę. W wieku dwunastu-trzynastu lat sam prowadziłem auto… Po podwórku! (śmiech) Od dzieciaka byłem też zafascynowany motocyklami. Pierwszą motorynkę dostałem od dziadzia w wieku sześciu lat. Kiedy tylko mogłem, od razu zrobiłem kartę motorowerową i zakupiłem pierwszy skuter, a na osiemnastkę odebrałem prawo jazdy na samochód. Jeżeli chodzi o prawo jazdy na motocykl, zaprzestałem, bo stwierdziłem, że jeszcze nie czas. Bardzo lubię motocykle i napewno w przyszłości będę mieć wymarzonego BMW GS 1200 i podróżować po świecie.

Finał konkursu Manhunt International w tym roku odbędzie się w Wietnamie. Miałeś już okazję podróżować poza Europę? Gdzie najdalej udało Ci się zawędrować?

Byłem we Włoszech, na Sycylii, w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Hiszpanii, jak byłem dzieckiem to też we Francji, ale poza Europą tylko na wakacjach z rodzicami w Tunezji. Nie wspominam jednak tego zbyt dobrze. Mam nadzieję, że Wietnam będzie ciekawszy i życzliwszy.

A jakiej muzyki słucha nowy Manhunt Poland?

Muzyka zawsze mi towarzyszyła. Nie ukrywam, że jak na polskiego chłopaka przystało lubię disco polo i się z tym nie kryję. Lubię też sięgać do rocka i ponadczasowych kawałków z lat 70. i 80. Uważam, że twórczość muzyczna z tamtych lat była znacznie ciekawsza. Bardzo lubię też tańczyć. Zostałem wychowany w takim duchu, że kobieta powinna być do tańca i do różańca. Przynajmniej w moim przypadku tak musi być. Żeby dogadać się z kobietą, muszę dogadywać się z nią w tańcu, zresztą tak to wygląda w przypadku moich rodziców (śmiech). Już w zerówce chodziłem na taniec ludowy, potem taniec towarzyski, przelotnie też jazz czy salsa.

Odnosiłeś w tańcu jakieś większe sukcesy? Zajmowałeś się tym profesjonalnie?

Nigdy nie miałem ambicji, żeby zostać profesjonalnym tancerzem. Zauważyłem też, że niektóre osoby, które profesjonalnie zajmowały się tańcem towarzyskim, nie potrafiły się ruszać, gdy nie miały przygotowanej choreografii. Ja staram się odnaleźć w każdym rytmie, przynajmniej jeśli chodzi o podstawowe kroki. Tańczę tak, jak mi serce podpowiada... To chyba rodzinne (śmiech).


Taniec to sport, a sport przyda się w budowaniu sylwetki na konkurs. Jaką rolę odgrywa on w Twoim codziennym życiu?

Obecnie trochę zaniechałem uprawiania sportu, ale teraz wróciłem na siłownię, aby odbudować sylwetkę. Czasami mieszam to ze squashem. Zaczyna się też sezon na rower, więc będę z tego korzystać.

Cały czas mieszkasz w Lublinie, gdzie jak wspomniałem studiujesz prawo. Nie myślałeś o tym, żeby przenieść się do stolicy?

Kiedyś o tym myślałem, ale obecnie zajmuję się swoim biznesem, który daje mi możliwość zarabiania praktycznie na całym świecie, działając lokalnie, więc nie muszę być w Warszawie, by zarabiać na tym rynku. Nie zamierzam przeprowadzać się do stolicy, bo warszawiacy żyją w biegu. Co prawda są tam duże możliwości rozwoju, ale i tak uważam, że obecnie obrałem dobry kierunek. W Lublinie stworzyłem sobie bardzo korzystne środowisko. Mieszkam tylko kilometr od uczelni i współpracuję z bardzo szybko rozwijającymi się osobami. Sami stwarzamy sobie warunki wspierające rozwój i podnosimy sobie nawzajem poprzeczki. Może żyje się tu trochę „wolniej”, ale myślę, że dzięki temu mam z nimi bardziej rodzinne relacje.

Cały czas rozwijasz się na różnych polach - studia, biznes, moda... Jak wyobrażasz sobie swoje życie za kilka lat?

Na pewno widzę się w Polsce, w Lublinie, bo nigdy nie chciałem z tego kraju uciekać. W ciągu najbliższych kilku lat moim celem jest mieć własne mieszkanie. Cały czas się rozwijam, więc będę bogatszy mentalnie i finansowo. Aktualnie buduję swoją niezależność finansową właśnie z myślą o przyszłości z niesamowitymi osobami, z którymi łączy mnie wspólny cel. Miłość, zdrowie i rodzina są dla mnie najważniejsze, ale mam też świadomośc tego, że żyjemy w czasach, gdzie pieniądz potrafi ułatwić życie. Dlatego też nie chcę dopuścić do sytuacji, jaką miałem ja jako dziecko, gdzie mój tato był zmuszony do zostawienia swojej rodziny, aby zarobić na jej utrzymanie.


Jeżeli chcecie śledzić przygotowania Patryka Tomaszewskiego do konkursu Manhunt International, zachęcam do obserwowania strony Manhunt Poland na Facebooku:
https://www.facebook.com/ManhuntPoland/

środa, 18 kwietnia 2018

Interview with Jesus Luz

Jesus Luz is a Brazilian DJ who performed in prestigious clubs in Lisbon, Vienna, Ibiza and Corsica and shared the stage with DJ Tiesto, Benny Benassi and Paul Oakenfold. Previously he worked as a model for Dolce & Gabbana and Pepe Jeans. He also appeared in music videos for "Celebration" by Madonna and "Caliente" by Inna and TV series "Aquele Beijo" and "Guerra dos Sexos". In the interview, Jesus is talking about his memories from modeling, his work as a DJ, favourite sports and plans for the future.


You started your career as a model in 2005 when you joined a modeling agency 40 Graus Models. How did you become interested in modeling?

I was very young and I saw the opportunity to work as a model when I got 17 years old. Many good friends inspired me and pushed me to start my modelling career. It was a start to my acting career and my DJ life.

Throughout your career as a model you worked for Dolce & Gabbana and Pepe Jeans, appeared on the cover of "L'Officiel Hommes" and walked in Milan Fashion Week. Was it difficult or a bit stressful for you to work with such professionals and big names?

It was an amazing challenge! I loved it and I have great moments on my heart.

You have been working as a DJ for nine years and performed in the best nightclubs in Ibiza, Corsica, London, Vienna and many more. Why did you decide to become a professional DJ and what is the most exciting thing about this job for you?

I decided to become professional during Madonna’s tour. I start to "play" with Paul Oakenfold on her stage! Then I got the taste of being there sharing happiness and music with people, it was a matter of time to start my own tour.

As a DJ you had an opportunity to attend a lot of parties and events. What was the craziest and wildest party you have ever attended?

For sure Beatpatrol Festival in Vienna.


You are from Brazil and spent most of your life in Rio de Janeiro. What typical personality traits of Brazilian do you have and what do you like most about your hometown?

I’m very warm with people, I have a big heart and an open mind. I think this is the Brazilian vibe on me. I love the perfect weather and the food from here.

I know that you like skydiving and swimming a lot and you love spending time on the beach. Can you tell us something more about your favourite sports and free time activities?

I really love skydiving! It’s my therapy and I think everybody should try it at least one time in life!

In February 2018 you released your remix of "Mas Que Nada" by Sergio Mendes and performed some gigs in Brazil during Carnaval Tour. What can we expect from you in the foreseeable future?

Now I will focus on my acting career and keep my DJ tour flowing as usual!


If you want to learn more about Jesus Luz and his music, please visit his official website:

Wywiad z Jesusem Luzem

Jesus Luz jest brazylijskim DJ-em, który występował między innymi w prestiżowych klubach w Lizbonie, Wiedniu, na Ibizie i Korsyce oraz dzielił scenę z DJ-em Tiesto, Bennym Benassim i Paulem Oakenfoldem. Wcześniej pracował jako model dla Dolce & Gabbana i Pepe Jeans. Wystąpił też w teledyskach do „Celebration” Madonny i „Caliente” Inny oraz pojawił się w serialach „Aquele Beijo” i „Guerra dos Sexos”. W wywiadzie Jesus dzieli się wspomnieniami dotyczącymi kariery w modelingu oraz opowiada o pracy DJ-a, ulubionych sportach i planach na przyszłość.


Zacząłeś swoją karierę jako model w 2005, kiedy to dołączyłeś do agencji modelingowej 40 Graus Models. Jak w ogóle zainteresowałeś się modelingiem?

Kiedy zobaczyłem dla siebie szansę pracy jako model, byłem bardzo młody, miałem 17 lat. Wielu dobrych kumpli zainspirowało mnie i wypychało do tego, abym zaczął karierę w modelingu. To był zarazem klucz do mojej kariery aktorskiej i życia jako DJ.

W czasie swojej kariery jako model pracowałeś dla Dolce & Gabbana i Pepe Jeans, pojawiłeś się na okładce „L'Officiel Hommes” i szedłeś w pokazach na Milan Fashion Weeku. Czy nie było dla Ciebie trudne czy nieco stresujące pracować dla tak wielkich nazwisk i profesjonalistów?

To było niesamowite wyzwanie! Uwielbiałem to i wiele wspaniałych momentów pozostało mi w sercu.

Pracujesz jako DJ już od dziewięciu lat, występowałeś w najlepszych klubach nocnych na Ibizie, Korsyce, w Londynie, Wiedniu i wielu innych miastach. Dlaczego postanowiłeś zostać profesjonalnym DJ-em i co najbardziej ekscytuje Cię w tej pracy?

Postanowiłem zostać profesjonalistą w tej dziedzinie w czasie trasy koncertowej Madonny. Zacząłem „grać” z Paulem Oakenfoldem na jej scenie! Wtedy poczułem smak scenicznych występów i dzielenia się z ludźmi radością i muzyką. Rozpoczęcie własnej trasy stało się już wówczas kwestią czasu.

Jako DJ miałeś szansę brać udział w wielu imprezach i wydarzeniach muzycznych. Jaka była najbardziej szalona i najdziksza impreza, na której kiedykolwiek byłeś?

Zdecydowanie Beatpatrol Festival w Wiedniu.


Pochodzisz z Brazylii i większość swojego życia spędziłeś w Rio de Janeiro. Jakie masz w sobie typowe cechy Brazylijczyka i co najbardziej podoba Ci się w Twoim rodzinnym mieście?

Jestem bardzo ciepły w relacjach z ludźmi, mam otwarty umysł i wielkie serce. Myślę, że to właśnie jest ten brazylijski element we mnie. Uwielbiam idealną pogodę i jedzenie z tej okolicy.

Wiem, że bardzo lubisz spadochroniarstwo i pływanie oraz uwielbiasz spędzać czas na plaży. Czy mógłbyś opowiedzieć coś więcej o Twoich ulubionych sportach i aktywnościach w wolnym czasie?

Naprawdę kocham skakać ze spadochronem! To dla mnie jak terapia i myślę, że każdy powinien tego spróbować przynajmniej raz w życiu!

W lutym 2018 ukazał się Twój remix utworu „Mas Que Nada” Sergio Mendesa i miałeś kilka koncertów w Brazylii w ramach Carnaval Tour. Czego możemy się od Ciebie spodziewać w najbliższej przyszłości?

Teraz skupię się na mojej karierze aktorskiej i jak zwykle będę kontynuować moją DJ-ską trasę!


Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na temat Jesusa Luza i jego muzyki, zajrzyjcie na jego oficjalną stronę:

wtorek, 17 kwietnia 2018

Rozmowa z Mateuszem Śniechowskim

Mateusz Śniechowski jest pochodzącym z Goleniowa piosenkarzem, tekściarzem, producentem muzycznym i multiinstrumentalistą - umie grać na skrzypcach, pianinie, gitarze i perkusji. Występował między innymi na Young Stars Festival 2015 i był supportem Cody’ego Simpsona na jego koncercie w warszawskim Palladium. Obecnie w ramach akcji charytatywnej „Śniechu i Shawn grają dla dzieci” publikuje covery piosenek Shawna Mendesa i nowy autorski utwór. Zwieńczeniem akcji będzie koncert, na którym będą zbierane pieniądze na dom dziecka. W wywiadzie Mateusz opowiada między innymi o początkach swojej muzycznej przygody, spotkaniu z Codym Simpsonem, charytatywnym koncercie i planach na przyszłość.


Swoją przygodę z muzyką zacząłeś już w wieku pięciu lat i to w dość nietypowych okolicznościach. Mógłbyś opowiedzieć coś więcej o tych swoich początkach?

Jako dziecko dostałem w prezencie na mikołajki zabawkowe pianinko - bardzo krótkie, mające ze dwie oktawy i nie trzymające tonacji. Pewnego dnia w telewizji leciała reklama kleju do zapraw Atlas z melodią „Ody do radości”. Wziąłem pianinko, usiadłem przed telewizorem i zacząłem to grać ze słuchu. Nikt z mojej rodziny nigdy nie miał talentu muzycznego. Rodzice nie wiedzieli, co się dzieje. Stwierdzili, że poślą mnie do szkoły muzycznej na skrzypce, chociaż walczyłem o pianino.

Wcześniej, jak miałem cztery lata, byłem bardzo chory, dostałem zapalenia uszu i bębenki mocno mi nabrzmiały, trzeba je było przebić. Istniało ryzyko, że utracę jakiś procent słuchu, jeśli nie cały. A teraz jestem producentem muzycznym i reżyserem dźwięku, co wymaga słuchu idealnego. Po prostu udało mi się wtedy oszukać przeznaczenie!

Jak wyglądały Twoje pierwsze próby pisarskie?

Nie były najlepsze, jak wszystkie pierwsze próby. Nawet ostatnio słuchałem tej piosenki. Miałem wtedy ze dwanaście-trzynaście lat. Rodzice stawiali bardziej na naukę niż muzykę - podstawówkę i gimnazjum kończyłem jako najlepszy uczeń szkoły. Myślę, że mam talent do pisania melodii, a tego za bardzo nie da się nauczyć. Sam również komponuję, nagrywam instrumenty i robię aranże. Natomiast jeśli mówimy o tekstach, są one w moim przypadku mocno wypracowane. Musiałem po prostu niesamowicie dużo czytać, uczyć się sposobu dobierania najlepszych i najbardziej odpowiednich słów, żeby wszystko dobrze brzmiało. Mam nadzieję, że teraz jest już całkiem nieźle.

Wspomniałeś, że zacząłeś grać w przypływie nagłego natchnienia. Na ile Twoje obecne umiejętności są efektem talentu, a na ile ciężkiej pracy?

Jestem zdania, że nieważne ile masz w sobie talentu i tak potrzebujesz przynajmniej 90% pracy, żeby cokolwiek zrobić i zdziałać. Nigdy nie należy spoczywać na laurach i polegać tylko na talencie. Słuchałem nagrań Ariany Grande z dzieciństwa - to była tragedia, Taylor Swift śpiewała o wiele lepiej. A teraz obie są na podobnym poziomie, jeśli Ariana nie jest nawet wokalnie trochę lepsza. Techniki można się nauczyć, wrażliwość muzyczna przychodzi z wiekiem, ale trzeba też mieć te 5-10% z natury - przede wszystkim słuch.


Sześć lat temu zacząłeś zamieszczać swoje filmiki na Youtubie, co dało Ci dużą ilość fanów. Skąd pojawił się u Ciebie pomysł, żeby zaprezentować swoją twórczość światu?

Ja nazywam tych ludzi odbiorcami, bo „fani” tworzą dystans, a to przecież są ludzie tacy jak wszyscy. Sam też jestem fanem np. Eda Sheerana czy Shawna Mendesa. Gdy miałem 15 lat, zacząłem chodzić na lekcje śpiewu i pisać bardziej dojrzałe i ambitniejsze piosenki. Coraz lepiej szła mi produkcja muzyki, więc stwierdziłem, że może warto by te utwory gdzieś pokazać. Najpierw musiałem jednak poczekać aż głos ułoży mi się po mutacji. Inspiracją do moich ówczesnych utworów były doświadczenia miłosne. Pierwsza fajniejsza piosenka powstała, kiedy się zakochałem. To ją jako pierwszą wrzuciłem na Youtube’a. Aktualnie nie ma jej już na kanale, ale może kiedyś znajdzie się na płycie.

Nie ma jej, bo się jej wstydzisz po latach?

Nie ma jej, bo była kilka poziomów… wcześniej. Chciałbym ją jeszcze kiedyś nagrać, ale nie w formie, w której istniała. Miała nienajgorszy odbiór jak na pierwszą piosenkę. Potem przyszedł rok 2015 i okazał się przełomowy. Wrzuciłem wtedy piosenkę „Powiedz mi”, która ma najlepszy odbiór ze wszystkich moich autorskich utworów (31 tysięcy wyświetleń). Nagrałem też z Aleks cover piosenki z „Krainy lodu” „Miłość stanęła w drzwiach” i uzyskał on ponad 300 tysięcy. Na portalu MyMusic miał chyba 6 tysięcy lajków i stał się moją przepustką do Young Stars Festival oraz supportu przed Codym Simpsonem. Mój ówczesny menedżer Mateusz Kucharczyk, którego serdecznie pozdrawiam, napisał do menedżera Cody’ego. Posłuchał sobie moich nagrań na Youtubie i usłyszał je też Cody, bo musiał się zgodzić. Support przed Codym to był mój pierwszy wielki występ, do tego przed pełnym Palladium.

Jak Cię odebrano? Supporty nie zawsze są doceniane.

O dziwo, było wspaniale! Wszyscy bardzo się zaangażowali. Jak chciałem, żeby ze mną śpiewali, to śpiewali. Zrobiłem też sobie zdjęcie z publicznością. Powiedziałem, żeby zapalili telefony, a potem szukali siebie na Instagramie. Obiecałem, że wszystkich oznaczę. Niestety muszę się przyznać, że nie zdołałem wszystkich odnaleźć, ale próbowałem (śmiech).

A jak wspominasz spotkanie z Codym za kulisami Palladium?

Szczerze mówiąc, mieliśmy wszyscy osobne garderoby, każdy supportujący i Cody z zespołem. To był w sumie taki minifestiwal - oprócz mnie jako support wystąpiło dwóch chłopaków ze Stanów. Tylko ja byłem polskim przedstawicielem. Z chłopakami gadałem trochę dłużej, natomiast z Codym zamieniłem tylko ze trzy zdania. Był bardzo uprzejmy, wyraził uznanie dla moich nagrań i zrobiliśmy sobie wspólną fotkę. Potem ja pobiegłem grać, a on się przygotowywać.


Nagrałeś polską wersję utworu „No Promises”, teraz ukazała się polska wersja „Treat You Better” w Twoim wykonaniu. Jak wygląda proces tłumaczenia tych piosenek - skupiasz się bardziej na znaczeniu czy rytmie?

Pół na pół. Jeżeli coś nie zabrzmi na tyle dobrze, żebym był z tego dumny, to w ogóle tego nie nagrywam. Staram się tłumaczyć tak mocno literacko jak się da, jednocześnie zachowując sens. Bardzo ważny jest dla mnie rytm. W Shawnie miałem pewien problem. Nie mogłem zaśpiewać jednego momentu w mostku. W oryginale była tam samogłoska „e”, a u mnie „i”. Na „i” bardzo ciężko śpiewać góry. Ostatecznie zamieniłem wyrazy i zabrzmiało nawet lepiej. Wiem, że niektórzy tłumaczą piosenki bardzo dosłownie i średnio mi się to podoba. Jeżeli przy zachowaniu rytmu nie da się uzyskać odpowiednio literackiego brzmienia, to nie podejmuję się tłumaczeń.

Sam zajmujesz się całością pracy nad utworami?

Tak. Sam piszę tekst, buduję aranż, opracowuję wszystkie instrumenty w programie muzycznym i nagrywam wokal, a następnie robię mix i mastering. Oprócz tego, że pracuję dla siebie, mam też studio nagraniowe w Warszawie. Ludzie często przychodzą tam nagrywać covery. Skomponowałem także kilka piosenek na najnowszą płytę Remo. W internecie dostępne są już do niektórych teledyski.

Nie myślałeś o tym, żeby podpisać kontrakt z jakąś wytwórnią płytową?

Myślałem, ale nie jestem do końca przekonany. Żyjemy w czasach, gdy każdy może domowymi sposobami stworzyć piosenkę o brzmieniu zbliżonym do światowych standardów. Samodzielnie można znaleźć producenta, tekściarza czy kompozytora. Kiedyś trzeba było wszystko organizować za pośrednictwem wytwórni. Aktualnie, gdy często sam pracujesz na sukces swojej marki, jedyne czego potrzebujesz, to dystrybucja i ewentualnie menedżer.

Obecnie prowadzisz akcję „Śniechu i Shawn grają dla dzieci”, której celem jest zbiórka charytatywna na rzecz domu dziecka. Czy mógłbyś opowiedzieć coś więcej o tej inicjatywie?

Zbiórka charytatywna odbędzie się na zakończenie akcji podczas specjalnego koncertu. Ciało tego projektu stanowi nagranie trzech coverów Shawna Mendesa, a następnie autorskiej piosenki. W międzyczasie publikowane są też reportaże z planu o tym, jak wyglądają zdjęcia i nagrywanie wokali. Współpracujemy z wieloma partnerami, między innymi oficjalną grupą polskich fanów Shawna Mendesa. Na mojej grupie Śniechunators jest masa konkursów, w których można wygrać kubki i inne gadżety. Na fanpage’u można wygrać nagranie w studiu nagraniowym, a na grupie fanów Shawna można się zgłosić i wziąć udział w nagraniach do następnego teledysku.

Wszystkie covery i piosenki autorskie zaśpiewam na koncercie. Zaśpiewają również zaproszeni goście. Podczas występu będą zbierane fundusze, które w całości przekażemy domowi dziecka. Przeznaczenie zbiórki wybraliśmy razem z odbiorcami na mojej oficjalnej grupie. Dla nich zawsze wszystko wcześniej udostępniam, robię live’y w poniedziałki, „Szczerą noc” w piątki i różne konkursy.

Do Twoich coverów i autorskiego utworu powstaną też teledyski. Sam się nimi zajmujesz, czy masz kogoś do pomocy?

Ja piszę scenariusze, robię wszystko, jeżeli chodzi o audio, natomiast przy operatorce i produkcji współpracuję z WOODLAND VISION. Bardzo profesjonalnie podchodzą do sprawy - na samym planie zdjęciowym spędziliśmy 13 godzin. Potem wspólnie z Piotrkiem Kosmalskim pracowałem nad montażem teledysku. Zajęło nam to trzy dni, ale warto było, bo wyszedł majstersztyk. Reportaże z planu przygotowuję sam.

Wspomniałeś, że zwieńczeniem projektu będzie premiera autorskiej piosenki. O czym będzie opowiadać?

Teledysk będziemy kręcili w okolicach Szczecina, akurat ten z inną ekipą. Chcę tam też ująć moją rodzinną miejscowość i miejsca, które lubię i do których wracam. Pracujemy nad fabułą, piosenkę mam wstępnie wybraną. Nie chcę za dużo zdradzać, ale kilka osób już ją słyszało i chyba najlepszym epitetem, który mógłby ją opisać, jest „wzruszająca” lub „poruszająca”. Na tym póki co poprzestańmy.


Twoją drugą pasją obok muzyki jest aktorstwo i podjąłeś już nawet pierwsze kroki w tym zakresie. Jakie są Twoje plany związane z tym zawodem?

Przyjechałem do Warszawy i stwierdziłem, że chcę się rozwijać aktorsko. Poszedłem na pierwszy casting do reklamy i miałem już recall, czyli drugi etap, do którego ze stu chłopaków dostało się tylko sześciu. Ostatecznie nie dostałem angażu, ale pomyślałem, że jak tak fajnie mi poszło, to pójdę na drugi. Na drugim dostałem główną rolę w reklamie Plusha. Czternaście godzin kręciliśmy 30-sekundową reklamę! (śmiech) Potem grałem w mniejszych studenckich projektach. Jestem bardzo dumny z krótkometrażowaego horroru w reżyserii Michała Radziejewskiego. Grałem u boku aktora komediowego Sebastiana Stankiewicza, znanego m.in z „Człowieka z magicznym pudełkiem” Bodo Koxa. To było dla mnie bardzo motywujące, że nie mając żadnej szkoły i z prawie zerowym doświadczeniem, wystąpiłem u boku doświadczonego aktora.

Teraz gdy został mi tylko rok zarządzania, stwierdziłem, że może skończę go zaocznie i będę próbował dostać się do szkoły aktorskiej w Warszawie. Jak się nie uda, to spróbuję jeszcze raz. Jestem w o tyle wygodniejszej sytuacji, że na wydział wokalno-aktorski jest stosunkowo mniej osób, bo wielu chłopaków w Polsce nie śpiewa. Mimo wszystko trzeba podejść do tego pokornie i solidnie się przygotować.

Myślałeś może, by spróbować swoich sił w musicalach?

Myślałem, ale jeszcze nie teraz. Póki co jestem na tyle młody (w marcu skończyłem 21 lat), że mogę sobie jeszcze pozwolić na próbowanie wielu innych rzeczy. Jeżeli uda mi się dostać do Akademii Teatralnej i ją skończyć, to zacznę myśleć poważniej o musicalach czy aktorstwie.

Z Twoimi zdolnościami głosowymi pasowałbyś też może do dubbingu. 

Byłem na warsztatach dubbingowych SDI Studio - tam gdzie robi się filmy i seriale Disneya. Pani reżyser nawet mnie pochwaliła i mam nadzieję, że rzeczywiście jak zbiorę trochę doświadczenia, to może kiedyś zdubbinguję jakąś postać. Mam też na Youtubie sporo coverów z bajek, więc czemu nie. Uwielbiam bawić się głosem.

A masz jakieś pozaartystyczne pasje?

W podstawówce i gimnazjum bardzo dużo grałem w tenisa stołowego. W podstawówce też biegałem, ale na koniec 6 klasy miałem kontuzję. W gimnazjum na wf-ie okazało się, że umiem skakać w dal. Skoczyłem prawie sześć metrów, co na gimnazjalistę, który ma 170 cm, było niesamowitym wynikiem. Nie rozwijałem się jednak w tym kierunku, bo nie miałem czasu, a w liceum poświęciłem się muzyce. Zamiłowanie do sportu jednak zostało i nadal lubię prowadzić aktywny tryb życia, dlatego bardzo dużo jeżdżę na rowerze. Trzy czy cztery lata temu wymieniłem sprzęt na solidniejszy, więc jak mieszkałem w okolicach Szczecina, to zdarzało mi się przejeżdżać nawet sto kilometrów dziennie. Teraz trochę mniej, bo po Warszawie ciężej się jeździ. Nigdy nie byłem osobą, która wymiguje się od wf-u, raczej starałem się nie opuszczać zajęć i trenować.

Planujesz zdawać do szkoły aktorskiej, nagrywasz cały czas nowe utwory, więc rozwijasz się głównie artystycznie. Jak widzisz swoją przyszłość?

Nie chcę wyrokować. Nie wiem gdzie się znajdę za pięć lat. Będę walczył o to, żeby robić to, co czuję w sercu. Nawet jeśli nie uda się być na pierwszym planie, to i tak pracowałem już jako producent muzyczny, więc zawsze mogę pisać komuś piosenki lub zostać menedżerem, mając już wykształcenie w tym kierunku. Rzadko docenia się producentów, a ja bardzo walczę o to, żeby o nich mówiono. Gdyby nie ich praca, piosenki nigdy nie trafiłyby do radia i nie miałyby tak atrakcyjnej formy. Na przykład taki Max Martin robi piosenki dla Justina Timberlake’a, Katy Perry, Adele, Taylor Swift i Ariany Grande, a prawie nikt nie wie o jego istnieniu. Albo Jake Gosling, który wyprodukował drugą płytę Shawna Mendesa i wszystkie albumy Eda Sheerana. Warto ich doceniać, bo to oni spędzają w studiu dziesiątki godzin, żeby ze szkiców powstał finalny utwór.


Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej o Mateuszu Śniechowskim i akcji „Śniechu i Shawn grają dla dzieci”, zajrzyjcie na jego oficjalną stronę: