niedziela, 10 kwietnia 2016

Rozmowa z Michałem Baryzą

Z laureatem 2. miejsca czwartej edycji programu "Top Model" Michałem Baryzą miałem okazję przeprowadzić wywiad już półtora roku temu (zobacz: http://marekos96.blogspot.com/2015/01/wywiad-z-michaem-baryza.html). Był to jednak wywiad drogą korespondencyjną, więc uznałem że dobrze byłoby się spotkać i szczerze porozmawiać. Udało się! W szczerym wywiadzie Michał między innymi zdradza kulisy świata mody, opowiada o swoich ukrytych talentach i organizowanych przez siebie charytatywnych warsztatach.

Już po zakończeniu rozmowy Michał postanowił również zaprzeczyć sugestiom portalu Jastrząb Post, jakoby był w konflikcie z innym uczestnikiem "Top Model" Mateuszem Magą. Michał przez cały program bronił Mateusza i czeka na jego konkretne osiągnięcia w Nowym Jorku, o których dotychczas nic nie wiedział. "Nie jestem zazdrośnikiem" - podsumował Michał Baryza. Zapraszam zatem do lektury wywiadu!


Kilka dni temu brałeś udział w pokazie Dawida Wolińskiego w Palladium. Jak Twoje wrażenia po tym wydarzeniu?

Bardzo się cieszę, że wziąłem udział w pokazie Dawida, bardzo mi się on podobał. Był to jeden z lepszych pokazów w branży modelingowej. Scenografia tego pokazu wzbudzała adrenalinę i niepewność. Z poprzednich podobał mi się również pokaz Mariusza Przybylskiego – tam również cała scenografia była wielką aranżacją. Był to jeden z moich najlepszych pokazów, niezwykle widowiskowy. W pokazie Dawida sceneria podkreślała tempo, a jego stroje miały różne niezwykłe źródła inspiracji – niczym dwie kolekcje złączone w jedną. Styl ubrań był bardzo ciekawy, ale jak na razie nie na ulice. Myślę, że faceci mieliby problem z wyjściem w strojach, które Dawid zaprojektował. Ja nie miałbym z tym większego kłopotu. Jeśli czuję się w czymś dobrze i komfortowo, to nawet jak ktoś się śmieje czy mnie obgaduje, to nie mam z tym problemu.

Podczas pokazów zachowujesz pełen profesjonalizm, ale na pewno nieraz zdarzają się nieprzewidziane sytuacje. Pamiętasz jakąś pokazową wpadkę lub zabawną sytuację?

Oczywiście zdarzają się wpadki, ale niekoniecznie są to wpadki z mojej winy. Jeśli idę na próbę, przymiarki lub pokaz, to staram się być bardzo profesjonalny i jak najbardziej zaangażować się w to co robię. Wiadomo, że żyjemy w erze telefonów i tabletów, ale mimo że ich używamy, to staramy się być na próbie na każde zawołanie. 

Miałem taką sytuację, że modele i modelki poszli zjeść. Jako że zostałem wychowany na młodego dżentelmena, dałem pierwszeństwo kobietom, potem przyszli mężczyźni. Ja na chwilę poszedłem, wracam i nie ma już jedzenia na stołówce. Podchodzę do pana, który zajmuje się dowożeniem jedzenia i pytam czy jedzenie jeszcze dojedzie, bo niestety nie starczyło dla mnie, a on mi mówi: „No niestety nie będzie dokładki, bo już nie ma jedzenia”. Wtedy ja mu mówię, że prosiłbym, bo byłoby dobrze, żeby model coś tam zjadł, a on do mnie: „Czy ty nie rozumiesz, że jedzenie nie dojedzie?”. Powiedziałem „W takim razie dziękuję bardzo” i poszedłem do pani, która wszystkim dowodziła i zapytałem, czy jest możliwość, by jedzenie przyjechało. Za pięć minut pan przywiózł jedzenie i wszystko było ok. Każdy się najadł i z niczym nie było problemów. Niektórzy ludzie po prostu mają jakiś problem, ze społeczeństwem albo z samym sobą.

Skoro mowa o wychowaniu… Pochodzisz ze wsi Koneck i nie wstydzisz się tego. Jakich zasad, które przydają Ci się obecnie w pracy, nauczyło Cię życie na wsi?

Najważniejszą rolę w moim wychowaniu odegrała mama, to ona pokazała mi czym należy kierować się w życiu, żeby stale iść do przodu. Z domu wyniosłem przede wszystkim dużo pokory, chociaż kiedyś byłem i nadal trochę jestem awanturnikiem i chuliganem. Staram się zachowywać różnie w zależności od sytuacji. Wiadomo, że nie wszędzie będę grzeczny, nie wszędzie będę krzyczał i się unosił. Jestem daleki od złych zachowań, ale jak ktoś mnie zdenerwuje i nie ma w sobie poczucia winy, to ja też nie będę na wszystko reagował uśmiechem. 

Na pewno życie na wsi nauczyło mnie pracowitości, zaangażowania w to co robię. Nie lubię zaczynać kilku rzeczy na raz, wolę zająć się jedną lub dwoma rzeczami, które jestem w stanie zrobić i mam w zasięgu ręki. Wtedy wiem, że jeżeli to zrobię, to zrobię to dobrze. Mama nauczyła mnie też dużo uśmiechu na twarzy. Lubię jak ludzie się uśmiechają, bo każdy z nas ma jedno życie i chcę się cieszyć tym, że tutaj jestem. Niektórzy ludzie wyglądają jakby byli niezadowoleni z miejsca w którym się znajdują. Wiem, że są w życiu momenty trudne, ale nie uważam żeby dotyczyło to tak wielkiej liczby ludzi. Myślę też, że jestem duszą towarzystwa. Na początku staram się być cichy i skromny, ale i tak w konsekwencji wychodzi na to, że jestem najgłośniejszy.


(Foto: Helena Bromboszcz)

Wychowaniu też zawdzięczasz chyba swoje dobre serce. We współpracy ze Stowarzyszeniem Sportowo-Rehabilitacyjnym "Start" w Poznaniu zorganizowałeś akcję „Uwierz w siebie”. Skąd pomysł na tego typu akcję i jak ją wspominasz?

Akcja „Uwierz w siebie” odbyła się w wakacje. Dziewczyna z tego stowarzyszenia napisała do mnie, czy jestem w stanie przyjechać do nich na jeden dzień na zapoznanie się z ich działalnością i zajęciami. Na początku nie wiedziałem jak do tego podejść, czym mógłbym się u nich zajmować. Chciałem tam pojechać i coś przekazać, a nie po prostu być. Zdecydowaliśmy się pojechać we trójkę – ja, mój menedżer i fotograf, i zrobić warsztaty „Uwierz w siebie”. Chciałem pokazać, że osoby niepełnosprawne, kobiety i mężczyźni, mogą poczuć się choć przez chwilę jak modele czy modelki. Nie mieli z tym większego problemu i bardzo się ucieszyli, że taki temat został rzucony. Staram się otwarcie podchodzić do otoczenia – nie narzucam swoich zasad, tylko chcę zachęcić innych do składania własnych propozycji. Robiliśmy sesje zdjęciowe w różnych miejscach – nad jeziorem, na łódce, na sali gimnastycznej… Wszędzie, gdzie można było wykorzystać jakieś otoczenie. Udział w warsztatach wzięło chyba czternaście osób, spędziliśmy tam cały dzień i świetnie się przy tym bawiliśmy. Dużo popracowaliśmy, tak że niektórzy już byli wykończeni tym całym dniem i przewożeniem z miejsca na miejsce, ale wszyscy byli zadowoleni i chcieliby, żeby te warsztaty odbywały się co roku.

Masz zamiar kontynuować te warsztaty?

Chciałbym to kontynuować, ale nie w tym samym miejscu. Chciałbym dać też możliwość pracy innym osobom. Tutaj było czternaście osób, ci ludzie już mnie znają i wiedzą jak się ze mną pracuje. Chciałbym to szczęście dać kolejnej czternastce, żeby nie były to te same osoby.

Trzymając się tematu sesji zdjęciowych – miałeś już ich naprawdę wiele, często bardzo odważnych. Czy są jakieś sesje zdjęciowe, których na pewno byś odmówił?

Na tę chwilę myślę, że nie odmówiłbym żadnej sesji. Lubię sesje fotograficzne, ale zacząłem się zastanawiać, czy tak naprawdę nie iść w kierunku pokazów. Pokazy są dla mnie czymś wyjątkowym. Co prawda przy kampanii dla Giacomo Conti czułem presję i adrenalinę oraz zaangażowanie ludzi z zewnątrz, ale na normalnych sesjach zdjęciowych do książki nie czujesz tego typu presji. Potrzebuję okazji do wykazania się i pokazania czegoś więcej. Pokazy zaspokajają tę potrzebę i dają mi satysfakcję. Jeżeli sesje będą odzwierciedlały tę adrenalinę to myślę, że będę dalej w to brnął. Na razie to pokazy są dla mnie ciągłą zagadką – nie wiem co się wydarzy, jaki będzie ich przebieg i jaka będzie scenografia. Gdybym jednak na tę chwilę miał propozycję rozbieranej sesji zdjęciowej, ze spadochronem czy innego rodzaju, to myślę że nie odmówiłbym.

Odejdźmy może na chwilę od tematów modowych. Dwa lata temu wystąpiłeś w teledysku zespołu Soleo do piosenki „Słoneczny patrol”, miałeś też sesję zdjęciową inspirowaną „Pięćdziesięcioma twarzami Greya”. Nie myślałeś nigdy o karierze aktorskiej?

Myślałem trochę o aktorstwie, nawet rozmawiałem z Grażyną Wolszczak o tym jak to wszystko wygląda. Wymaga to dużo pracy. Nie wykluczam, że pójdę w tym kierunku, bo życie pisze różne scenariusze. Na tę chwilę nie mam tyle czasu, aby pójść do Szkoły Aktorskiej. Z zawodu jestem fizjoterapeutą i właśnie w tym kierunku chciałbym iść. Aktorstwo jest ciekawym rozwiązaniem, ale gdybym miał zaczynać, to od jakiejś małej roli, niekoniecznie pierwszoplanowej. Mógłbym zacząć od scen zbiorowych, aby nabrać trochę wprawy. Lepiej zacząć od czegoś małego, aby w konsekwencji znaleźć się gdzieś wyżej.

(Foto: Helena Bromboszcz)

Ostatnio występowałeś w programie „Lip Sync Battle”, w którym tańczyłeś do piosenki LMFAO „Sexy and I Know It”. Jakiej muzyki słuchasz na co dzień?

Słucham różnej muzyki, tego co mi wpadnie w ucho, nie mam konkretnego ulubionego gatunku. Najczęściej słucham electro house – ta muzyka daje mi dużo pozytywnej energii i mnie resetuje. Znam swoją głowę na tyle, że mogę sam jej zaproponować pewną listę utworów – najpierw electro house, potem reggae dla relaksu, a później… wracam do żywych.

A sam umiesz śpiewać?

Potrafię śpiewać, chociaż nigdy się z tym nie odkrywam. Nie wiem w jakim stopniu mój głos byłby zaakceptowany przez Edytę Górniak czy Andrzeja Piasecznego, ale w gimnazjum zawsze występowałem w akademii i w przeglądach młodych talentów. Śpiewałem tam trochę i zajmowałem miejsca na pudełkach. To było jeszcze przed mutacją, ale udało mi się zdobyć pewne trofea. Może jeszcze kiedyś mój głos ktoś usłyszy…

Twój sukces w programie „Top Model” spowodował wzrost zainteresowania modelingiem wśród mężczyzn. Jakie jest Twoje podejście do tego stopniowego przejmowania świata mody przez facetów?

Cieszę się, że modeli jest coraz więcej, chociaż agencje robią teraz swego rodzaju bank twarzy. Jeżeli ktoś jest młody i nie ma pomysłu na swoje życie, idzie do agencji, agencja go przyjmuje i chłopak staje się modelem. Dla mnie to jest trochę dziwne. Wiem, że każdy szuka swojej drogi, ale nie można traktować modelingu jako wyjście z sytuacji. To nie jest fair, bo psuje nam rynek. Na rynek wchodzą coraz młodsi modele i modelki, nie mając zielonego pojęcia jak pracować, chodzić i pozować. Każdy musi się nauczyć, ale to agencje powinny zapewniać dodatkowe szkolenia. Kończy się na tym, że modelka uczy się chodzić na głównym pokazie. Po programie, w którym brałem udział, dużo ludzi zaczęło się interesować modą męską. Zacząłem ją w pewien sposób reklamować na swoim Instagramie i Facebooku. Wkrótce „Dzień Dobry TVN” zrobił wywiad z różnymi modelami, zaczęły się pojawiać krótkie reportaże na temat modelingu. Fajnie, że ludzie się tym interesują i chcą wiedzieć więcej na ten temat.

Kto jest Twoim modowym autorytetem i kim się inspirujesz?

Nie mam do końca osoby, z której mógłbym brać przykład. Jako że byłem bramkarzem przez dwanaście lat, wzoruję się głównie na sportowcach. David Beckham jest dla mnie inspiracją, nie tylko ze względu na swoją grę w piłkę, ale również za to jaki jest, jak wygląda, jak się nosi i dba o siebie oraz na to co teraz robi. Uważam, że odniósł wielki sukces. Jest wzorem do naśladowania, jeżeli chodzi o męski styl. Nie szukam więc wzorców tylko wśród innych modeli.

Komu z programu „Top Model” przepowiadasz największą karierę w modelingu?

Trudne pytanie. Tak naprawdę dużo ludzi z mojej edycji wyłączyło się z modelingu, niektórzy chcą coś robić, ale nie do końca mają plan na siebie. Myślę, że Michalina Strabel ma największe szanse, o ile nie będzie jej blokować agencja. Dziewczyna ma ogromne szanse i chęci. Widać, że ona tego chce. Niektórzy coś robią, ale ze znikomym efektem. Dwa dni temu rozmawiałem z Michaliną i wiem mniej więcej, jakie ma plany na siebie i co obecnie robi. Trzymam za nią kciuki, by dała sobie w życiu i modelingu radę. Jeżeli będzie konsekwentnie podchodziła do tego zawodu, to ma szanse na wielki sukces.


Dziękuję bardzo za rozmowę.



Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej na temat Michała Baryzy, zapraszam na jego oficjalny profil na Facebooku: