poniedziałek, 30 września 2019

Rozmowa z Adrianem Michałowskim

Adrian Michałowski jest 23-letnim modelem ze Zgorzelca, który w lutym 2020 będzie reprezentował Polskę jako Manhunt Poland 2019 na najstarszym międzynarodowym męskim konkursie urody Manhunt International. Na początku 2019 wyjechał na kilkumiesięczny kontrakt modelingowy do Indii, a jego największą modową inspiracją jest włoski model Mariano Di Vaio. Adrian posiada również uprawnienia ratownika wodnego i instruktora pływania. W wywiadzie opowiada między innymi o swoich przygotowaniach do konkursu Manhunt International, wrażeniach z pobytu w Indiach i planach na przyszłość.


W maju 2019 ogłoszono, że będziesz reprezentował Polskę na konkursie Manhunt International. Jak dowiedziałeś się o tym konkursie i zostałeś Manhuntem Poland 2019?

To był czysty przypadek. Pasjonuję się modą, więc założyłem konto na Instagramie, na którym dodawałem zdjęcia pod kątem modelingu. Organizator Manhunt Poland Jarek Załęgowski zauważył mój profil i napisał do mnie maila, czy nie jestem zainteresowany udziałem w konkursie. Powiedziałem, że w sumie czemu nie, ale było jeszcze kilku kandydatów, więc musiałem czekać na decyzję. Śledziłem działania Manhunta Poland 2018 Patryka Tomaszewskiego, utrzymywałem kontakt z Jarkiem i pod koniec grudnia dowiedziałem się, że zostałem wybrany. Wtedy też spotkałem się z Manhuntem Poland 2012 Michałem Danilewiczem, aby lepiej poznać ten konkurs.

Jedną z najważniejszych konkurencji w konkursie Manhunt International są stroje ludowe. Czy masz już jakiś wstępny pomysł na swój strój?

Zaczęliśmy już rozmawiać na ten temat, ale nie ustaliliśmy jeszcze nic konkretnego. Myślę o typowym stroju ludowym, chociaż wojskowy też byłby fajny. Mamy jeszcze sporo czasu, bo konkurs odbędzie się dopiero w lutym 2020 na Filipinach. Termin trochę się przesunął, ale w sumie nawet się z tego cieszę, bo miejsce jest bardzo ciekawe.

Filipińczycy bardzo lubią konkursy piękności, a widok Europejczyka zawsze wzbudza ich duże zainteresowanie.

Tak jest chyba we wszystkich azjatyckich krajach. Podobnie miałem, kiedy byłem w Indiach. Gdziekolwiek nie poszliśmy, ludzie chcieli robić sobie z nami zdjęcia.

Interesowałeś się wcześniej konkursami miss i misterów?

Nie, kompletnie nic. Byłem w tym temacie zupełnie zielony, dopiero Jarek zaczął mi tłumaczyć jak te konkursy funkcjonują i wdrożył mnie w kulisy.

Na Filipinach czeka Cię zetknięcie z zupełnie inną kulturą. Zacząłeś się już zapoznawać się z panującymi tam obyczajami?

Jeszcze nie. Na razie tylko dodał mnie do znajomych na Facebooku jeden chłopak z Filipin i napisał, że wspiera mnie od samego początku i będzie trzymał za mnie kciuki. Bardzo miło z jego strony.

W czerwcu 2019 miałeś okazję zasiąść w jury konkursu Miss Polonia Województwa Wielkopolskiego. Jak wspominasz to doświadczenie?

O ile dobrze pamiętam, dostałem zaproszenie od Dawida Zmyślonego, który był organizatorem konkursu. Całość została bardzo dobrze przygotowana. To był mój pierwszy raz w roli jurora, ale nie sprawiło mi to żadnych trudności. Mieliśmy karteczki, na których wspólnie przydzielaliśmy punkty. Jako jedyny w jury nie interesowałem się wcześniej konkursami, więc myślałem, że moje oceny będą całkowicie rozbieżne od innych ocen. Okazało się jednak, że ma się to męskie oko i mieliśmy wszyscy podobne typy. Z chęcią powtórzyłbym to doświadczenie w przyszłości, jeśli będę miał możliwość.


Z tego co wiem, masz uprawnienia ratownika i instruktora pływania. Zdarzyły Ci się jakieś ekstremalne sytuacje, w których musiałeś ratować czyjeś życie?

Przeważnie ratowałem dzieci. Dwa czy trzy lata temu pracowałem na odkrytym basenie w Andrychowie. Było tam bardzo dużo ludzi, bo latem zjeżdżały się tam osoby ze wszystkich okolicznych wiosek. Było z pięćset osób, a nas ratowników tylko czterech. Był tam duży 50-metrowy basen, brodzik dla dzieci i basen rekreacyjny, na którym były wszystkie atrakcje. Trudno było wypatrzeć, kiedy działo się coś niebezpiecznego. Miałem jednak szczęście, bo w ciągu dwóch tygodni cztery razy akurat ja zauważyłem, kiedy ktoś się topił. Miałem dwie akcje z trzyletnimi dziećmi, które wchodziły same do wody, a rodzice leżeli sobie gdzieś na kocyku. Zupełnie nie reagowali na to, co robią ich dzieci. Na szczęście w porę zareagowałem i nie doszło do tragedii.

Nadal pracujesz jako ratownik?

Teraz już nie, ale w te wakacje chciałem do tego wrócić i pojechać jako ratownik nad morze. Kiedy jeszcze studiowałem w Polsce na filologii angielskiej w Wyższej Szkole Filologicznej we Wrocławiu (po pierwszym zaliczonym roku zrezygnowałem), pracowałem na basenie jako ratownik i instruktor w zależności od dnia. Skończyłem zresztą liceum sportowe w klasie o profilu ratownictwo wodne i właściwie dopiero wtedy nauczyłem się pływać. Przykładałem się do tego sumiennie i bardzo dobrze wspominam te czasy.

Czyli od razu pokochałeś pływanie?

Tak. Dwa-trzy razy w tygodniu staram się chodzić na basen z samego rana. Przepływam wtedy mniej więcej dwa kilometry, czyli ok. 80 basenów.

A poza pływaniem jakie uprawiasz sporty?

Od poniedziałku do soboty uprawiam crossfit. Trenuję go mniej więcej od roku, uwzględniając trzymiesięczną przerwę związaną z wyjazdem do Indii. Trochę podupadłem przez ten czas z formą, ale już wróciłem do pracy. Chciałbym trenować jeszcze więcej, ale basen i crossfit to już wystarczający wysiłek dla mięśni.

Muskulatura również jest ważną częścią konkursu Manhunt International, więc nie będziesz miał z tym problemu.

Mam nadzieję, że nie. Kiedy wyjechałem do Indii, rzuciłem treningi, więc schudłem i ważyłem 80 kilo, ale już znów przytyłem dziewięć. Mam jeszcze pół roku, więc zdążę popracować nad sylwetką. Liczy się też dieta, chociaż nie mam jakiegoś stricte wyznaczonego jadłospisu. Ograniczam pieczywo, ziemniaki, słodkości i fast foody. Sam ustaliłem sobie sposób odżywiania po rozmowie z trenerem crossfitu. Trzymam się go i jestem zadowolony z efektów. Chciałbym się zaprezentować z jak najlepszej strony, bo udział w Manhunt International zdarza się tylko raz w życiu.

Zawsze byłeś szczupły czy przeszedłeś jakąś spektakularną metamorfozę?

Szczupły byłem zawsze, ale w trzeciej liceum nabrałem mięśni. Jak pokazuję ludziom moje zdjęcia z wcześniejszych klas, to nie mogą uwierzyć, że to byłem ja.


Wspomniałem, że od kilku lat pracujesz jako model. Jak stałeś się częścią świata modelingu?

W zasadzie przez Instagrama (śmiech). Moja mama zaczęła mi robić zdjęcia, a później moja dobra koleżanka z gimnazjum, która była początkującą fotografką, robiła mi sesje zdjęciowe, żeby wzbogacić swoje portfolio. Potem mama doradziła mi, żebym założył konto na MaxModels. Założyłem, wstawiłem zdjęcia, do nikogo nie pisałem i pewnego dnia odezwali się do mnie agencji SPP Models we Wrocławiu, że są mną zainteresowani i chcieliby mnie zobaczyć. Uznałem, że warto spróbować. Najpierw jeździłem na zdjęcia, żeby zbudować sobie portfolio, a potem w końcu mnie wzięli. Jesienią 2018 odbył się z kolei casting na kontrakt do Indii. Do siedziby SPP Models przyjechały dwie panie z Indii, spotkałem się z nimi i po dwóch tygodniach dostałem telefon, że są mną zainteresowani i zapytali, kiedy mógłbym wyjechać. Zaproponowałem im koniec stycznia, bo akurat kończył mi się rok zerowy, a nie chciałem, by te dwie rzeczy na siebie nachodziły. Poleciałem na trzy miesiące, nie mając wcześniej doświadczenia w modelingu poza Instagramem.

Nie miałeś wcześniej żadnych zagranicznych kontraktów?

Nie, to był mój pierwszy wyjazd zagraniczny i jedyny jak na razie związany z modelingiem. Było dobrze, wielu rzeczy się nauczyłem i zdobyłem cenne doświadczenia, co było dla mnie bardzo ważne.

Jak wspominasz to zetknięcie z hinduską kulturą?

To rzeczywiście całkowicie inna kultura, ludzie i środowisko, chociaż można się do tego przyzwyczaić. Raczej nie chciałbym tam mieszkać na stałe, ale na trzy miesiące na pewno warto tam przyjechać. Niestety miałem problem z tym, że byłem za duży w barkach i klatce piersiowej. Miałem 110 centymetrów, a oni potrzebowali maksymalnie 100-102. Zostałem wybrany w listopadzie, a wyjechałem w styczniu, więc przez te dwa miesiące trochę się rozrosłem i nabrałem masy mięśniowej, bo ćwiczyłem crossfit. Tak więc musiałem chudnąć i chudnąć. Miałem tam mniejsze zlecenia (mniej więcej dwa dni w ciągu tygodnia), ale dopiero po miesiącu zaczęła się dla mnie prawdziwa działalność modowa. W Indiach poznałem wspaniałych ludzi, między innymi Mateusza Mila z „Top Model”.

A oprócz pracy modelingowej miałeś okazję lepiej poznać Indie?

Trochę zwiedziłem, a co środę mieliśmy pozwolenie, aby pójść sobie z innymi modelami na imprezę jako odskocznię od pracy. Mieliśmy bar, w którym wszystko było dla nas za darmo. Problem był z jedzeniem. Przeważnie jadłem owsiankę, jajka, owoce i warzywa, więc szybko schudłem. Mieszkałem obok New Delhi, ale w miejscu, gdzie był tylko jeden sklep, w którym wielu rzeczy nie było. Mieliśmy też siłownię, na której musieliśmy ćwiczyć, ale ja nie mogłem, bo musiałem zejść z mięśni. Tak więc właściwie tylko biegałem. Jakoś przetrwałem jednak te trzy miesiące. Miałem też cały czas wsparcie Jarka, za co mu bardzo dziękuję.

W okresie Twojego pobytu w Indiach w kraju panowały zamieszki na tle politycznym.

W naszym rejonie było bezpiecznie, ale słyszałem, że był jakiś konflikt z Pakistanem. Jak wracałem samolotem, to musieliśmy lecieć naokoło Pakistanu, więc lot przedłużył się o dwie godziny. To był jedyny problem. Mieliśmy jeszcze informację, żeby nie zwracać na siebie uwagi jak gdzieś wychodzimy, bo może dojść do niebezpiecznych sytuacji. Dwie dziewczyny z naszej agencji poleciały na sesję przy granicy z Pakistanem i musiały zamknąć wszystkie drzwi i zasłonić żaluzje, żeby nikt nie widział, kto tam jest. Tam przy granicy na pewno było groźniej.

Co najbardziej pociąga Cię w modelingu?

Dbanie o siebie, ponieważ bycie modelem sprawia, że jeszcze bardziej musisz się starać dobrze wyglądać. Nie zależy mi jednak na jakimś wywyższaniu się czy zabieganiu o obserwatorów na Instagramie.


Oprócz modelingu i ratownictwa wodnego, podobno całkiem nieźle grasz na gitarze.

Traktuję to raczej jako hobby. Zaczęło się od tego, że moi przyjaciele z dzieciństwa grali na gitarze, kolega kupił sobie nową i zapytał mnie, czy nie chcę od niego starej. Wziąłem i co dwa-trzy dni uczyłem się grać z filmików na Youtubie. Nauczyłem się kilku piosenek, później próbowałem to robić bardziej profesjonalnie. Żeby dobrze grać na gitarze, trzeba jednak codziennie grać po kilka godzin, a ja miałem też inne zajęcia. Bardzo dobrze nauczyłem się grać jedną piosenkę, ale siedziałem nad nią ze trzy tygodnie po kilka godzin dziennie. Proste chwyty czy „Nie płacz, Ewka” jestem w stanie zagrać. Bardziej dla siebie się tego nauczyłem, żeby pograć sobie przy ognisku albo na plaży.

Śpiewać też umiesz?

Nie śpiewam, chyba, że w jakiejś większej grupie, ale samemu nie.

Jak mógłbyś określić swój gust muzyczny?

Głównie słucham muzyki z lat 70., 80. i 90., ale nie zamykam się na nowsze utwory, bo często słyszę je w radiu. Nie lubię polskiego rapu i hip hopu. Przede wszystkim słucham rocka i amerykańskiego rapu. AC/DC, Queen czy Beatlesi to moje ulubione klimaty.

Na swoim profilu na Instagramie publikujesz stylizacje inspirowane włoską modą, pojawiają się też komentarze porównujące Cię do Mariano Di Vaio. Jak mógłbyś opisać swój styl?

Faktycznie, czerpię inspirację przede wszystkim z Mariano Di Vaio. Kupuję nawet ubrania w jego sklepie internetowym. Te ubrania są stylowe, a zarazem inne niż te dostępne w Polsce. Bardzo lubię dbać o wygląd i nie widzę w tym nic złego. Facet powinien o sobie dbać i wyglądać schludnie.

Czyli jak rozumiem korzystasz z usług barbershopów? 

W barbershopie byłem tylko raz, bo sam umiem zadbać o swoją brodę. Patrzyłem na Youtubie jak to robią inni, kupiłem sobie własny trymer i po kilku nieudanych próbach zaczęło mi to wychodzić. Tak samo z fryzurą nikt nie musiał mi układać włosów. Oglądałem zdjęcia Mariano Di Vaio i wzorowałem się na nim przy układaniu aż w końcu mi się udało. Mam swojego ulubionego fryzjera w Niemczech, który jest Włochem i to on mnie strzyże. Mieszkam przy granicy, więc mam blisko.

A jakie są Twoje plany na przyszłość?

Przede wszystkim skupiam się na modelingu, aby w przyszłości założyć firmę związaną z modą. Być może będzie to jakaś linia ubrań lub coś związanego z Instagramem, bo to medium cały czas się rozwija. Na razie nie ma nic lepszego do prezentowania zdjęć i myślę, że ten trend się utrzyma. W Polsce taką firmę prowadzi na tę chwilę chyba tylko Łukasz Podliński z Krzysztofem Adamczykiem, który robi mu zdjęcia. Chciałbym robić coś w tym stylu.


Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej na temat Adriana Michałowskiego, zajrzyjcie na jego oficjalną stronę:
https://www.instagram.com/adrian__michalowski/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz