poniedziałek, 24 lipca 2017

Rozmowa z Żorą Korolyovem

Żora Korolyov jest ukraińskim tancerzem, choreografem, założycielem Akademii Arte oraz menedżerem piłkarskim. Jest człowiekiem orkiestrą mieszkającym w Polsce od 16. roku życia. Posiada najwyższą międzynarodową klasę „S” w tańcach latynoamerykańskich i standardowych. Rozpoznawalność przyniósł mu udział w programie „Taniec z Gwiazdami”, w którym był partnerem tanecznym takich gwiazd jak Katarzyna Cerekwicka, Isis Gee, Agnieszka Cegielska, Karolina Gorczyca, a ostatnio Dominika Gwit. Żora występował też w kilku polskich filmach i serialach, między innymi w „Niani” i „Egzaminie z życia”. W wywiadzie opowiada o swoich tanecznych początkach, udziale w „Tańcu z Gwiazdami”, przygodzie z aktorstwem i planach na przyszłość.


Swoją przygodę z tańcem zacząłeś w wieku ośmiu lat. Pamiętasz swój pierwszy wielki taneczny sukces?

Oczywiście, że pamiętam. Mój pierwszy turniej był w szkole w Odessie na Ukrainie, prawie naprzeciwko mojego domu. Zajęliśmy z partnerką bodajże czwarte miejsce. Na kolejnym turnieju, już nie szkolnym a międzynarodowym, z tą samą partnerką odpadliśmy po pierwszej rundzie. Powiedziała mi, że jeśli chodzi o poziom taneczny jestem dla niej za słaby. Wtedy po raz pierwszy pokazały się u mnie charakter i ambicja. Powiedziałem jej prosto w oczy: „Już nigdy więcej z tobą nie przegram”. I tak się później stało - nigdy więcej już z Katią nie przegrałem.

Jako piętnastolatek wyjechałeś do Niemiec, aby tam szukać dalszych dróg tanecznego rozwoju. Co skłoniło Cię do wyboru tego kraju i jak udało Ci się w nim odnaleźć? Z tego co wiem nie znałeś nawet dobrze języka…

To była bardzo odważna decyzja ze strony mojej i moich rodziców. Taniec jest dyscypliną niewymierną, bardzo często skorumpowaną. Czasami znajomi, sponsorzy czy mecenasi niektórych tancerzy pomagają w organizacji turnieju, przez co nie zawsze najlepsi dostają najwyższe wyniki i zajmują pierwsze miejsca. Ja też zetknąłem się z taką sytuacją. Moi rodzice nigdy tego nie robili, za to inwestowali w moją edukację. Szkoliłem się u najlepszych trenerów na świecie i byłem ewidentnie najlepszy na Mistrzostwach Ukrainy, a zająłem trzecie miejsce. Mój ojciec nie wytrzymał i poszedł porozmawiać z prezesem Ukraińskiej Federacji Tanecznej. W pewnym momencie prezes podniósł rękę na mojego ojca, ojciec odpowiedział, a sprawa skończyła się w sądzie. Jako nieletni zawodnik zostałem zawieszony za czyny mojego ojca, co nie było zgodne z prawem.

Można było się dogadać i to odwiesić, ale rodzice zaproponowali mi wyjazd za granicę (byłem już wówczas trzykrotnym Mistrzem Ukrainy Juniorów). Na DancesportInfo.net, takim tanecznym Facebooku, ojciec znalazł mi partnerkę z Niemiec Inę Nicole Angermüller, do której pojechałem na próbę i z którą tańczyłem przez kolejnych siedem miesięcy. Wygraliśmy nawet Mistrzostwa Austrii w Wiedniu w dziesięciu tańcach i byliśmy wicemistrzami Niemiec w standardzie. To był fajny czas, ale zarazem bardzo ciężki: w wieku 16 lat widziałem się z rodzicami dwa razy na siedem miesięcy, chodziłem do niemieckiej szkoły, a w szkole na Ukrainie miałem tylko podstawy niemieckiego, więc ciężko było mi się zaadaptować. Musiałem codziennie rano wstawać do szkoły, po szkole odrobić lekcje, pójść na jeden trening, po obiedzie na drugi, a w weekend jeździć na zawody. Nie mając przy sobie bliskich, w pewnym momencie przeszedłem załamanie psychiczne i powiedziałem, że chcę rzucić taniec, wrócić do domu do Odessy i być normalnym człowiekiem.

W końcu ojciec zaproponował mi, abym w drodze do ojczyzny zatrzymał się w Warszawie, gdzie miała na mnie czekać znakomita partnerka. Pomyślałem, że jeszcze spróbuję. Jadąc autokarem z Frankfurtu do Odessy, zatrzymałem się w Warszawie. Tu poznałem Martę Sztobryn, z którą przetańczyłem prawie trzy lata. Zostaliśmy Mistrzami Polski i dwukrotnie reprezentowaliśmy Polskę na mistrzostwach świata. To dzięki niej jestem dziś w Polsce.

Mieszkasz w naszym kraju od marca 2003, czyli już ponad czternaście lat. Uważasz, że to już Twoje miejsce na całe życie, czy planujesz kiedyś powrót na Ukrainę?

Ja się już czuję Polakiem, bo spędziłem tutaj prawie pół życia. Nie przywiązuję się jednak konkretnie do państwa. Mieszkać można wszędzie, gdzie ma się pracę, rodzinę i czuje się komfortowo, ale generalnie wiążę resztę życia z Warszawą. Tu pracuję i za chwilę otwieram nowy biznes. Będzie to akademia artystyczna dla dzieci, w której będą się uczyć tańca, śpiewu i gry aktorskiej, jak również podstaw akrobatyki. Na zakończenie roku akademickiego będzie wystawiany musical na deskach teatru. Sam miałem okazję tańczyć, śpiewać i grać, a nawet wystąpić w musicalu „Tango Piazzolla” na deskach teatru Rampa, więc „liznąłem” bardzo dużo w tej dziedzinie. Warto dać możliwość i szansę młodemu pokoleniu (dzieciom od 6. roku życia) też tego posmakować. Może ktoś z nich zostanie w przyszłości wielką gwiazdą? Mocno w to wierzę.


Po kilku latach pobytu w Polsce, dołączyłeś na trzy edycje do programu „Taniec z Gwiazdami”, po czym odszedłeś i po ośmiu latach znów wróciłeś. Czym była powodowana tak długa przerwa i co zdecydowało o Twoim powrocie do show?

Po tym jak zatańczyłem w trzech edycjach „Tańca z Gwiazdami” przyjąłem ofertę od stacji Polsat, żeby zaśpiewać w projekcie „Jak oni śpiewają”. Całe życie tańczyłem, a zawsze lubiłem śpiewać, chociaż nigdy nie uczyłem się tego zawodowo. Byłem wtedy młodym człowiekiem, bawiłem się showbiznesem. Postanowiłem więc spróbować swoich sił. A co do przerwy... Przez te osiem lat zajmowałem się innymi rzeczami. Do dzisiaj jestem menedżerem piłkarskim. Zawsze chciałem zostać piłkarzem, ale mój tata, który był profesjonalnym zawodnikiem w młodości, powiedział, że jestem za miękki i nie widział we mnie potencjału. W międzyczasie też urodziła mi się córka, która ma już dziś sześć i pół roku.

W pewnym momencie zatęskniłem jednak za tańcem, porozmawiałem z produkcją Rochstar, otrzymałem ofertę i z ogromną przyjemnością wróciłem w parze z Karoliną Gorczycą. Niestety nie udało nam się dojść daleko. W kolejnej edycji, z Dominiką Gwit, petardą pozytywnej energii, było już dużo lepiej i doszliśmy do ćwierćfinału. Chociaż na początku nie dawano nam dużych szans, Dominika pokazała, że każdy może. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy, uważam ją za wartościową dziewczynę, tak jak i pozostałe moje partnerki.

Niektóre układy i akrobacje w „Tańcu z Gwiazdami” wymagały od Ciebie naprawdę dużo wysiłku. Czy tylko taniec daje Ci siłę fizyczną, czy również inne formy treningu?

Staram się dwa-trzy razy w tygodniu ćwiczyć na siłowni, przede wszystkim dla zdrowia, aby wzmocnić mięśnie kręgosłupa i czworogłowe. Nie robię dużych ciężarów, ponieważ nie jest mi to do niczego potrzebne. Przez to, że tańczę zawodowo już dwadzieścia lat, ciało się zużywa, więc staram się być aktywny na co dzień.

Już po pierwszej edycji „Tańca z Gwiazdami” otrzymałeś różne oferty aktorskie i filmowe, grałeś między innymi w serialu „Niania”. Jak wspominasz przygodę z aktorstwem i czy chciałbyś do niej wrócić?

W „Niani” zagrałem gościnnie ze znakomitymi aktorami, między innymi z Tomaszem Kotem i Agnieszką Dygant. Wspominam to doświadczenie bardzo dobrze. Do „Egzaminu z życia”, pierwszej produkcji z moim udziałem, zaangażowała mnie ówczesna producent firmy FremantleMedia, Jolanta Tobota. Zobaczyła mnie w „Tańcu z Gwiazdami” i postanowiła zaprosić do swojego projektu, w którym wymyśliła rolę tancerza i choreografa Anatolija. To był twardy orzech do zgryzienia, bo jako naturszczyk nie miałem wcześniej żadnego warsztatu aktorskiego. Na planie tego serialu poznałem moją bardzo dobrą koleżankę Patrycję Kazadi. Pojawiłem się też w serialu Polsatu „Tylko miłość” z Edytą Herbuś, z którą też graliśmy parę - byłem choreografem, a ona moją uczennicą. Zatańczyłem również epizod w filmie „Kochaj i tańcz”, polskim odpowiedniku „Step Up”, więc trochę tego było. Jeśli chodzi o warsztat, to po tym jak skończyłem z serialami, zrobiłem kurs aktorski u pani reżyser Teresy Kotlarczyk, więc dzisiaj mogę się już nazwać takim pół-aktorem.

Pojawiają się jakieś nowe propozycje ról?

Od czasu do czasu pojawiają się oferty zagrania w reklamie lub serialu, ale na razie nie było takiej, na którą bym się zdecydował. Natomiast nie zamykam sobie drogi i jestem otwarty na propozycje.


Jako tancerz cały czas masz styczność z muzyką, brałeś też udział w „Jak oni śpiewają”. Jakiej muzyki najbardziej lubisz słuchać na co dzień?

Bardzo różnej. Mam otwarty umysł: lubię pop, bo robię do tej muzyki układy choreograficzne, jazz, różnego rodzaju muzykę latynoamerykańską (salsa, cha-cha, bachata), R’n’B czy soul. Gatunek nie gra dla mnie roli, jeżeli muzyka jest dobra, a zazwyczaj niesie ona jakiś fajny przekaz.

Zamierzasz kontynuować przygodę ze śpiewaniem, rozpoczętą w programie Polsatu?

Nie. Mogę zaśpiewać dla własnej przyjemności (nie wiem czy dla przyjemności innych) w karaoke, ale nie lubię robić pewnych rzeczy na pół gwizdka. Lepiej robić dwie rzeczy dobrze niż robić wszystkiego po trochu, ale słabo.

Jeśli chodzi o to co wychodzi Ci najlepiej czyli taniec, tych stylów tańca jest bardzo wiele. W których czujesz się najmocniejszy?

Mam najwyższą klasę międzynarodową „S” w tańcach latynoamerykańskich i standardowych, ale standardowe skończyłem tańczyć wcześniej i kontynuowałem już tylko latynoamerykańskie. W tym gatunku jestem na pewno specjalistą. Przez kilka lat trenowałem również balet i jazz oraz byłem na warsztatach hip-hopu. Dobry tancerz powinien być wszechstronny i obserwując choreografie różnego gatunku, powinien umieć go odtworzyć.

Mówi się, że taniec uczy panowania nad ciałem i cierpliwości. A czego taniec nauczył Ciebie?

Tańcu poświęciłem ponad połowę mojego życia, ukształtował mój charakter i pomógł mi poznać wielu ciekawych ludzi. Na pewno nauczył mnie pokory, ciężkiej pracy i samodyscypliny.

Nie wszyscy wiedzą, że poza byciem utalentowanym tancerzem jesteś również menedżerem piłkarskim. Czy mógłbyś opowiedzieć coś więcej o tym aspekcie swojego życia?

Jest to typowa praca menedżera piłkarskiego - jeżeli klub potrzebuje zawodnika na konkretną pozycję, a ty masz mu kogoś do zaoferowania, to możesz złożyć ofertę albo mając zawodnika, poszukujesz dla niego lepszego kontraktu. Teraz mam mniej czasu na menedżerowanie, ale mogę się pochwalić, że w tym oknie transferowym udało nam się podpisać z partnerami z Ukrainy zawodowca w Cracovii na pozycji środkowego obrońcy Ołeksija Dytiatjewa, który jest bardzo doświadczonym zawodnikiem, grającym w topowych ukraińskich klubach. Życzę mu wszystkiego dobrego.

Wspomniałeś już o projekcie akademii artystycznej. Czy mógłbyś na zakończenie zdradzić swoje plany na najbliższą przyszłość?

Akademia Artystyczna Arte to takie moje „dziecko”. We wrześniu zaczyna się nowy rok akademicki, właśnie skończyliśmy tworzyć stronę internetową i za chwilę startujemy z kampanią reklamową. Mamy założone portale w mediach społecznościowych, wkrótce opublikujemy informacje o rekrutacji i zapisach. Akademia będzie się znajdowała w dwóch lokalizacjach: jedna na Okęciu przy ulicy Na Skraju 32 w Szkole Argonaut (znakomite miejsce z trzema salami), a druga na Mokotowie w Domu Kultury KADR przy ulicy Rzymowskiego 32. Jak już wspominałem, na koniec roku będziemy wystawiać musical, a na zakończenie półrocza krótkie sceny aktorskie, choreografie i występy muzyczne jako pokaz zdobytych umiejętności.


Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej na temat Żory Korolyova, zajrzyjcie na jego profil na Facebooku i stronę internetową:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz