Właśnie o tym chciałbym dzisiaj napisać. Dorastanie… Jak to pięknie brzmi. Kiedyś chyba o tym już trochę pisałem, bodajże przy okazji 18 urodzin. To nie jest tak jak w Simsach, że od razu przechodzimy do kolejnej grupy wiekowej, składają się na to różne procesy. Patrzę na kolegów ze szkolnej ławki, którzy pracują - w sklepach, restauracjach, na budowie… Dociera do mnie, że nie jesteśmy już małymi dziećmi, które mają beztroskie życie i których rozpieszczają rodzice. Każdy z nas zaczyna powoli zarabiać na własne utrzymanie. Zapisujemy się na prawo jazdy, bo tego wymaga rynek pracy, pilnujemy cały czas terminów rekrutacji na wymarzone studia. Zaczynamy myśleć kategoriami dorosłego człowieka. Nikt nas już nie trzyma za rączkę, jedynie mogą nam delikatnie sugerować pewne życiowe decyzje.
Tutaj również muszę nawiązać do pewnego wpisu, który poczyniłem hoho już prawie trzy lata temu. Pisałem tam o tym, aby w tej pogoni za dorosłością nie stracić takiej dziecinnej ciekawości świata i radości z małych rzeczy. Każdego z nas rozczula widok małego dziecka, które stawia pierwsze kroki w tym skomplikowanym świecie. Drobne gesty najbliższych cieszą, każdy przedmiot jest pełen tajemnicy, wszystko wokół budzi ciekawość. Nie traćmy tej dziecięcej naiwności w codziennym życiu. Nawet w rutynie pracy warto czasem dostrzec coś nowego. Nic dwa razy się nie zdarza, nie ma dwóch takich samych dni, dwóch jednakich spojrzeń w oczy. Tak, cytuję Szymborską, ale co mi szkodzi. Przecież jestem humanistą, wybieram się na dziennikarstwo.
Słucham imitacji chorału gregoriańskiego. Zły znak? Nie sądzę, po prostu powoli chyba dorastam i mi to nawet jakoś szczególnie nie przeszkadza.
Najważniejsze, to iść dalej do przodu i się nie zatrzymywać bo stagnacja jest zła. A i tak nikt nigdy nie będzie do końca dorosły, warto o tym pamiętać i czasem też dać się komuś rozpieścić :)
OdpowiedzUsuń