czwartek, 30 sierpnia 2018

Rozmowa z Janem Dratwickim

Jan Dratwicki jest pochodzącym z Łodzi modelem, który w 2016 zdobył tytuł Mistera Polski, a w konkursie Mister Supranational 2017 trafił do finałowej dziesiątki. W czerwcu i lipcu 2018 w ramach Milan Fashion Weeku szedł w dwóch pokazach prestiżowego domu mody Dolce & Gabbana. Prowadzi też kanał na Youtubie Wyjdź do Ludzi, na którym dzieli się z widzami kulisami pracy w modelingu i zadaje ludziom pytania o budzące kontrowersje tematy. Wiąże się to z jego planami zawodowymi - studiuje bowiem zaocznie dziennikarstwo i medioznawstwo na Uniwersytecie Warszawskim. W wywiadzie Janek opowiada o kulisach konkursu Mister Polski, dzieli się wspomnieniami z pokazów Dolce & Gabbana oraz zdradza swoje plany na przyszłość.


W listopadzie 2016 zdobyłeś tytuł najprzystojniejszego Polaka, Mistera Polski. Jak wyglądała Twoja droga do tytułu?

Wszystko zaczęło się od mojej pasji do sportu. Już w gimnazjum trenowałem brazylijskie jiu-jitsu, później MMA, a następnie ze względu na sztuki walki trafiłem na siłownię. W końcu porzuciłem sporty walki i zacząłem bawić się w kulturystykę. Mając 16 lat, wystartowałem w konkursie kulturystycznym. Miałem już wtedy nieźle zbudowaną sylwetkę. Dwa lata później poznałem moją obecną dziewczynę, która zachęciła mnie, żebym spróbował swoich sił w modelingu. Miała znajomego fotografa, u którego załatwiła mi pierwszą amatorską sesję. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, jak to wszystko dokładnie wygląda. Czułem się nieswojo przed aparatem, ale jakoś sobie poradziłem. Potem inny fotograf zobaczył tę sesję i też postanowił zrobić mi zdjęcia.

Zdjęcia z tych dwóch sesji podesłałem na zorganizowany przez Mistera Polski Rafała Jonkisza konkurs, w którym do wygrania był udział w sesji promującej markę Ozonee. Zdobyłem najwięcej lajków ze wszystkich uczestników i wygrałem tę sesję. Tam poznałem Rafała i właściciela konkursu Mister Polski, którzy zaproponowali mi, żebym spróbował swoich sił w wyborach. Początkowo byłem do tego sceptycznie nastawiony, ale latem 2016 przyszedł do mnie mail z oficjalnym zaproszeniem na casting. Miałem wtedy jechać na wakacje, ale w ostatniej chwili zmieniłem termin wyjazdu, by wrócić kilka dni przed castingiem. Jak zobaczyłem tych wszystkich kandydatów, to stwierdziłem, że nie mam szans. Byłem introwertykiem, a tam trzeba było zaprezentować się przed członkami jury i z nimi rozmawiać. Udało się jednak przejść casting i tak wspinałem się po kolejnych etapach aż do finału. Nawet na finale traktowałem to wszystko jak zabawę, a jak wygrałem, byłem jednocześnie przerażony i zaskoczony.

Podobno za kulisami spodziewano się innego werdyktu...

Za kulisami przechodziły ploteczki, że ma wygrać ktoś inny, więc stałem sobie na luzie, tym bardziej, że miałem już tytuł Mistera Elegancji. Myślałem, że więcej już nic nie wygram, więc werdykt był dla mnie szokiem. Momentu, w którym przeszedłem po wybiegu do fotoreporterów i zostałem oślepiony fleszami, nie zapomnę już chyba do końca życia. W ułamku sekundy stajesz się inną osobą. Trzeba się dostosować do nowej roli.

W wywiadach mówiłeś, że dzięki konkursowi stałeś się bardziej otwarty i pewny siebie. 

Chcąc nie chcąc, byłem zmuszony nauczyć się rozmawiać z ludźmi i nawiązywać nowe znajomości. Nawet udział w konkursie Mister International, kiedy to mając 19 lat sam poleciałem do Tajlandii, nauczył mnie samodzielności i zbudował mój charakter. Zmienia się też światopogląd. Kiedy widzisz od środka świat show-biznesu i poznajesz znane osoby, wszystko wygląda inaczej niż z perspektywy osoby, która nie chodzi na eventy.

Niektórzy uważają, że udział mężczyzn w konkursach piękności może trochę uwłaczać ich poczuciu męskości. Nie obawiałeś się reakcji kolegów czy internautów?

Nie, traktowałem to jako zabawę i odskocznię. Zawsze pojawiają się jakieś negatywne opinie, ale podchodzę do nich z przymrużeniem oka. Pamiętam, że kiedy startowałem w konkursie, pojawiały się w internecie opinie „Co za szczur” i inne podobne. Jak coś się osiąga w Polsce, trzeba być gotowym na negatywne komentarze (śmiech). Wygrana daje dużo plusów, ale też dużo minusów. Ten cały rok panowania był dla mnie bardzo stresujący.


Wspomniałeś o swoim udziale w konkursie Mister International 2016 w Tajlandii. Jak polski typ urody był odbierany w tym azjatyckim kraju?

W Tajlandii jak jesteś blondynem z niebieskimi oczami, to traktują cię jak boga. Kiedy szedłem ulicą, ludzie machali mi i chcieli robić sobie ze mną zdjęcia, co było dla mnie niecodziennym doświadczeniem. To był mój pierwszy konkurs międzynarodowy i poznałem tam chłopaków z całego świata. Było też dużo zwiedzania, więc jestem z tego wyjazdu zadowolony, mimo że nie wszedłem nawet do Top 16. Lepiej poszło mi na wyborach Mistera Supranational - tam już trafiłem do finałowej dziesiątki.

Czy na męskich konkursach piękności jest duża rywalizacja?

Nigdy nie zauważyłem jakiejś mocniejszej rywalizacji na konkursach międzynarodowych. Wszyscy są do siebie przyjaźnie nastawieni. Myślę, że większa rywalizacja i większe spięcia były w konkursie Mister Polski, ale i tak nie są one szczególnie duże. To mit, że konkursy piękności wiążą się z wielką rywalizacją. U dziewczyn też nic takiego nie zauważyłem, a miałem okazję obserwować ich przygotowania.

Po konkursie Mister Polski zacząłeś karierę w modelingu, a w wakacje miałeś okazję wystąpić na pokazie Dolce & Gabbana w Mediolanie. Jak udało Ci się osiągnąć tak duży sukces?

Po zakończeniu mojego panowania jako Mister Polski i oddaniu tytułu stwierdziłem, że czas na kolejne wyzwanie. W styczniu 2018 zapisałem się do agencji modelingowej United For Models. Męski modeling to już zupełnie inny świat niż konkursy misterów. Mister to bardziej zabawa, a tu już są castingi i walka o zlecenia - jesteś traktowany na równi z innymi. W Polsce robiłem głównie małe sesje, bo priorytetem było dla mnie złapanie zagranicznego kontraktu. Udało mi się podpisać kontrakt z agencją Brave Models w Mediolanie i wtedy dopiero zaczęło się prawdziwe starcie z modelingiem. Wszyscy na castingach wyglądają tam perfekcyjnie - nie ma gorszy czy lepszy, są tylko różne typy urody. Jeden jest rudy, inny z dredami, są nawet faceci z tatuażami na twarzy. Konkurencja jest olbrzymia.

Na szczęście udało Ci się przebić.

Byłem bardzo zaskoczony, że udało mi się akurat z Dolce & Gabbana, ale oni stawiają w swoich pokazach na lepiej zbudowanych chłopaków. Większość marek nadal preferuje jednak bardziej smukłych modeli.

Miałeś okazję osobiście poznać duet Domenico Dolce i Stefano Gabbana?

Oni osobiście nadzorują przygotowania do pokazu. Już na przymiarkach idzie się do głównej siedziby Dolce & Gabbana. Wchodzisz do pomieszczenia wielkości sali gimnastycznej, gdzie wszędzie leżą ubrania z ich kolekcji. Stefano Gabbany akurat nie wtedy nie było, ale Domenico Dolce sam sprawdzał, jak leży na mnie biały garnitur na drugi pokaz. Jak go założyłem, to coś odpruł, a krawiec od razu przyszył inaczej. Wszystko idzie tam w ekspresowym tempie. Nawet jak nie pasowały mu guziki, to w pięć minut przyszył inne. Ogólnie zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, a atmosfera była bardzo sympatyczna.

Łącznie wziąłeś udział w dwóch pokazach Dolce & Gabbana - w Mediolanie i nad jeziorem Como. 

Ten nad jeziorem Como podobał mi się szczególnie - atmosfera przepychu i pomieszanie wszystkich epok w sztuce. Jak przyszedłem przebrany na miejsce pokazu, to zrobiło ono na mnie ogromne wrażenie. Nawet kelnerzy chodzili w specjalnych perukach.

Domyślam się, że przy okazji pozwiedzałeś też trochę Włochy.

Byłem w Mediolanie prawie dwa miesiące, więc jak nie miałem castingów, to zwiedzałem. Myślę, że przeszedłem miasto wzdłuż i wszerz na piechotę. Czasu było sporo, ale jednocześnie trzeba było się przemieszczać z castingu na casting. Bywały dni, że miałem siedem castingów dziennie - niektóre pokrywały się godzinowo, więc to była gonitwa. Niekiedy trzeba było czekać dwie godziny w kolejce na swoje wejście. Okres Fashion Weeku to najgorętszy czas w Mediolanie, a zaraz po nim wszyscy opuszczają miasto.


Prowadzisz też kanał na Youtubie Wyjdź do Ludzi, na którym rozmawiasz z ludźmi na kontrowersyjne tematy i dzielisz się z widzami ciekawymi momentami z życia. 

W Youtube bawię się amatorsko - nie mam na to za dużo czasu, bo studiuję zaocznie i pracuję w agencji marketingowej w Warszawie. Jak mam wolny czas, to nagrywam filmiki dla zabawy czy rozwijania się. Nie mam z tego żadnych profitów.

Twój cykl „wychodzenia do ludzi” i zadawania im trudnych pytań zdobył w sieci sporą popularność.

Być może będę kontynuował ten projekt. Jest on dość wymagający i trudny, bo ludzie często nie chcą rozmawiać na kontrowersyjne tematy. Czasami potrzeba było wielu godzin, żeby znaleźć osoby, którzy zdecydowałyby się wypowiedzieć przed kamerą. Tym bardziej, gdy ktoś zadaje pytania o tabletki „po” czy marihuanę. Myślę jednak, że to fajne edukacyjne filmy dla młodych ludzi i nie tylko. Przy okazji to dla mnie szkolenie jako studenta dziennikarstwa.

Z którego filmiku jesteś najbardziej dumny?

Najbardziej jestem dumny z filmików edukacyjnych, dzięki którym ludzie mogą dowiedzieć się czegoś nowego, ale największą klikalność zyskał filmik „Czy ludzie znają polskich raperów?”, robiony typowo pod rozrywkę.

A jakiej muzyki Ty lubisz słuchać?

Bardzo różnej. Jak ktoś się mnie o to pyta, to nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć. Mogę słuchać wszystkiego: country, rapu czy jazzu - w zależności od humoru. Najwięcej słucham zagranicznego rapu i hip-hopu: ASAP Rocky, Eminema czy Kendricka Lamara.

Twoją dużą pasją jest motoryzacja - nie zrezygnowałeś z niej nawet mimo wypadku na motocyklu.

Moje zamiłowanie do motocykli zaczęło się, kiedy w wieku 15 lat zacząłem jeździć skuterkiem. Po jakimś czasie stwierdziłem, że fajnie byłoby zrobić prawo jazdy na motocykl. Rodzice byli przeciwni, ale ciężko pracując jako kelner na weselach, udało mi się zarobić na niego pieniądze. Kupiłem motocykl, zrobiłem prawo jazdy i od tego czasu jest to taka moja odskocznia od wszystkiego. Nawet w tym roku pojechałem z dziewczyną motocyklem do Zakopanego. Po wypadku rodzice protestowali, żebym nie jeździł, ale nie ma co się bać. Życie można stracić wszędzie (śmiech). Jestem jednak rozsądniejszy i teraz już jeżdzę naprawdę ostrożnie. Przez wypadek na motocyklu ominął mnie zresztą wyjazd na Filipiny na konkurs Man of the World, czego potem bardzo żałowałem.


Jakiś czas temu wyprowadziłeś się z rodzinnej Łodzi i zamieszkałeś w Warszawie. Co najbardziej podoba Ci się w stolicy?

Najbardziej podobają mi się możliwości, bo w Warszawie jest wszystko: modeling, eventy, praca i uczelnia. Stolica stoi na najwyższym poziomie w kraju, jeśli chodzi o możliwość rozwoju, ale nie podoba mi się za duże tempo życia i nastawienie na lans. W Łodzi czuję się bardziej swojsko i mam sentyment do tego miasta, więc jak mam czas, to tam jeżdżę.

Krytykujesz nastawienie na lans, ale sam też co jakiś czas bywasz na eventach. Bardziej chodzisz na nie „z grzeczności” czy jednak trochę pociąga Cię świat show-biznesu?

Świat show-biznesu nigdy mnie nie pociągał, to bywanie było bardziej wpisane w tytuł Mistera i narzucane przez menedżerów. Teraz, kiedy nie jestem z nikim związany umowami, czuję się wolny. Będąc ostatnio na evencie 4fun.tv, nawet nie stanąłem na ściance, bo już mnie to nie kręci. Poszedłem dla zabawy, a nie dla lansu. Nie mam zamiaru promować się za wszelką cenę. Powoli, w swoim tempie, a nie na skróty i z jakimiś układami.

Na swoim profilu na Instagramie masz już jednak całkiem spore grono obserwatorów - prawie 85 tysięcy.

Instagram to takie moje hobby. Lubię robić sobie zdjęcia, przyzwyczaiłem się do tego. Kiedyś ta aplikacja w ogóle mnie nie interesowała, ale od wygrania tytułu Mistera musiałem zainwestować w niego więcej czasu. Teraz robię to już mechanicznie i sprawia mi to przyjemność.

W mediach społecznościowych chwalisz się zdjęciami ze swoich licznych zagranicznych podróży - ostatnio byłeś na przykład w Albanii. Masz swoje ulubione miejsce do zwiedzania i wypoczynku?

Albania to piękny kraj, ale Albańczycy go niszczą, bo na każdym kroku śmiecą i nie szanują natury. Hotele są jednak czyste i jest tam tanio, więc polecam to miejsce na wakacje. Największe wrażenie zrobiła jednak na mnie Tajlandia. To była moja najbardziej egzotyczna podróż, a tajska kultura bardzo różni się od polskiej.


Jak na Mistera Polski przystało bardzo dbasz o swoją kondycję fizyczną i sylwetkę. Czy trenujesz jakieś sporty poza ćwiczeniami na siłowni?

Teraz już tylko siłownia, nie mam czasu na nic więcej, ale na szczęście rodzice obdarzyli mnie dobrą genetyką. W porównaniu z innymi nie muszę się dużo starać, żeby mieć dobrą sylwetkę. Dbam jednak o to, aby wysiłek fizyczny był obecny w moim życiu - regularnie trenuję na siłowni i staram się trzymać dietę.

Od października 2017 jesteś studentem dziennikarstwa i medioznawstwa na Wydziale Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii Uniwersytetu Warszawskiego. Planujesz związać swoją przyszłość z zawodem dziennikarza? 

Poszedłem na te studia z myślą, aby w przyszłości pracować w telewizji, ale zobaczymy jak potoczy się życie. Teraz pracuję w firmie, która zajmuje się marketingiem w social mediach, więc może jednak pójdę w PR.

Jak podoba Ci się na uczelni?

Po pierwszy roku ciężko powiedzieć, czy mi się podoba, bo jest dużo ogólnych przedmiotów, a nie nastawionych konkretnie na dziennikarstwo. Na razie jestem jednak zadowolony.

Na zakończenie: Jakie masz jeszcze marzenia i cele? Osiągnąłeś już naprawdę dużo.

Dobre pytanie! (śmiech) Na pewno najbardziej przyziemnym marzeniem będzie zdanie sesji, bo przez pokaz Dolce & Gabbana przepadło mi kilka egzaminów. Później chcę zaś dalej rozwijać się jako model i skończyć studia - przynajmniej zrobić magisterkę. To na razie moje główne cele.


Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej o Janie Dratwickim i śledzić jego działalność, zapraszam na jego oficjalną stronę:
https://www.facebook.com/jandratwickifitness/
https://www.instagram.com/jan_dratwicki/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz