niedziela, 29 października 2017

Rozmowa z Michaliną Robakiewicz

Michalina Robakiewicz jest aktorką znaną z ról Kamili Chojnickiej w „Klanie” i Sandry Chełmińskiej-Gawriłow w „Na Wspólnej”, córką aktorów Macieja Robakiewicza i Adrianny Biedrzyńskiej. Ma również duży talent wokalny, który możemy obecnie podziwiać w serialu „Na Wspólnej” - jej bohaterka pracuje bowiem nad debiutancką płytą. W wywiadzie Michalina opowiada między innymi o swoich aktorskich początkach, miłości do muzyki, podróżach i planach na przyszłość.


Zanim trafiłaś do serialu „Na Wspólnej” przez dwanaście lat występowałaś w „Klanie”, w którym grałaś młodszą siostrę Jerzego Chojnickiego, Kamilę. Pamiętasz swój pierwszy dzień na planie?

Szczerze mówiąc, nie pamiętam dokładnie pierwszego dnia. Nie wiem, czy jest to kwestia emocji, które temu towarzyszyły, czy tego, że po prostu było to już bardzo dawno. Początkowo miałam być w serialu tylko na kilka scen i mój wątek nie miał się rozwijać, ale tak wyszło, że zostałam na dwanaście lat.

Generalnie moi rodzice są aktorami, więc od najmłodszych lat bywałam z mamą na planie czy w teatrze i chciałam zostać aktorką lub piosenkarką. Moja mama mi to odradzała, wolała, żebym była prawnikiem. Kiedy więc okazało się, że wystąpię w „Klanie”, byłam bardzo podekscytowana, zwłaszcza, że był wtedy serialem bardzo oglądanym i szanowanym.

Zaczęłaś grać w „Klanie” jako dziecko, skończyłaś jako dorosła dziewczyna. Jak wyglądało to dorastanie na planie z Twojej perspektywy?

Kiedy okazało się, że zostaję na stałe, trzeba było jakoś zacząć łączyć szkołę z pracą. Nie było to szczególnie trudne, ponieważ nie miałam dużo dni zdjęciowych w miesiącu. W podstawówce wszyscy jakoś to akceptowali - starałam się brać ze sobą książki na plan i odrabiać prace domowe. Natomiast „Klan” też starał się dostosować do mnie - jeżeli naprawdę nie mogłam, to nie mogłam i po prostu nie było mnie tego dnia na planie. Zawsze miesiąc wcześniej możemy podać, kiedy jesteśmy niedostępni.

Miałaś to „szczęście”, że nie byłaś główną bohaterką, na początku często pojawiałaś się w tle w czasie wydarzeń rodzinnych Lubiczów.

Tak, na początku faktycznie nie było mnie tak dużo, dopiero później, kiedy Kamila dorastała, a ja wraz z nią, zaczęły się pierwsze wątki miłosne - Kamila miała swojego pierwszego chłopaka Błażeja, którego grał Maciej Chorzelski. Wcześniej była też zbuntowana po śmierci mamy - tak wprowadzono mnie na stałe do domu Lubiczów. Bardzo dobrze wspominam ten czas, zwłaszcza pracę z panią Barbarą Bursztynowicz i panem Andrzejem Grabarczykiem, którzy byli dla mnie na planie jak druga rodzina.

Później Kamila stawała się coraz starsza, tak jak i ja, poszłyśmy do gimnazjum, miałyśmy pierwszych chłopaków. W liceum było ciężej, ponieważ najpierw poszłam do szkoły publicznej, a tam nie podobało się nauczycielom, że opuszczam zajęcia. Na przykład od takiej bardzo sympatycznej pani od polskiego usłyszałam, że każdy umie zamykać i otwierać drzwi w „Klanie”, więc jej to nie interesuje. Tak więc po pół roku przeniosłam się do szkoły prywatnej i tam nie było już problemu z tym, że trochę z moich dni jest zajętych.

Z serialowym mężem Mariuszem Ochocińskim na planie „Na Wspólnej”

Niedawno w mediach pojawiła się informacja, że Twoje rozstanie z „Klanem” nie wyglądało zbyt miło… 

Podczas jednej z relacji live na Instagramie zostałam zapytana, dlaczego odeszłam z „Klanu”. Nigdy tego nigdzie nie mówiłam, bo nie miałam okazji, ani ochoty, ale w sumie dlaczego miałabym o tym nie mówić? Dostałam propozycję od „Na Wspólnej”, czy chcę zacząć grać od jutra. Propozycja nie do odrzucenia, zwłaszcza że 12 lat w „Klanie” to trochę dużo. Oczywiście wiele nauczyłam się na planie tego serialu, ale nie chciałam zostać tam na zawsze.

Nasza współpraca nie zakończyła się jednak zbyt pozytywnie, ponieważ faktycznie produkcji „Klanu” przeszkadzało, że chcę odejść do „Na Wspólnej”. Padła propozycja, że jeżeli chcę, to mogę tam grać w peruce i okularach, jednak nie widziałam powodu, by zgadzać się na tak bezpodstawne warunki. Poza tym jest mnóstwo aktorów, którzy grają w różnych serialach. W „Klanie” padła też teza, że niby moja rola Sandry w „Na Wspólnej” jest identyczna jak Kamilki w „Klanie”, a to są przecież dwa inne światy. Nawet tego nie skomentowałam. W ramach „groźby” wysłano moją bohaterkę do Niemiec, a po pół roku dostałam wiadomość, że zagra mnie inna aktorka.

Rzeczywiście Sandra jest zupełnie inną postacią niż Kamila, a jej wątek prowadzony jest bardziej dynamicznie. Grasz kuzynkę Brunona, która mieszka wraz z nim i jego kumplami w domu studentów. Jak odnalazłaś się na planie „Na Wspólnej” i w tej zgranej studenckiej ekipie?

Na początku byłam bardzo zestresowana, bo jak wspomniałam decyzja o dołączeniu do obsady była bardzo szybka. Faktycznie następnego dnia po otrzymaniu propozycji poszłam na plan, dowiadując się, że będę miała stałą rolę, co było dla mnie wtedy marzeniem. Pierwszą moją sceną do zagrania była scena plenerowa z Michałem Malinowskim, zupełnie wyrwana z kontekstu. Dostałam jedną scenę z odcinka, w którym już jakiś czas minął od mojego dołączenia do studentów, więc totalnie nic nie wiedziałam o mojej postaci. Nie wiedziałam co robię i dlaczego mówię to co mówię, więc byłam trochę w szoku (śmiech). Później dostałam już więcej scenariuszy, wszyscy zdążyliśmy się zakolegować i bardzo szybko przyzwyczaiłam się do nowego planu i nowych ludzi. Chwilę przede mną dołączył Mariusz Ochociński, czyli mój obecny serialowy mąż. Ta nasza rodzina zresztą cały czas się rozrasta.

Czyżby Sandra miała spodziewać się dziecka?

Nic mi o tym nie wiadomo! (śmiech) Mam na myśli to, że dołączyła do nas Ola Radwan, która gra dziewczynę Norberta i Martyna Dudek, która gra dziewczynę Brunona. Coraz więcej się nas wprowadza do tego mieszkania i zobaczymy co z tego wyniknie.

W domu studentów zawsze panuje luźna i zabawna atmosfera. Masz jakąś swoją ulubioną śmieszną historię z planu zdjęciowego? 

Współpraca z Wojtkiem Rotowskim, Mariuszem Ochocińskim, Michałem Malinowskim i Dawidem Czupryńskim to seria wpadek i śmiesznych sytuacji, więc nawet nie potrafię ci powiedzieć, która jest moją ulubioną, bo tam na planie cały czas coś się dzieje. Rzucamy sobie nawzajem żarty, dużo rzeczy sami dopowiadamy poza scenariuszem, a chłopaki zawsze dbają o to, żeby mnie i Kasię Chorzępę (serialową Elizę) rozśmieszyć czy zabawić.


(Foto: Brunon Szczapiński)

Ostatnio z Twoim serialowym mężem Michelem przeżywaliście swój pierwszy poważny kryzys, obecnie zaś nagrywacie razem płytę. Mogłabyś zdradzić, jak potoczą się dalsze losy Twojej bohaterki?

Wiem tylko, że płyta jest w drodze. Walczę o to, żeby utwory, które nagraliśmy, wyszły i były dostępne do ściągnięcia również w prawdziwym życiu. Nakręciliśmy teraz teledysk do nowej, piątej już piosenki. Sceny te zostaną pokazane bodajże pod koniec grudnia albo w styczniu.

Premiera będzie miała miejsce tylko w życiu serialowym, czy również w realu?

Na razie tylko w życiu serialowym.

Nie ukrywam, że byłem zaskoczony Twoim talentem wokalnym, który pokazałaś jako serialowa Sandra. Jak doszło do tego, że Twoja bohaterka dostała muzyczny wątek?

Dwa lata temu na corocznym bankiecie na zakończenie sezonu ktoś miał gitarę i ja trochę śpiewałam. Słyszeli to producenci serialu i powiedzieli mi, że będę śpiewać w „Na Wspólnej”. Potraktowałam to jako żart, aż tu nagle prawie rok później pojawiła się pierwsza piosenka. Michel napisał mi utwór na urodziny i razem go zaśpiewaliśmy. To była jedna scena totalnie nie zapowiadająca jakiegokolwiek nowego wątku. Byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa i myślałam sobie: „To jest to śpiewanie, o którym mówili”. Kolejny rok później okazało się jednak, że faktycznie specjalnie dla mnie napisano cały wątek związany z karierą muzyczną. Byłam w szoku i kompletnie się tego nie spodziewałam. Zaczęło się nagrywanie kolejnych utworów, a potem jeszcze teledysk. Wow!

Muzyka jest obok aktorstwa moją największą pasją, są to dla mnie zresztą rzeczy mocno ze sobą powiązane. Byłam przeszczęśliwa, że dostałam taką szansę, ponieważ sama chciałabym w pójść w muzyczną stronę. Czekam tylko aż skończę szkołę i na pewno będę to robić. Teraz jestem na III roku studiów, jest troszeczkę luźniej, więc powoli coraz bardziej skupiam się na śpiewaniu.

Twoja miłość do śpiewu sięga czasów wczesnego dzieciństwa - niedawno wrzuciłaś na Facebooka filmik, na którym jako 7-latka śpiewasz w programie Polsatu. Jak wyglądały Twoje pierwsze muzyczne kroki?

Śpiewam od zawsze. Jako czterolatka w hotelach przy śniadaniu dawałam na parapecie koncerty z piosenkami z repertuaru mojej mamy - nie wiem, czy pozostali goście byli szczęśliwi z tego powodu! (śmiech) Często wchodziłam też mamie na scenę. Później brałam udział w programie „Raz, dwa, trzy - śpiewaj ty”, z którego pochodzi wspomniany przez ciebie filmik. Nawet o tym nie pamiętałam. Prowadząc live na Instagramie, jedna z moich obserwatorek napisała mi, że ma taki filmik i może mi pokazać, gdzie go można znaleźć. Później dalej rozwijałam się muzycznie, uczyłam się śpiewać między innymi w teatrze Buffo.


Czyli można powiedzieć, że prywatnie jesteś bardziej podobna do Sandry z „Na Wspólnej” niż Kamili z „Klanu”, chociażby ze względu na miłość do muzyki?

To na pewno! Jestem gdzieś pomiędzy nimi, ale jednak krok bliżej Sandry. Kamila jednak też czasem bywała szalona. Pamiętam jak grałyśmy wspólnie sceny z Agnieszką Kaczorowską - Bożenka była bardziej nieśmiała, a Kamila kupowała sobie na przykład jakąś seksowną bieliznę dla Błażeja.

Wracając do Twoich muzycznych zamiłowań - masz swoich wokalnych idoli i ulubione utwory?

Słucham strasznie różnej muzyki, więc ciężko mi wskazać konkretne piosenki. Z zagranicznych artystów moją wokalną idolką jest na przykład Beyoncé. Ale tak jak mówię, mój gust muzyczny jest bardzo różnorodny.

Wiem, że Twoją pasją są też podróże, a w dzieciństwie miałaś okazję spędzić dłuższy czas w Australii. Jakie jest Twoje ulubione miejsce zagranicznych wojaży? 

Tak, miałam tę wyjątkową okazje odwiedzić Australię, ponieważ moja mama miała tam koncert sylwestrowy dla Polonii, co samo w sobie było wielka przygodą, bo to mój jedyny do tej pory sylwester przy 35 stopniach i pierwsza wigilia spędzona na lotnisku w Singapurze. Mam nadzieję jeszcze kiedyś tam wrócić i zwiedzić większy kawałek, póki co 10 dni spędziłam jedynie w Perth. W ogóle uwielbiam podróżować, chociaż panicznie boję się samolotów, co zdecydowanie jest w tym przeszkodą. Jestem też trochę „amerykańska”, lubię wracać do Stanów i robię to kiedy tylko mam możliwość. Oprócz tego zdecydowanie jestem też fanką Włoch - uwielbiam włoski klimat i jedzenie. W tym roku planuję polecieć do Rzymu, od pół roku uczę się języka włoskiego i już nawet trochę się dogaduję! Bardzo chciałabym też polecieć do Tajlandii.

Obecnie jesteś studentką Warszawskiej Szkoły Filmowej na Żoliborzu. Mogłabyś zdradzić swoje najbliższe plany na przyszłość?

Na pewno chcę zdać egzamin eksternistyczny w ZASP-ie. Będę się też rozwijać muzycznie i mam nadzieję filmowo. Mam nadzieję, że będę miała tę okazję i zaszczyt pracować w zawodzie, ponieważ nie wyobrażam sobie zajmować się czymś innym.


Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej na temat Michaliny Robakiewicz, zaglądajcie na jej oficjalną stronę:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz