Fot. Archiwum prywatne
Ukończyłaś Państwową Wyższą Szkołę Teatralną i z wykształcenia jesteś teatrologiem. Dlaczego więc wybrałaś zawód dziennikarki?
Bo teatrologia nie przeszkadza w dziennikarstwie, a zajmując się dziennikarstwem kulturalnym mogę wykorzystać całą swoją wiedzę, którą tam zdobyłam. Teatr, Historia filmu, Historia literatury, Teatr w mediach, Film w mediach… Takie miałam zajęcia, w związku z czym pomyślałam „Dlaczego nie?”.
A jak wyglądały te Twoje zawodowe początki?
Zaczęło się jeszcze długo przed teatrologią. Byłam w liceum i jedna z moich koleżanek z kółka teatralnego zaczęła pracować w Rozgłośni Harcerskiej. Nie miało to nic wspólnego z radiowęzłem harcerskim, po prostu tak się nazywała stacja radiowa. Była to szkoła dobrego dziennikarstwa – podpatrywałam i podsłuchiwałam starszych zdolnych kolegów radiowców. Wiele się od nich uczyłam, ale zajmowałam się tam głównie przynoszeniem taśm. Wtedy jeszcze (teraz to jest mocno skomputeryzowane) montowało się na takich zielonych taśmach, kleiło się dwie szpule od spodu taśmą klejącą. Montowanie 10-minutowego materiału zajmowało mi wtedy półtorej-dwie godziny. Chodziło się z wielkim ciężkim magnetofonem na ramieniu z przyłączonym do niego mikrofonem. Tak to się zaczęło – to było jeszcze długo przed studiami, ale bakcyl został połknięty.
Jaką rolę Twoim zdaniem odgrywa specjalizacja w zawodzie dziennikarza?
Znam wielu dziennikarzy, którzy nie mają czysto dziennikarskiego wykształcenia. Większość moich redakcyjnych kolegów kończyło inne kierunki – historię, socjologię czy prawo. Trudno mi oceniać czy to dobrze, czy to źle. Warsztatu można się nauczyć podglądając, podsłuchując innych, ale pewnie nie tak dogłębnie jak na dziennikarstwie.
Wielu dziennikarzy zniechęca do studiowania dziennikarstwa…
Też słyszałam takie zdanie, ale nie będę tego w żaden sposób oceniać, ponieważ nigdy nie studiowałam dziennikarstwa i nie wiem jak tam jest. Natomiast znam też wielu dziennikarzy po dziennikarstwie, którzy sobie doskonale radzą. Trudno powiedzieć… Moje studia były bardzo humanistyczne, w działce którą się obecnie zajmuje przydaje mi się ta wiedza. Jeśli chodzi o warsztat dziennikarski, o to jak poprawnie mówić, miałam zajęcia z logopedą i zajęcia z emisji głosu. Z kolei czytanie dużej ilości książek zapewnia bogate słownictwo, a ciekawość świata i podróże szerokie horyzonty. Widocznie to wystarczy.
Zaczynałaś od mniejszych stacji radiowych, potem trzy lata w TOK FM, a od dziesięciu lat działasz w RMF FM. To taka typowa kariera dziennikarska szczebel po szczeblu. Dlaczego ludzie dzisiaj chcą te wyższe szczeble osiągać od razu?
Mam dużą satysfakcję z tego, że te szczeble drogi zawodowej (trudno to nazwać karierą) zawdzięczam sama sobie. Do Rozgłośni Harcerskiej zaprosiła mnie jedna z moich koleżanek do pomocy, za darmo. Zapytałam, czy mogę przyglądać się jak pracują. Uczyłam się. Sprawdziłam się tam – najpierw prowadziłam pasmo bardzo głęboko nocne, potem to była północ, następnie prime time, a w końcu moja autorska audycja. Tak to się zaczęło. Potem wysłałam swoje CV do nowej na rynku stacji radiowej i byłam w grupie, która wygrała ten casting. Nie myśl sobie jednak, że było mi przyjemnie, gdy na końcu okazało się, że w wybranej dziesiątce jest kilka osób, które pojawiły się bez konkursu. Wtedy zderzyłam się z brutalną rzeczywistością.
Czyli w dziennikarstwie jest sporo przypadków pracy po znajomości?
Oczywiście, że zdarza się to często. Czasem dotyczy to dzieci znanych dziennikarzy. Pewnie tym ludziom łatwiej jest też dlatego, że od małego mogą podglądać warsztat swoich rodziców. Ja szłam tą drogą sama. Pracowałam w radiu Pogoda, Klasyka, a następnie przeszłam do TOK FM. Byłam dziesięć lat w stacjach radiowych Agory, a potem zadzwonił do mnie szef informacji radia RMF i zaprosił do czytania Faktów Kulturalnych. A ponieważ było to bardzo zbliżone do tego co robiłam w TOK FM (opiekowałam się działem kultury), pomyślałam sobie, że spróbuję powalczyć o słuchacza komercyjnej stacji. Nigdy wcześniej nie pracowałam w tak dużym komercyjnym radiu. Ma to swoje uroki i mam świadomość mówienia do dziewięciu milionów ludzi dziennie. Bardzo różnych osób. Najważniejsze jest mówić tak, by nie obrazić inteligencji obeznanych z tematem, ale też zaciekawić tych, którzy może mniej wiedzą na temat kultury.
Fot. Archiwum prywatne
Dziennikarzami kulturalnymi często zostają aktorki lub celebrytki, które nie zawsze mają do tego odpowiednie kompetencje. Jak należy się przygotować do przeprowadzania wywiadów z artystami i przedstawicielami kultury?
Nie jesteś w stanie przygotować i nauczyć się pytań do wywiadu na pamięć dlatego, że wywiad jest rozmową. Im większą masz wiedzę na temat swojego rozmówcy, ale też na temat świata i kultury, tym łatwiej jest taką rozmowę zrealizować. Polega ona również na tym, że są dygresje do dygresji i dobrze jest wiedzieć, na jaki temat rozmawiasz i do czego możesz wrócić. Jeśli twój rozmówca odwołuje się do swojej twórczości z przeszłości, literatury z przeszłości, jakiejś łacińskiej sentencji to idealnie jest, jeśli możesz mu towarzyszyć. Oczywiście jeśli robisz wywiad z celebrytą to nie wymaga od ciebie takiego kunsztu, dlatego cenię sobie bardzo rozmowy z takimi ludźmi jak Jerzy Pilch, Roman Polański, Krystian Zimerman, Piotr Fronczewski, gdzie ten dialog po kilku minutach może się nawiązać i ta rozmowa może płynąć.
Wspomniałaś o różnicy między celebrytami a przedstawicielami kultury – te różnice coraz mocniej się zacierają. Czy i jak można rozróżnić dziennikarstwo showbiznesowe od kulturalnego?
Na przykład Piotra Fronczewskiego możesz pytać o jego wielką przyjaźń z Gustawem Holoubkiem, o Kabaret pod Egidą i jego fascynujące role teatralne, a możesz też pytać o serial, w którym kiedyś wystąpił bądź o reklamę (jeśli oczywiście zgodzi się z tobą rozmawiać) i to wtedy będzie zupełnie inna rozmowa. Tylko, że mnie dziennikarstwo tzw. bankietowe w ogóle nie interesuje. Aktorzy, artyści, reżyserzy czasem muszą udzielać wywiadów, bo są związani jakimś kontraktem i mają w ten kontrakt wpisaną promocję swojego filmu (rzadziej spektaklu). Dużo przyjemniej jest jeśli chcą z tobą porozmawiać, bo już z tobą wcześniej rozmawiali i wiedzą czego się mogą spodziewać.
Przeprowadzałaś wywiady z takimi gwiazdami kina jak Daniel Craig, Antonio Banderas czy Juliette Binoche. Jak zbudować zaufanie z tak wysokimi rangą rozmówcami?
Bardzo bałam się wywiadu z Danielem Craigiem, bo pierwsza nasza rozmowa odbyła się, gdy było już wiadomo, że zagra Jamesa Bonda, a pojawiło się mnóstwo nieprzychylnych komentarzy na jego temat. Pomyślałam, że oczywiście mogę zrobić z nim rozmowę w stylu „Jak to jest być nowym Bondem?”, ale mogę też spróbować inaczej. Zaczęłam od tego, że czytałam mnóstwo negatywnych opinii na ten temat - on, aktor teatralny, mało rozpoznawalny, blondyn, nie pasuje w ogóle do tej roli, jest za mało męski… A potem na pierwszej stronie po premierze filmu w bardzo poczytnej brytyjskiej gazecie pojawiło się zdanie, które zaczynało całą recenzję: „Nie docenialiśmy Pana, Panie Craig”. I to mi pozwoliło po pierwsze trochę go otworzyć, a po drugie on odpowiedział na całą tę krytykę, która go zalała dużo wcześniej. To była jedna z najfajniejszych rozmów. Potem słyszałam, że jest jakiś nieprzyjemny, sztywny, ale jeśli ludzie proszą, żeby cały czas opowiadał tylko w kółko o Bondzie, a to jest świetny aktor teatralny, to też się nie dziwię, że męczy go i nuży odpowiadanie na te same pytania. Można próbować też zadawać dziwne pytania, ale trudno jest czymś zaskoczyć i zaciekawić w takiej krótkiej rozmowie aktora, który udzielił dziesięciu wywiadów, ty jesteś jedenasta, a za tobą jest dziesięciu następnych.
Z Juliette Binoche była zupełnie inna sytuacja, ponieważ długo namawiałam ją na wywiad, aż zgodziła się mnie przyjąć w swoim paryskim mieszkaniu. Zwykle wywiady z gwiazdami odbywają się w hotelach. Takie bezosobowe miejsce nie ułatwia rozmowy. Co innego, gdy siedzisz z kimś przy jego kuchennym stole, on ci robi zieloną herbatę, siadasz i rozmawiasz o Kieślowskim, o pewnym kluczu scenariuszy, które ona wybiera, a wybiera specyficzne scenariusze… Z jednej strony mnie to paraliżowało, a z drugiej strony pomagało. Bardzo ją cenię i lubię jako aktorkę. Gdy rozmawiasz ze swoimi idolami to jest to pewien problem. Tak samo było z Claudem Lelouchem, Czesławem Niemenem czy Andrzejem Żuławskim. To były dla mnie bardzo emocjonalnie ważne spotkania, bo wiedziałam, że dużo wiem o nich i ich twórczości, a jednak nie mogę zachowywać się jak pensjonariuszka, która cieszy się, że będzie mogła po raz kolejny porozmawiać ze swoim idolem. Muszę zadawać pytania, a rozmowa musi się toczyć. To musi być opowieść o czymś, interesująca dla mojego słuchacza lub czytelnika, jeśli wywiad jest na stronie internetowej.
Jak w takich sytuacjach spotkań z idolami zachować obiektywizm, aby wywiad nie był zbyt „przesłodzony”?
Jest trudno, aczkolwiek trzeba być po prostu bardzo uczciwym. Bardzo często jest też tak, że twórcy, jeżeli spotkanie dotyczy jakiegoś konkretnego dzieła, spotykamy się z okazji premiery jakiegoś filmu lub książki, zadają pytanie „Podobał się pani mój film?” czy „Podoba się pani moja książka?”. Wtedy trzeba uczciwie odpowiedzieć. Czasem jest tak, że ta uczciwa odpowiedź naprawdę pomaga i otwiera rozmowę.
Nawet jeśli jest negatywna?
Nawet, bo możesz na przykład powiedzieć: „Poprzednia pana książka podobała mi się bardziej”. Wtedy dajesz swojemu rozmówcy informację: „Czytałam więcej niż jedną pana książkę” albo „Oglądałam więcej niż jeden pana film”. Tak samo możesz powiedzieć: „W poprzednim pana filmie wolałam coś tam, a jeszcze w poprzednim…”. Nawet jeśli nie jesteś wielkim fanem tego konkretnego dzieła, możesz dać do zrozumienia swojemu rozmówcy, że czytałeś, oglądałeś inne rzeczy.
A jak wygląda kwestia autoryzacji takich wywiadów? Podobno jest to typowo polska tradycja w dziennikarstwie.
Nikt z zagranicznych rozmówców jak Liam Neeson, Daniel Craig czy Juliette Binoche nigdy nie chciał ode mnie autoryzacji. Też nie wiem jak miałoby to wyglądać, w każdym razie powiedzieli co powiedzieli i uznali, że mają zaufanie do swojego rozmówcy i nie przekształci on ich wypowiedzi. Oczywiście dochodzi jeszcze kwestia tłumaczenia. Zdarza się co prawda tak jak ostatnio w przypadku „Hello!”, które stworzyło zupełnie fikcyjny wywiad z Georgem Clooneyem, więc wtedy nie dziwię się, że agenci aktora interweniują mówiąc: „On państwu nie udzielał takiego wywiadu, on państwu w ogóle nie udzielał wywiadu”.
Czym innym jest wywiad radiowy, a czym innym wywiad w wersji spisanej, który pojawia się na stronie internetowej. Są artyści, którzy chcieli mieć wgląd albo przynajmniej przejrzeć jak to wypadło na stronie. Tak było w przypadku Jerzego Pilcha i Romana Polańskiego, którzy udzielili mi wywiadu nagrywanego do radia, a potem jeszcze chcieli przejrzeć zapis tej rozmowy. Wersja mówiona jednak znacznie różni się od tej spisanej.
Masz już na swoim koncie wiele wywiadów, więc można powiedzieć, że masz sporą wprawę. Czy nadal zdarzają Ci się momenty zawahania i zwątpienia, w których nie wiesz jak masz postąpić?
Oczywiście, wystarczy trafić na gorszy dzień swojego rozmówcy i wtedy twój rozmówca odpowiada „Tak” albo „Nie” i zastanawiasz się czy to z tobą jest coś nie w porządku, czy też twój rozmówca ma focha. Wszyscy jesteśmy ludźmi i tak się rzeczywiście zdarza. Czasem na początku rozmowy wydaje ci się, że nic z tego nie będzie i nie masz pomysłu jak zacząć, stworzyć dyskusję i rodzaj pewnego dialogu. Im dalej w trakcie rozmowy, tym bardziej się wszystko krystalizuje i nagle się okazuje, że gdzieś jesteś w stanie złapać jakąś nitkę, przynajmniej jedną i zrobić z tego taki kłębek, nawinąć tę rozmowę. A czasem wręcz odwrotnie. Wydaje ci się, że właściwie wszystko wiesz o tej osobie, bardzo ci się podoba to, co ostatnio zrobiła, siadasz i rozmowa z jakiegoś powodu się nie udaje, nie klei.
Momenty zwątpienia miewam, ostatnio nawet jeżeli chodzi o samo dziennikarstwo. Zajmuję się dziennikarstwem radiowym od jakichś 25 lat i pamiętam moich pierwszych radiowych nauczycieli, którzy mówili mi: „Po pierwsze pokora, po drugie wiedza, po trzecie umiejętności. Jak to wszystko jest to jesteśmy na dobrej ścieżce”. Mam wrażenie, że dziś wielu osobom brakuje pokory, mniej wiedzą i co gorsza mówią: „Bo ja nie muszę tego wiedzieć”. Jeśli ja słyszę od bardzo młodego dziennikarza „Ja nie muszę tego wiedzieć”, myślę sobie „Musisz”. Jakaś wąska specjalizacja dziennikarska nie wyklucza moim zdaniem twojej ogólnej wiedzy na każdy temat.
Ostatnio w dziennikarstwie mocno jest obecna jeszcze jedna rzecz, która mi bardzo przeszkadza – nieumiejętność odróżniania dziennikarstwa od bycia PR-owcem. Podobnie udział dziennikarzy w reklamach jest dla mnie bardzo wątpliwy.
Fot. Archiwum prywatne
Domyślam się, że po zbudowaniu zaufania podczas wywiadu zdarza Ci się usłyszeć jakieś plotki o innych artystach. Trudno jest utrzymać je w tajemnicy?
Jeśli mój rozmówca powie mi, żebyśmy to zostawili między sobą, to ja się dziennikarstwem plotkarskim nie zajmuję. Oczywiście bardzo mi jest miło, że ta osoba mi zaufała, ale też muszę szanować fakt, że pewnych informacji nie mogę wykorzystać – została ona w jakiś sposób zastrzeżona. Na szczęście w mojej pracy nie mam do czynienia z takimi historiami, że ktoś mi sprzedaje jakieś plotki. Zdarza się to najwyżej w prywatnych rozmowach, a nigdy nie wykorzystuję informacji z takich rozmów. Chyba, że ktoś mi powie o swoim planowanym nowym filmie – wtedy mogę zapytać aktora, czy to prawda, że będzie grał w nim daną rolę. Jeśli coś więcej na ten temat powie to może to być punkt wyjścia do dłużej rozmowy.
Zdarza się, że dziennikarze wykorzystują takie prywatne informacje, aby komuś „dokopać”?
To są już te słynne ustawki – staram się być jak najdalej od takich rzeczy. Nie oceniam ich. Wiadomo, że tabloidy lepiej traktują osoby, które w jakiś sposób się z nimi ustawiają niż te, które z nimi walczą. Jest bardzo wąska specjalizacja dziennikarstwa plotkarskiego. Tacy dziennikarze mogą najbardziej zdolnego aktora zapytać czy wziął ślub lub o inne prywatne kwestie. Irytujące jest to, że dzisiaj każdy jest gwiazdą. Kiedy ja zaczynałam pracę w radiu i swoją przygodę z dziennikarstwem to gwiazdami byli Gustaw Holoubek, Czesław Niemen, Andrzej Łapicki, Irena Kwiatkowska czy Kalina Jędrusik.
Wywiad z Czesławem Niemenem był jednym z moich najpiękniejszych zawodowych spotkań. Jako wielka fanka jego tekstów i twórczości byłam bardzo przejęta tym, że zgodził się przyjść do mnie na rozmowę. Z wrażenia zapomniałam… jak ma na imię. Pamiętałam tylko, że to jest Niemen, ale kompletnie wyparowało mi z głowy imię Czesław. Myślisz: „Zygmunt, Zdzisław…” i jesteś na siebie wściekły, bo przecież dużo wiesz o tym człowieku i jego twórczości. Kompletne zaćmienie. Wtedy doszłam do wniosku, że trzeba przed takim wywiadem uspokoić emocje. Niemen zorientował się chyba, że coś jest nie tak (byłam mocno przejęta). Powiedziałam: „Moim gościem jest…” i zrobiłam pauzę… Wtedy on powiedział: „Czesław Niemen. Witam państwa”. Po prostu porozumienie dusz! To była jedna z najfajniejszych rozmów, jakie zrobiłam.
Powiedziałaś wcześniej, że dziennikarstwo uczy pokory. W pracy radiowca jest to chyba szczególnie widocznie – ludzie znają Twój głos, ale zwykle nie kojarzą twarzy.
Dawno temu jeden z dziennikarzy, zdaje się dowcipnie, rzucił: „O, szkoda ciebie do radia, z takimi nogami powinnaś pokazywać się w telewizji”. Zapytałam więc tego pana czy zgrabne nogi przeszkadzają w sensownym mówieniu do mikrofonu. Oboje ustaliliśmy, że nie, i ja jestem tu gdzie jestem, w radiu. Bardzo lubię radio i mimo innych propozycji nie zdecydowałam się nigdy na pracę poza nim, w telewizji lub w prasie. Po prostu lubię mówić do mikrofonu. Robię to w RMF-ie i w RMF Classic, sprawia mi to wielką przyjemność. Wielu ludzi traktuje telewizję jako końcowy etap drogi dziennikarskiej – zapewnia rozpoznawalność, więc każdy prędzej czy później chce tam skończyć albo przynajmniej często się w niej pokazywać. Otóż ja jestem przykładem osoby, która dobrze czuje się w tym miejscu, w którym jest. Każdy, kto mnie zna, może to potwierdzić. Na początku ludzie sądzili, że mówię tak, bo nie mam propozycji z telewizji – otóż nie. Radio jest moim pomysłem, w którym się bardzo dobrze czuję. Jeśli ludzie piszą mi, że to co i w jaki sposób mówię ma sens, a mój głos im się podoba, to bardzo mnie to cieszy.
Czyli dziennikarstwo jest dla Ciebie pasją, misją, źródłem utrzymania czy wszystkim po trochu?
Na pewno źródłem utrzymania, bo nie dorabiam nigdzie indziej i w dalszym ciągu pasją. Misja to może za dużo powiedziane, ale jeśli ludzie mi piszą: „Polecała pani książkę, przeczytałem i rzeczywiście mi się podoba” albo „Chciałbym pójść z dziewczyną na pierwszą randkę, niech mi pani poleci jakiś film, który jej nie spłoszy”. Naprawdę się tym przejmuję, odpisuję: „Panie Krzysiu, a co dziewczyna lubi?”. On mi pisze, że to i tamto. Potem on mi dziękuję, że miło spędził z dziewczyną czas na poleconym filmie. To są drobiazgi, które cieszą.
Widzisz wśród młodych jakiegoś „następcę”, jeśli chodzi o Fakty Kulturalne?
Trudno powiedzieć. Kulturą w wielu redakcjach zajmują się osoby przypadkowe. Zostaje kulturalny temat, więc może dostanie go ktoś, komu nic nie przydzielono. Potem spotykam takich ludzi na próbie medialnej i mówią do Andrzeja Seweryna lub Jana Englerta: „Proszę się przedstawić”. Wtedy mam ochotę uciec daleko i głęboko się schować, bo to świadczy o pewnej ignorancji. Zawsze powinieneś wiedzieć z kim rozmawiasz.
Prężnie rozwija się dziennikarstwo internetowe, w którym kultura zaczyna zyskiwać coraz większe znaczenie. Jak widzisz przyszłość tego typu mediów i przyszłość samego dziennikarstwa?
Mocno wierzę w to, że telewizja będzie miała swoją misję, będą słuchający radia i będą też czytelnicy blogów. Jest mnóstwo fantastycznych blogów na temat filmu i wiele portali poświęconych kulturze niezależnej. Przyszłość dziennikarstwa internetowego widzę świetlaną. A przyszłość dziennikarstwa w ogóle… Pytasz mnie o to w takim tonie, jak o przyszłość świata. Dziennikarstwo będzie istniało, póki świat będzie istniał.
Jakaś puenta na koniec?
Jak będę, polskim zwyczajem, autoryzować ten wywiad, to ci dopiszę mnóstwo bon motów i mądrych cytatów. Kiedyś jedna z wielkich artystek estrady, z którą rozmawiałam, autoryzowała wywiad i byłam zdziwiona, bo nagle zaczęła cytować T. S. Eliota, że niby taka mądra i oczytana. Też podopisuję ci mnóstwo takich cytatów ☺
Fot. Archiwum prywatne
Jeżeli chcecie posłuchać głosu Katarzyny Sobiechowskiej-Szuchty i jej wywiadów z artystami, zachęcam do słuchania RMF FM i RMF Classic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz