Jesteś jedną z głównych twarzy ESKI, ale swoją karierę dziennikarską zaczynałeś w eLO RMF, młodzieżowym oddziale RMF FM. Jak wyglądała Twoja droga z Kopca Kościuszki do Warszawy?
eLO RMF było projektem, który miał nas - licealistów z Krakowa nauczyć Radia od A do Z. Było swego rodzaju poligonem, przygotowującym nas do dalszej pracy - najlepsi mieli szansę na angaż w RMF FM. I rzeczywiście tak się stało. Kilku moich kolegów z tamtych czasów do dziś z powodzeniem działa na Kopcu. I trzymam za nich kciuki. Później przyszedł czas na roczną pracę w krakowskim oddziale telewizji TVN. Nie będę ukrywał - anteny radiowej brakowało mi wtedy bardzo. Chciałem, żeby mimo pracy w telewizji, była chociaż kochanką po godzinach. Serce krwawiło, więc postarałem się o powrót na Kopiec. Dostałem tam staż - najpierw w newsroomie, potem w redakcjach internetowej i programowej. Nie ma o czym mówić - podglądanie pracy ekipy z Kopca, praca razem z nimi, permanentne męczenie i zadawanie setek pytań - dały mi rzeczywiście spory fundament wiedzy i doświadczenia, na których później układałem kolejne cegiełki. Potem zadzwoniła ówczesna dyrektor programowa Radia ESKA Kraków z propozycją poprowadzenia programu porannego. Poranek w ESCE prowadziłem wspólnie Agatą Petelą do czasu rozwiązania przez Radio lokalnych programów porannych. Potem przyszedł czas na Warszawę - Polskie Radio, Telewizję TVN i TTV. W końcu historia zatoczyła koło i Radio ESKA zadzwoniło znowu. Z kolejną dobrą propozycją, której grzechem byłoby nie przyjmować.
Jeśli chodzi o branżę medialną w Polsce to chcąc się rozwijać i zarabiać, wszyscy prędzej czy później skończymy w stolicy. Można było zatem zostać w Krakowie, bo jakieś małe propozycje się pojawiały, ale Warszawa i tak by przyszła - pytanie tylko - prędzej czy później. Więc zlałem się w majtki ze strachu i stwierdziłem: “Bierzemy Warszawę, bo kiedyś i tak będzie trzeba”. Przyjechałem. Pokochałem. I zostałem. A Kraków…? No cóż. Znowu musielibyśmy wrócić do tematu „kochanki” z początku naszej rozmowy :)
Zostałeś prowadzącym program “imprESKA” w Radiu ESKA, potem zostałeś prowadzącym programu ESKA TV “Wczorajsi”. Te programy sprawiły, że ludzie kojarzą Cię z imprezą i dobrą zabawą. Czy jesteś imprezowiczem na co dzień, czy jest to image, który wykreowała stacja?
„Image” to samo w sobie jakieś fatalne słowo. Jeszcze gorzej, że ludzie robią z niego użytek. Fatalne i sztuczne, bo już na wstępie zakłada dopasowanie swojego „ja”, tego kim jesteś naprawdę do jak najszerszego grona odbiorców. Tymczasem, to czym rzeczywiście jest „ja” każdego z nas jest najpiękniejsze. Bo jest szczerze i prawdziwe. Krystaliczne. Wydaje mi się, że materiału, którym jestem nie można na nowo wylać do formy, włożyć na prowadnice i wypiec. Nie da się, nie dlatego, że fizycznie nie można. Można. Ale ja na to nie pójdę. Ze względów, o których wspomniałem Ci wcześniej. Trzeba szlifować, udoskonalać, rozszerzać horyzonty. Można a nawet trzeba wtłaczać do mózgu nowe treści, które wzmacniają substancję. Ale „imidż” wychodzi poza te ramy udoskonalenia. Tworzy coś nowego. Innego - a w konsekwencji nie do końca Twojego, często sprzecznego z Twoim wewnętrznym przekonaniem. Ja się do tego nie nadaję. I ESKA dobrze o tym wie i to akceptuje. I za to ich szanuję. Poza sytuacją, żebym w czasie sesji zdjęciowej wyszczerzył nieco bardziej kły, albo uniósł rękę wyżej, żeby zdjęcie było lepsze - nikt nigdy w ESCE do mnie nie przyszedł i nie powiedział: „Pirowski, słupki programu i komórki w Excelu nam pokazują, że lepiej by było, gdybyś…” Więc póki Słuchacze czy Widzowie kupują mnie takim jakim jestem, póki kupują moje hasło, którego używam: „w imprESCE albo szczerze albo wcale” i póki słupki rosną a nie spadają - tego się trzymam. Finalnie prawda wygrywa. Kłamstwo też daje zysk. Czasem duży. Ale na szczęście zwykle chwilowy. Bądźcie sobą a sukces sam przyjdzie. Czego Wam i Tobie Marku życzę. Jeśli chodzi o imprezy, bo o to także zapytałeś, chyba Cię zawiodę, ponieważ spotkania, na których pozwalam sobie na więcej niż zwykle traktuję bardzo intymnie. Zawsze z ludźmi, którym ufam i przy których dobrze się czuję, mogę rozmawiać godzinami a nuda pojawia się w ostatnim dniu imprezy w nocy z soboty na wtorek.
“Wczorajsi” był projektem, który mnie zaciekawił, chociaż miałem wielką obawę czy zgodzić się go poprowadzić. Bałem się, że będzie to kolejna „edycja” programu “Warsaw Shore”, z którego nic nie wynika, ale za to wycieka - idiotyzm w esencji. Mam problem z programami, które ogłupiają ludzi i legitymizują poniekąd cały zbiór zachowań, z którymi się nie utożsamiam. Trochę szkoda, że takie “zoo” funkcjonuje kolejny sezon. Oczywiście można to postrzegać jako doświadczenie psychologiczno-socjologiczne na kilka odcinków i można tam zobaczyć kilka ciekawych polskich miejsc, ale nic więcej. Zgodziłem się na “Wczorajszych”, ponieważ obiecano mi, że ten program będzie miał jakąś misję i będziemy dbać o to, żeby pokazać ten drugi świat. Jeżeli dziś są miejsca w Polsce i na Świecie, w których ludzie tak się bawią - to nie udawajmy, że tematu nie ma. Poznajmy tych ludzi, ich sposób myślenia, ich kulturę lub jej brak, nauczmy się z nimi rozmawiać, widzieć świat ich oczami, ale zróbmy to z jakąś refleksją. I przestańmy oceniać. Człowiek jako człowiek mnie po prostu fascynuje. Podglądanie, obserwowanie i przenikanie umysłów ludzi jest dla mnie największą przyjemnością. Bez znaczenia czy pochodzi od małpy czy od Boga, czy jest homo czy hetero, czy ma milion na koncie, czy modli się o kolejną transzę zasiłku, czy jest piękny fizycznie i ma pełne uzębienie, czy trzyma papierosa w dziurze po wyrwanej trójce, bo tak mu wygodnie. Trzeba lubić ludzi i uczyć się od nich. Stąd mój udział we „Wczorajszych”. Nauczyłem się bez wątpienia dużo.
Podglądałeś różnych ludzi, często bardzo wyrazistych, kontrowersyjnych. Jak to jest u Ciebie z tolerancją? Jesteś tolerancyjny od najmłodszych lat czy nauczyłeś się jej dopiero w pracy dziennikarskiej?
Nie ma świecie rzeczy, której nie tolerowałbym bardziej niż nietolerancji. Rzygać mi się chcę i walić pięścią w ścianę, gdy czytam, że słowo “pedał” jest na pierwszym miejscu w rankingu najgorszych obelg w Polsce. Czym jest tolerancja? Zrozumieniem inności drugiego człowieka, bo nie ma nic piękniejszego niż inność. Gdybyśmy wszyscy wyglądali jak ja albo ty, to byśmy się pochlastali, bo nie byłoby nawet na kogo spojrzeć. Ani nikogo posłuchać. W związku z tym musimy się w końcu nauczyć i zrozumieć, że świat jest różny i trzeba się z tego cieszyć. Natomiast ocenianie ludzi, że „ten jest gruby, ten chudy, ten wysoki, ten niski; ten to co prawda pięknie haftuje, ale to przecież jest tylko haftowanie, a mógłby uczyć się paragrafów…” To jest okropne i przyznam coraz mniej dla mnie zrozumiałe. Ja żadnego z bohaterów programu „Wczorajsi” nie potępiam i nie oceniam. Były momenty, że moi znajomi oglądając go mówili: “Naprawdę Piro wszedłeś w to?”, ale kurczę - poznałem świat zupełnie innych ludzi. Dlaczego oni mają być lepsi albo gorsi ode mnie czy od ciebie? Żyją inaczej i tyle. Bardzo możliwe, że część z nich zostanie za moment zajebistym lekarzem, doktorem czy prawnikiem. Po prostu trzeba zobaczyć w nich człowieka.
Obecnie możemy Cię oglądać w “Najlepszym Programie” w ESKA TV - nazwa jest niewątpliwie odważna. Dlaczego to jest Twoim zdaniem najlepszy program?
O nazwę programu trzeba pytać osoby z działu programowego - taka wyszła nazwa i my ją zaakceptowaliśmy. Zresztą mnie z braku czasu od końca stycznia już w “Najlepszym Programie” nie ma. Program jest o tyle fajny, że w końcu jest robiony faktycznie dla ludzi i z ludźmi. Młodsza część publiczności może w nim współuczestniczyć i go współtworzyć. Nie widzę problemu w tym, że dorośli ludzie robią program dla młodszej widowni. W czym młodsza widownia jest gorsza od starszej? Chyba w niczym, jest trochę inna i uważam, że nawet bardziej wymagająca.
W “Najlepszym Programie” prowadzący często podejmują różnego rodzaju wyzwania, na przykład picie mleka z colą. Jaka jest Twoim zdaniem granica między dobrą zabawą a ośmieszaniem się na wizji?
Myślę, że więcej rzeczy na wizji bym nie zrobił, niż bym zrobił. Boję się trochę o dzisiejszą telewizję, bo mam wrażenie, że wkracza lub wkroczyła w świat zupełnego tabloidyzowania i ogłupienia. Przykładowo do “Dzień Dobry TVN” przychodzi Ariel syrena, a Tomasz Niecik wyśpiewuje swą nową pieśń. Oczywiście nie ma w tym nic złego, być może warto ich poznać - z drugiej strony w “Najlepszym Programie” miksuje się dwanaście potraw wigilijnych mikserem, które potem ktoś musi wypić… Pytanie o granice, to trudne pytanie, szczególnie, że rozmawiasz z gościem, który non-stop je testuje i przesuwa na różnych frontach. Wydaje mi się, że mój wewnętrzny bunt, który nieraz się we mnie budzi wbija paliki w ziemię i rozwija na nich taśmę. I w tych granicach się poruszam. Nie jestem w stanie teraz podać konkretnych przykładów. Na pewno z premedytacją nie obraziłbym i nie ocenił człowieka na wizji. Dlatego też z wielu projektów odchodzę, w wiele się nie angażuję, bo do pewnych rzeczy nie chcę przykładać ręki ani gęby. Każdego dnia, gdy wracam z “Programu”, “imprESKI” czy innych projektów to chcę móc spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie: “Ok, Johnny - żaden z twoich mentorów nie wstydziłby się dzisiaj za ciebie”. Chcę i mogę sobie pozwolić na taki komfort. To się oczywiście odbywa kosztem mniejszej ilości złotych dukatów, ale dopiero wtedy mogę i kładę się spać.
Masz taki trochę styl drwala - zarośnięty, ale elegancki. Jakie znaczenie ma w Twoim życiu odpowiedni wizerunek i w jaki sposób dbasz o niego na co dzień?
Nie wiem czy ja tak dbam o wizerunek… No zobacz jak ja wyglądam - mam zwykłe portki kupione w jakimś sklepie i zwykłe buty kupione w jakimś sklepie. Co do fryzury… Jak wyjdziesz sobie na ulicę i popatrzysz na ludzi to mam wrażenie, że oni wszyscy wyglądają tak samo. Ubrani tak samo, obcięci u fryzjera - tak samo, wygoleni faceci po bokach, góra wysoka - to samo. Jakby się wszyscy bali wyjść poza ogólne ramy kształtów i kolorów. Te włosy mam od wielu lat takie same, dba o nie moja fryzjerka. Dałem jej wolną rękę i powiedziałem: “Ewka, rób co uważasz, ja się na tym po prostu nie znam”.
Uważam, że każdy z nas powinien robić to na czym się zna. Ty się znasz na historii - gdyby ktoś się mnie zapytał: “Johnny, dajemy ci walizkę pieniędzy, zrób projekt historyczny”, powiedziałbym: “Słuchajcie, ja o tym nie mam pojęcia”. Jeszcze jako chałturę można by coś takiego poprowadzić, ale żeby się zaangażować? Nie. Róbcie to na czym się znacie. Potrafisz zajebiście haftować? Haftuj i rób na tym pieniądze, naprawdę. Potrafisz pisać? Pisz, zarabiaj za moment na tym pieniądze. Świat byłby wtedy dużo lepszy i bardziej radosny. Wyobrażasz sobie Świat, w którym wszyscy robią to co lubią i jeszcze na tym zarabiają? Utopijne? Tak. Możliwe? Jak najbardziej.
Nie znam się specjalnie na włosach i stylu. Ubieram się tak jak się ubieram, nie sądzę aby mój styl jakoś się zmienił przez ostatni czas. To jest jakaś głupia rzecz - ten styl, image i cała reszta. Daj spokój. Suszę włosy, układam je na jakąś pastę, trzy ruchy i wychodzę. Naprawdę.
Skoro mowa o zdolnościach lub ich braku… Na Twoim profilu na Facebooku często pojawiają się komentarze związane z polityką. Nie myślałeś nigdy o dziennikarstwie politycznym?
Uważam, że wszyscy powinniśmy się interesować polityką. Ja, Ty, Pani Krystyna i Pan Marian i nasi kumple z podstawówki też… Wszyscy, bo to jest bardzo ważne. To my oddajemy nasze zdrowie i życie garstce ludzi, którzy są naszymi reprezentantami. Kiedy tego nie robimy - dochodzą do władzy ludzie, którzy wybrykami i lejącą się zewsząd nienawiścią rozbijają ten kraj wewnętrznie i zewnętrznie. Mam z tym kłopot, bo Polska to też ja i trudno mi się od niej oddzielić. Frustruję się tym, wkurzam, ale jednak uważam, że jest to rzecz ważna i powinniśmy analizować obie strony, wyciągać własne wnioski i konsultować się z mocniejszymi od nas w temacie. Przyszłość naszego kraju, przyszłość świata, mojej rodziny, przyjaciół, znajomych rozgrywać się będzie póki co w polityce. Trudno się tym nie interesować i mam mały żal do ludzi, którym się tego robić nie chce. Nie chce się przeczytać trzech artykułów dziennie. Uważam, że lepiej wiedzieć niż nie wiedzieć.
Pytasz, czy myślałem o dziennikarstwie politycznym? Pewnie. Bo mimo pracy w rozrywce, poświęcam jej dużą ilość wolnego czasu. Ale trzeba mierzyć siły na zamiary. Na zbyt wielu rzeczach można by mnie zagiąć. Jesteśmy jeszcze młodzi i nie mamy tego bagażu doświadczeń, co dziennikarze polityczni - pokolenie naszych rodziców. Do polemizowania z politykami, do pionizowania rozmów trzeba być gruntownie i profesjonalnie przygotowanym. Pamiętaj, że rozmawiasz z ludźmi, którzy także profesjonalnie kłamią. Ale opakowują te kłamstwa w atrakcyjne opakowania i można łatwo stracić trop. Mowa jest srebrem a milczenie złotem, więc jeśli masz coś mówić, to mów to na czym się znasz. Nawet jeśli miałby być to speech dot. budowy zamków z klocków Lego - bo wiesz, że te klocki mają taką i taką długość, będzie to bardziej sensowne niż wygłaszanie mów o patriotyzmie, o którym nie masz pojęcia. Oczywiście, fajnie byłoby zaprosić polityka i pogadać z nim jak obywatel z politykiem-obywatelem. Może ktoś się za to weźmie? Youtube wszakże nie zna granic. Czekam na taki projekt, który by trochę pozamiatał w środowisku vlogerów. Ja postawiłem na rozrywkę. Politykę rozbrajam na części pierwsze w domowym zaciszu przy setce artykułów dziennie. Co i Państwu polecam :)
ESKA kojarzy się głównie z muzyką, więc na koniec chciałbym się Ciebie zapytać: Jaka muzyka siedzi w Twojej głowie?
To może zagrajmy w zabawę - pokaż mi swój telefon a powiem Ci jakiej muzyki słuchasz? :) Słucham przeróżnych dźwięków. Od popowych kawałków, które gram Wam co wieczór w imprESCE, po fantastyczne numery, na które komercyjne stacje radiowe kładą laskę. Z polskich artystów kocham całym sercem Dawida Podsiadło, Czesława Mozila, Grzegorza Turnaua, Artura Rojka, Natalię Przybysz - przy okazji polecam Ci serdecznie jej ostatnią płytę pt. „Prąd”. Z zagranicznych rozstrzał mam jeszcze większy. Ostatnio Alabama Shakes, imamiwhoami, Stomae. No chyba, że pytasz o tzw. chill mode po pracy - wtedy potrzebuję nieco innych brzmień i ulubionych substancji w płynnej formie. Ale wtedy już „wszystko płynie” jak mawiał mądrzejszy od nas pan Heraklit. A mądrzejszych trzeba słuchać. Nie zawsze się zgadzać. Ale słuchać. Zupełnie jak muzyki. Prawda?
Jesteś prezenterem w stacji, którą śledzą ponad dwa miliony Polaków. Co jeszcze planujesz zrobić w życiu i czego można Ci życzyć?
Dawno temu oduczyłem się planowania. Uważam, że nie wychodzi z niego nic dobrego, bo te plany los nam ciągle zmienia. Jeśli spojrzysz z boku na całe swoje życie, albo chociaż na mijający dzień i pomyślisz ile miałeś różnych planów, z których nic nie wynikło, albo wynikło coś zupełnie zmutowanego lub innego, to te plany można tak naprawdę o dupę rozbić. Jeśli wyobrazisz sobie życie tak jak ja próbuję - jako jeden wielki ocean - to zobaczysz wielu ludzi, swoich przyjaciół, ale być może także i siebie - zobaczysz że większość płynie kraulem ponad swoje możliwości, że woleliby żabką, ale większość jednak nie, więc oni też nie. Fale, które ich spychają są coraz większe, więc cały czas stoją w miejscu. Trwa jakaś wielka walka, kłótnia - głównie siebie z oczekiwaniami. A ja proponuję, żeby położyć się na tej tafli. Pozwolić sobie na płynięcie według własnego rytmu i zainteresowań. Do brzegu i tak dopłyniesz. Bez obaw. Czego życzyć? Chyba tego, żebym nigdy nie stracił dystansu do siebie, do ludzi i do różnych wydarzeń. I żebym nie stał się zgnuśniałym tetrykiem na stare lata. I żebym ciągle poszukiwał nowego. Tego możesz mi życzyć. Bo tego samego życzę Tobie i Twoim czytelnikom.
https://www.facebook.com/pirowski.jan/